"Sytuacja polskiej armii stała się szczególnie dramatyczna po tragedii smoleńskiej". Antoni Macierewicz o wygaszaniu wojska...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Prezentujemy fragment książki wydawnictwa Biały Kruk „Wygaszanie Polski 1989-2015”, w którym 21 autorów diagnozuje wygaszanie polskiego państwa w poszczególnych obszarach życia. Poniżej część tekstu Antoniego Macierewicza o wygaszaniu polskiego wojska:

Jedyna broń, która zmieniłaby strategiczną sytuację Polski

Jedna piąta ogólnych wydatków zbrojeniowych zaplanowana została na obronę powietrzną kraju, ale do chwili obecnej nie rozstrzygnięto żadnego przetargu. Może to i dobrze, wobec faktu, iż planowano kontrakt z międzynarodowym (głównie niemieckim i włoskim) konsorcjum MEADS, którego system antyrakietowy do dzisiaj nie jest gotowy i obawiam się, że nigdy nie powstanie.

Reszta kontraktów jest w podobnym stanie. Być może jest to związane z działaniem rywalizujących lobby i grup korupcyjnych w aparacie rządowym i wojskowym. Na taką sugestię pozwala ocena sporu o kontrakt z izraelskimi producentami płatowców bezzałogowych (Aeronautics Defense Systems Ltd.). Publicznie afera zakończyła się dymisją wiceministra obrony narodowej gen. Waldemara Skrzypczaka i szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego – gen. Janusza Noska.

Informacje, jakimi dysponujemy, wskazują jednak, że postępowaniem prowadzonym przez SKW objętych było kilkudziesięciu urzędników i polityków Platformy Obywatelskiej, a także przynajmniej dwóch obcokrajowców podejrzewanych o szpiegostwo.

Drugim w kolejności beneficjentem 130-miliardowego programu miała być Marynarka Wojenna, ale nie przewidziano zakupu dla niej okrętów podwodnych z platformami rakietowymi średniego zasięgu, jedynej broni, która rzeczywiście zmieniłaby strategiczną sytuację Polski.

Wciąż nie może doczekać się realizacji zakup śmigłowców Black Hawk – możliwość użycia ich wpłynęłaby w sposób zasadniczy na mobilność naszych wojsk lądowych. Modernizowane są wojska pancerne (Leopardy), ale w zakresie nie dającym szans na sprostanie nowoczesnym zagrożeniom (przestarzałe modele niemożliwe do unowocześnienia). Odłogiem leży kwestia informatyzacji dowodzenia polem walki. Pozostałe programy, znajdujące się często w fazie projektu, mają raczej charakter nieskoordynowanego zaspokajania partykularnych interesów grup nacisku i w żaden sposób nie odpowiadają naglącym potrzebom wynikającym z rzeczywistych zagrożeń.

Tak czy inaczej, struktura wydatków 130 miliardów złotych, a więc największego wysiłku zbrojeniowego Rzeczypospolitej Polskiej po 1989 r., w żaden sposób nie jest dostosowana do zagrożeń, przed jakimi stanęliśmy na skutek agresji Putina na Ukrainę w marcu 2014 r. Przeciwnie, istniejące plany są konsekwencją odrzucenia myśli strategicznej Lecha Kaczyńskiego, bazującej na realnym rozpoznaniu zagrożeń ze strony rosyjskiej.

Ministerstwo Obrony Narodowej nie przedstawiło planów korekty dotychczasowych swoich zamierzeń, a chaos w ekipie rządzącej sprawia, że cały system bezpieczeństwa państwa (począwszy od służb specjalnych, a na wojsku skończywszy) objęty jest postępującym paraliżem. Nie ma wątpliwości, że sytuacja polskiej armii stała się szczególnie dramatyczna po tragedii smoleńskiej, notabene dramat z 10 kwietnia 2010 r. w żadnym z wyżej omawianych oficjalnych dokumentów nie został nawet zasygnalizowany…

W Smoleńsku, w jednej chwili, straciliśmy całe dowództwo naszej armii: Zwierzchnika Sił Zbrojnych, Szefa Sztabu Generalnego i Szefów wszystkich Rodzajów Sił Zbrojnych. Czy jest jakiekolwiek inne państwo, które przeszłoby nad taką katastrofą do porządku dziennego? Które by w takiej sytuacji wsparło oskarżenia agresora? A tak się stało w Polsce rządzonej przez Bronisława Komorowskiego, który osobiście atakował polskich pilotów i zobowiązał się wobec prezydenta Rosji, że polski raport o przyczynach i okolicznościach katastrofy Tu-154M będzie zgodny z rosyjskimi ustaleniami.

Na miejsce dowódców Sił Zbrojnych, ofiar katastrofy smoleńskiej, szybko wprowadzono ludzi awansowanych jeszcze przez Wojciecha Jaruzelskiego – teraz oni kształtują myśl polskiego wojska. Okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego i kadencji ministra Aleksandra Szczygło był czasem gruntownej przebudowy armii. Część naszych wojsk przeszła wówczas chrzest bojowy w Iraku i Afganistanie.

Oczywiście, śmierć czterdziestu sześciu żołnierzy w trakcie pełnienia obowiązków poza granicami państwa to wielki dramat dla rodzin i ich bliskich, ale ofiara krwi polskich żołnierzy nie poszła na marne. Dzięki udziałowi w misjach wojskowych w ramach NATO Polska dysponuje kilkoma tysiącami świetnie wyszkolonych, doświadczonych żołnierzy mogących być trzonem polskiej armii.

Oni w każdej chwili są zdolni do obrony Ojczyzny! Podobnie zakup samolotów F-16 doprowadził do tego, że możemy realnie zagrozić ośrodkom dowódczym przeciwnika. Bez tych samolotów nawet w wymiarze symbolicznym nie mielibyśmy możliwości stworzenia zagrożenia.

Wiele zależy od tego, jak zostanie ostatecznie rozdysponowana suma 130 miliardów złotych przeznaczonych na wydatki na wojsko polskie. Niestety, dotychczasowe doświadczenia tworzą realną obawę, iż nie zostaną one racjonalnie wykorzystane do reorganizacji i unowocześnienia armii. Przykładem obecnej, niezrozumiałej polityki w tej materii jest spór o okręty podwodne. Okręt podwodny z zamontowanymi wyrzutniami rakiet samosterujących średniego zasięgu, niewykrywalnymi przez radar, kosztuje 2-3 miliardy złotych.

Polskie Siły Zbrojne potrzebują czterech takich okrętów – jest to wydatek rzędu 10 miliardów złotych. Dysponowalibyśmy wówczas istotną siłą odstraszającą, a Rosjanie byliby świadomi, iż agresja na Polskę oznacza możliwość zniszczenie ich ośrodków dowodzenia rakietowym atakiem z podwodnych okrętów.

Kiedy Francja w końcu lat 1950. była marginalizowana w Europie, gen. Charles de Gaulle stworzył tzw. force de frappe, czyli siłę uderzeniową – taką, że przeciwnik stale musi spodziewać się skutecznego ciosu, być może nawet wyprzedzającego. Podobnie działa Izrael otoczony przez wrogie państwa. I taki powinien być też model obronny dla Polski.

Oczywiście bardzo ważne są nasze sojusze z USA, a także członkostwo w NATO, ale naród, który nie jest gotowy bronić swojej niepodległości zbrojnie i samodzielnie, nie liczy się w relacjach politycznych i zawsze będzie traktowany instrumentalnie, jak pionek do gry. Potencjalnych sojuszników do wsparcia naszych interesów można zachęcić tylko demonstracją własnej siły! (…)

Antoni Macierewicz

Fot. Biały Kruk
Fot. Biały Kruk

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych