Jerzy Polaczek: Systemy informatyczne w Polsce Platformy to potencjalna mina dla państwa. Trzeba przypilnować tej sprawy. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

wPolityce.pl: Panie pośle, czy mamy w Polsce problem z tym, by poprawnie wdrożyć systemy informatyczne i odpowiednio je zabezpieczyć? W ostatnich dniach było głośno o problemach z systemem Źródło - gromadzącym dane do nowych dowodów osobistych. Czytelnicy alarmowali o problemach z tym związanych.

CZYTAJ WIĘCEJ: Problemy z systemem informatycznym gromadzącym dane do nowych dowodów osobistych

Jerzy Polaczek, poseł PiS, b. minister transportu: System rejestrów państwowych w ciągu ostatnich ośmiu lat lat to pasmo nieustających porażek, z prognozą nie wykorzystania środków europejskich oraz źródło problemów dla obywatela – mimo deklarowanych publicznie haseł o ułatwieniach. Przeciętny Kowalski raczej obserwuje postępujący bałagan.

Wspomniał pan o Źródle powiązanym z tym, że w marcu weszły trzy ważne zmiany co do dowodów osobistych, aktów stanu cywilnego i systemem ewidencji ludności. Mieliśmy komentarze w mediach, które potwierdzały te problemy mimo urzędowego optymizmu – wspomniana aplikacja Źródło przygotowywana przez Centralny Ośrodek Informatyki MSW była tego najlepszym przykładem. Wbrew zapowiedziom poprzednika pani minister Piotrowskiej – pana ministra Sienkiewicza – system miał wejść 1 stycznia bieżącego roku.

Problemy to czasem normalna sprawa.

Oczywiście, że problemy we wdrażaniu tak rozległych pojemnościowo rejestrów są czasem zrozumiałe – nikt nie chce dolewać tutaj politycznej benzyny. Opozycja komentuje tę sprawę bardzo powściągliwie i merytorycznie, ale trudno powiedzieć, by po ośmiu latach rządów koalicji PO-PSL widać przebudowę, która miała doprowadzić do osiągnięcia celu PL.id, którego efektem miał być nowy typ dowodu osobistego.

On dzisiaj jest, tylko trzeba zadać elementarne pytanie: jaki był pierwotny i zasadniczy zamysł do dokonywania tej zmiany. Po siedmiu latach obywatel otrzymuje dowód osobisty, który jest pozbawiony czipa i jest pozbawiony adresu zameldowania. Zniesienie meldunku to zresztą była fundamentalna zapowiedź z pierwszego expose Donalda Tuska – który określił go mianem ideologicznego zniewolenia obywateli. Tak może tylko mówić polityk nierozumiejący państwa, gdzie cały system informatyczny jest zbudowany i oparty na adresie zameldowania.

Czego w takim razie zabrakło w nowych dowodach w porównaniu z tym, co pierwotnie zakładano?

Pierwotnie głoszono hasła, gdzie w tym dowodzie miały się znaleźć różnego rodzaju funkcje umożliwiające korzystanie z dowodu w różnych miejscach – służbie zdrowia, WKU, wojsko, etc. To pytanie o elementarne efekty, jakie miało realizować MSW poprzez własny ośrodek informatyki.

Na komisji spraw wewnętrznych poświęconej stanowi wdrażania rejestrów państwowych podawałem bliski mi przykład dotyczący nowelizacji ustawy o prawie ruchu drogowym z 10 lutego 2015 roku, w którym to projekcie ocena skutków regulacji została oszacowana na ponad 120 milionów złotych, natomiast ten sam ośrodek informatyki zawarł umowę z MSW na budowę systemu CEPIK2.0, gdzie wartość tej zmiany również oszacowano na 120 milionów złotych. Wygląa to na projekt napisany pod oczekiwania i wymagania Centralnego Ośrodka Informatyki. Pytanie brzmi, po co te zmiany są forsowane w trybie pilnym na poziomie regulacji, gdzie ta sama agenda rządowa wskazuje na kolejne potrzeby uruchomienia kolejnych usług, które de facto istnieją od kilku lat, są gotowe do uruchomienia.

Przykłady?

To możliwość sprawdzania punktów karnych w starostach, która teoretycznie istnieje od 2013 roku. MSW wystąpiło jednak  z przesunięciem tej ustawy, by uruchomić ją w… 2016 roku!

Skąd taka inercja?

To narastający problem państwa, który wynika z gigantycznych opóźnień w realizacji konkretnych pomysłów tego rządu. Ustawa, o której mówimy była uchwalona pod koniec grudnia 2010 roku, a jest wdrażana przez rząd w zasadzie poprzez sześcioletnie vacatio legis…

Wspomniane przez pana konkretne przykłady muszą niepokoić, ale chciałbym zadać pytanie szersze - czy polskie państwo jest odpowiednio zabezpieczone na przykład na wypadek ataku informatycznego? Jeśli spojrzymy na przykład na to, jak budowano system przy PKW - niezwykle przecież istotny - trudno czuć się bezpiecznie.

Gdybym miał dzisiaj odpowiedzieć na podstawowe pytanie, czy może dziś zaistnieć problem blackoutu tego systemu, to zwróciłbym uwagę na to, że w połowie marca bieżącego roku zostanie wyłączony system Jantar, czyli podstawowa baza, której początki sięgają końcówki lat 70. ubiegłego wieku. Ma zastąpić go nowa ewidencja. Jeśli do tego dojdzie, to wiele innych systemów korzysta z replik systemu PESEL i, jak zwracają uwagę eksperci, może nastąpić sytuacja, w której powstanie gigantyczny problem z pracą ZUS, WKU czy systemu eWUŚ. To pytanie, czy ekipa odpowiadająca za te kwestię w rządzie i ministerstwie, przygotowuje działania awaryjne. Wiceminister spraw wewnętrznych i szef departamentu odpowiedzialny za ten pion w resorcie, udzielili wyjątkowo zakręconej odpowiedzi. Dziś możemy tylko rozłożyć ręce i czekać.

To konkrety, w których w ostatnich latach ekipa rządowa ponosiła porażki, a niektóre z tych spraw zakończyły się kompromitacją. Przypominam, że najwyższa łapówka stwierdzona i ogłoszona przez CBA – w okresie rządów Platformy – dotyczyła korupcji w MSW i afery informatycznej związanej z przetargami.

Wrócę do pytania o możliwość ataku cybernetycznego ze strony Rosji, którego państwa nadbałtyckie już doświadczyły na mniejszą lub większą skalę.

Trzeba mieć procedury awaryjne, by móc się jako państwo obronić w takich kwestiach. Problemy związane z atakami cybernetycznymi na mniejsze państwa – jak wymienione przez państwa pribałtiki – już to ćwiczyły. W Polsce skutek byłby o wiele większy. Porównałbym to drogowego przykładu: w 2012 roku oddano odcinek autostrady A2 między Warszawą a Strykowem, który przez kilka lat funkcjonował na zasadzie przejezdności, do dziś nie jest to rozliczone, bo trwa spór między wykonawcą a GDDKiA, a państwo… już pobiera opłaty.

I podobnie wygląda tutaj – mamy „przejezdność” systemu, państwo pobiera opłaty administracyjne, a niekoniecznie obywatel, który przyjdzie coś załatwić w tej instytucji zostanie obsłużony, bo może usłyszeć, że „państwo nie działa, proszę zadzwonić później”. Problemy związane z informatyzacją kraju to mina, którą bardzo trudno będzie ominąć.

not. Marcin Fijołek

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych