Sikorski nazywa "Die Welt" gazetą "życzliwą Polsce", ale zastrzega: "Skoro zdarzył się jej taki skandaliczny lapsus, to powinna się z niego wycofać"

Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

„Die Welt” powinien wprowadzić procedury, które wyeliminują ryzyko ponownego użycia zwrotu „polski obóz koncentracyjny” – ocenia marszałek Sejmu Radosław Sikorski.

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew obywatela Polski o ochronę jego dóbr osobistych wobec wydawcy „Die Welt” za użycie w tej gazecie w 2008 r. zwrotu „polski obóz koncentracyjny”. Wyrok jest nieprawomocny.

Gazeta „Die Welt” jest raczej życzliwa Polsce, ale skoro zdarzył się jej taki skandaliczny lapsus, to powinna się z niego wycofać i wprowadzić procedury, które uniemożliwią popełnienie takiego błędu w przyszłości

— powiedział Sikorski w czwartek dziennikarzom w Sejmie.

Odnosząc się do procesu, marszałek podkreślił, że jest to „precedensowa sprawa i próba przetestowania wymiaru sprawiedliwości”.

Polska zawsze będzie wspierać działania na rzecz prawdy historycznej

— zadeklarował marszałek Sejmu.

Sikorski przypomniał, że 15 lat temu, jeszcze jako wiceminister spraw zagranicznych, zaczął zajmować się sprawą używania w mediach określenia „polskie obozy koncentracyjne”.

MSZ przeanalizowało systemy prawne wielu krajów, bo każdy z nich ma inny sposób chronienia wolności słowa, odpowiedzialności za słowo. W niektórych krajach można dochodzić tego typu spraw przed komisjami etyki mediów, w innych są niezależni ombudsmani (niezależni urzędnicy, do których można się odwoływać w sprawie naruszenia praw i wolności jednostki po wyczerpaniu samodzielnych możliwości prawnych - przyp. red.), w jeszcze innych można to robić w sądach

— zaznaczył.

Sprawę przeciwko wydawcy „Die Welt” wytoczył Zbigniew Osewski; wniósł w pozwie, by sąd nakazał pozwanej spółce wpłatę miliona zł na cel społeczny oraz przeprosiny w głównych polskich mediach za naruszenie jego dóbr osobistych, jakimi są tożsamość i godność narodowa oraz prawo do poszanowania prawdy historycznej. Pozew poparła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która przyłączyła się do procesu.

Przyczyną pozwu było użycie przez niemiecką gazetę w 2008 r. zwrotu „polnische Konzentrationslager Majdanek” (zaraz po tym „Die Welt” opublikował przeprosiny). Osewski poczuł się dotknięty osobiście, bo jeden jego dziadek zmarł w niemieckim obozie pracy w Iławie, drugi był więziony w obozach w Niemczech. Powód uznał takie zwroty za przejaw niemieckiej polityki historycznej.

Według „Die Welt” użycie inkryminowanego zwrotu to „niezamierzona pomyłka”, a autorka tekstu miała na myśli tylko położenie geograficzne obozu i nie zamierzała przypisywać Polakom, że go założyli. Polscy pełnomocnicy pozwanej spółki przyznali, że używanie takiego „wadliwego kodu pamięci”, zwłaszcza przez niemieckie media, jest haniebne. Adwokaci kwestionowali jednak przed sądem, aby tożsamość narodowa czy prawo do poszanowania prawdy o historii narodu podlegały ochronie jako dobra osobiste z kodeksu cywilnego - chroniona jest zaś pamięć zbiorowa, o którą dba aparat państwa.

Czytaj również: Sąd oddalił powództwo ws. „polskich obozów koncentracyjnych”. To Polak poniesie koszty

AM/PAP


Oddzielmy prawdę od kłamstwa!

Polecamy wSklepiku.pl: „Chełmno. Pierwszy nazistowski obóz zagłady”.

Pierwsze obszerne opracowanie dotyczące obozu śmierci w Chełmnie (Kulmhof), oparte na szczegółowych badaniach archiwalnych i przedstawiające dzieje miejsca, które stało się modelem dla Auschwitz, Treblinki i innych machin zagłady.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.