Albo program Andrzeja Dudy, albo dalej rola półkolonii i dostarczyciela dużej ilości kapitału transferowanego za granicę

Fot. Julita Szewczyk
Fot. Julita Szewczyk

Dziennikarz i prowadzący program Ekonomia - Raport w TV Republika B. Marczuk na łamach gazety Rzeczpospolita ubolewa, że program Dudy kosztowałby miliardy. Problem w tym, że brak alternatywy dla programu kandydata na prezydenta A. Dudy będzie nas kosztował setki mld zł i będzie gwarantował nadal Polsce status półkolonii i dostarczyciela dużej ilości kapitału oraz dużego rynku zbytu głównie dla niemieckich towarów. Według red. B.Marczuka „niedobrze brzmią propozycje programowe Dudy, muszą budzić one niepokój u każdego kto, choć trochę wie, jak wyglądają finanse państwa”. Zwłaszcza niepokoi go obietnica powrotu do poprzedniego niższego wieku emerytalnego, bowiem kosztowałoby to w latach 2015-2020 budżet 45mld zł i trzeba by te pieniądze znaleźć w kasie państwa.

Ten rachunek nie jest aż taki prosty, bo i przy wydłużonym do 67 lat wieku emerytalnym, co roku trzeba znaleźć dla FUS-u blisko 50 mld zł. I tak będzie tylko gorzej nawet jak ten wiek emerytalny PO-PSL podniosą do 71 lat. Podobnie jak obecny rząd kwestionuje on też możliwość podniesienia kwoty wolnej od podatku, bo to kosztowałoby jednorazowo 12-14 mld zł, a przez całą kadencję prezydenta A. Dudy aż 60 mld zł. Twierdzi, że nie da się podnieść tej kwoty z dnia na dzień, bez znalezienia w budżecie oszczędności. Oczywiście, że się da i nawet wypada być nieco lepszym od Kambodży czy afrykańskiego Burundi. Te 11-12 mld zł nie zniknęłoby przecież z obiegu gospodarczego, a wróciłoby ze zdwojonym efektem, nie tylko w formie zakupów i krajowej konsumpcji, ale również w postaci dochodów podatkowych z VAT-u i akcyzy.

Obawia się również Sz.P. redaktor o postulat wypłaty 500zł/m dla dzieci niezamożnych rodzin oraz dla rodzin wielodzietnych i zamartwia się, że kosztowałoby to polskie państwo aż 21 mld zł rocznie. Tyle tylko, że te pieniądze nie byłyby wytransferowane do bankowych central w Rzymie, Madrycie, Lizbonie czy Berlinie, a raczej posłużyłyby krajowej koniunkturze. Równie mało realistycznie ocenia dziennikarz postulat A. Dudy zapewnienia dostępu polskich dzieci do żłobków i przedszkoli, bo to kosztowałoby rocznie ok. 4 mld zł, a nie ma podobno z czego brać, sam zaś kandydat na prezydenta nie mówi w jaki sposób znaleźć oszczędności, by te słuszne cele zrealizować. Na koniec red. B. Marczuk stawia kandydatowi na prezydenta A.Dudzie najmocniejszy zarzut, że „łatwo jest budzić nadzieje, łatwo rozdawać wirtualne pieniądze, o wiele trudniej powiedzieć później, że nie ma ich skąd wziąć”. Stara to śpiewka, odwieczna dewiza prof. L. Balcerowicza i neoliberałów. Jest skąd wziąć i to całkiem sporo pieniędzy, pod warunkiem, że będzie dobry gospodarz, a nie sprzedawczyki, dyletanci i utracjusze. Pytanie brzmi tylko czy te pieniądze mają trafić w polskie ręce, do polskich przedsiębiorców i polskich rodzin, czy mają służyć naszemu rozwojowi, czy też tak jak dotychczas mają trafić w obce ręce.

A gdzie jest ta upragniona kasa? Tylko w latach 2006-2014 oficjalny zysk netto sektora bankowego w Polsce wyniósł ponad 100 mld zł, z czego blisko 50 mld zł zostało wytransferowane za granicę. Coroczny transfer zysków zagranicznych firm i banków oraz instytucji finansowych w Polsce to ok. 70 mld zł, roczny koszt obsługi długu publicznego to ok. 40 mld zł. Według raportu GFI Polska jest w niechlubnej czołówce najbardziej drenowanych państw na świecie, zajmując 18 miejsce. W latach 2002-2011 z naszego kraju wyprowadzono ok. 50 mld dol. co stanowi najgorszy wynik w całej UE. Lepiej na tle Polski wypadają nawet takie kraje  jak Wietnam, Etiopia, Pakistan czy Seszele.

Upust finansowej krwi na przestrzeni ostatnich 15 lat Polsce i polskim podatnikom można łącznie szacować na blisko 500 mld zł. Niewątpliwie starczyłoby i dla emerytów i dla przedszkolaków. Dobry oszczędny gospodarz, a takim może być właśnie A.Duda pewnie zaoszczędziłby „drobne” 7mld zł nie kupując ani Pendolino, ani Dreamlinerów. Niewykluczone, że jego doradcy nie dopuściliby do tego by ponad 20 mld zł spółka SP zainwestowała w połowę kopalni miedzi w Chile, ale by zbudowała ją w kraju, może zaoszczędziłby ok. 3 mld zł nie inwestując w poszukiwanie gazu w Libii, gdzie toczy się wojna domowa. Tylko ukracając przemyt towarów akcyzowych i nielegalne zyski z hazardu o-line można by zaoszczędzić corocznie blisko 10mld zł przeznaczając to na biedne dzieci lub rodziny wielodzietne. Gdyby tylko lepiej gospodarować mieniem publicznym, ograniczyć kilkusettysięczną armię biurokratów, która kosztuje nas corocznie blisko 20mld zł, zablokować nagminne ustawianie przetargów, problemem nie byłoby podniesienie najniższej w Europie kwoty wolnej od podatku.

Gdyby obecna władza nie budowała najdroższych na świecie autostrad czy stadionów uzbierałoby się na program mieszkaniowy dla młodych bez problemu. Więc gdy ktoś pyta Andrzeja Dudę skąd wziąć pieniądze, by dotrzymać deklaracji złożonych w czasie kampanii prezydenckiej, A. Duda słusznie odpowiada, że najpierw trzeba zatkać dziury w dziurawym jak sito polskim dzbanie z pieniędzmi, by nie wyciekały  w takiej skali na zewnątrz, jak dotychczas, następnie trzeba dokonać w Polsce ponownego uprzemysłowienia czyli zbudować nowe fabryki, a nie tylko je sprzedawać, trzeba dokonać repolonizacji sektora bankowego i wreszcie zacząć godziwie płacić Polakom, a przede wszystkim stworzyć miejsca pracy dla młodych Polaków. Wtedy program Dudy nie będzie kosztować miliardy tylko da wreszcie Polakom te miliardy zarobić.

Niewątpliwie w większości są to obowiązki nowego rządu, a nie prezydenta, ale przykład zawsze idzie z góry i właśnie A. Duda ma szanse zacząć tę dobrą passę.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.