Gazeciarze z „Wyborczej” manipulowali już nie raz. Mają w tym wielką wprawę. Jeszcze większą od Sienkiewicza

fot. wPolityce.pl/tvn24
fot. wPolityce.pl/tvn24

Co jakiś kanał, to wielogłosowa wrzawa na temat szefów służb, Sienkiewicza, podsłuchów na najwyższym agenturalnym szczeblu. I pełno pytań, na które na razie nikt nie ma odpowiedzi. Sienkiewicz się zaklina, że to wszystko jakaś paranoja, bo on, uczciwy urzędnik państwowy zasługuje wyłącznie na uznanie.

Urzędnik, owszem, ale nie państwowy, ale partyjny. Urzędnik partii zakłamanej mniej więcej w tym samym stopniu, co nieboszczka PZPR. Ani polska, ani zjednoczona, a tym bardzie nie robotnicza. Czyli co słowo, to oszustwo. PO jest dwuwyrazowa, lecz cała reszta zgadza się z PZPR.

Najbardziej się uśmiałem, gdy dyskutanci, domagając się wyjaśnień, powoływali się na wiarygodność gazety. Czy, do diabła, wszyscy już zapomnieli o manipulacjach Michnika i jego waletów we własnej sprawie? Prze pół roku trzymali nagranie Rywina w ukryciu, by wymusić korzystne dla siebie rozwiązanie biznesowe. W sprawozdaniu Jana Rokity z prac komisji śledczej jest wszystko czarno na białym. Michnik manipulował i niczego nie pamiętał. Co pytanie do niego, to przerażająca w pamięci pustka. Chcieli zmienić ustawę tak, by mogli kupić telewizję. A tu ściana. I dopiero wówczas sięgnęli po taśmy z Rywinem. Taki drobny szantażyk. Wart ileś tam milionów. A jak prawdziwie opisany…

A słynna, spreparowana przez gazeciarzy, afera w Komendzie Głównej Policji? To był rok 2005. Według nich, na samym szczycie policji ulokowali się mafiozi w mundurach, komenderujący zaprzyjaźnioną bandą przestępców, napadającą na wielkie ciężarówki wypełnione po brzegi sprzętem agd, głównie urządzeniami do klimatyzacji. Najdroższe z nich miały ponoć nawet schładzać atmosferę w pomieszczeniach najważniejszych dostojników Komendy Głównej. Przez dwa dni naczelni czerscy gazeciarze zaklinali się na wszelkie świętości, wszelkie dziennikarskie cnoty, prawość, dokładność i pracowitość, że wszystko jest stuprocentową prawdą, wielokrotnie sprawdzoną i niepodważalną. Chyba już na trzeci lub czwarty, musieli wszystko odwołać i ubolewać, że padli ofiarą podstępnych dwóch funkcjonariuszy, którzy wprowadzili ich w błąd, czyli inaczej powiadając, zrobili z nich idiotów. Bez większego trudu.

A bez trudu dlatego, że nikt, ani z autorów, ani gazeciarzy rządzących redakcją, nie pofatygował się, by cokolwiek sprawdzić. Dostali wiadomość, więc bez najmniejszej konfrontacji z rzeczywistością, wszystko puścili na maszyny rotacyjne. Miała być sensacja – była. Na pierwszą stronę – jakże inaczej! Z posady wyleciał wiceminister MSW odpowiedzialny za policję? Chyba na trzeci lub czwarty dzień po publikacji. Specjalnie go nie żal, bo to jeden z ówczesnych baronów SLD, postać raczej żałosna. Ale nie bardziej niż czereda, która doprowadziła do jego zwolnienia.

A o wiarygodności autora sensacji sprzed kilku dni w sprawie podsłuchów mogę powtórzyć, co już kiedyś napisałem. Kłamca i manipulator. I bez honoru, bo nawet za jawne kłamstwa nie potrafi przeprosić. W moich zapiskach na tym portalu można szczegóły znaleźć.

Byłbym nieszczery broniąc Sienkiewicza Bartłomieja. Swym zachowaniem przy stole, a zapewne i poza nim, na to nie zasłużył. Jednak warto pamiętać, kto go atakuje.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.