Wybory prezydenckie są już rozstrzygnięte, a partie polityczne walczą nie o prezydenturę, ale o wyniki w jesiennych wyborach. Tak uważa „znawca demokracji” Aleksander Smolar, prezes Fundacji im. Batorego. W jego ocenie mamy do czynienia z teatrem a nie walką wyborczą.
Mamy jednego kandydata, który zostanie prezydentem, obojętnie, czy w pierwszej czy drugiej turze, oraz kandydatów, których partie wystawiły, bo wymagało tego święto demokracji, jakim są wybory prezydenckie. To oznacza, że najważniejszą polityczną rozgrywką będą jesienne wybory parlamentarne i to będą faktyczne wybory. Więc wystawione są atrapy polityczne, czyli takie, które się nie skompromitują ani nie skompromitują prawdziwych partyjnych przywódców. Mamy tu trochę teatru, polityka jest wielkim przedstawieniem
— uważa Smolar. Swoje wynurzenia prezentuje w rozmowie z gazetą Michnika.
I jak się można spodziewać wiele miejsca poświęca się w tej rozmowie PiSowi i Andrzejowi Dudzie.
Zastanówmy się na przykład, co wyniknie z tego, że kandydat PiS Andrzej Duda otrzyma znacznie niższy wynik, niźli w sondażach uzyskuje Prawo i Sprawiedliwość? Będzie to oznaczało, że partia nie jest w stanie zmobilizować swojego zaplecza ani też zdobyć nowych wyborców. Bo Duda jest łagodniejszy, mniej radykalny niż jego mistrz i jeszcze miło się uśmiecha. To byłby bardzo zły prognostyk dla PiS - zapowiedź klęski wyborczej, a co za tym idzie, możliwość upadku formacji politycznej
— mówi zatroskany Smolar.
Na uwagę, że Duda może „uzyskać znacząco więcej głosów niż PiS albo wywrzeć dobre wrażenie na wyborcach”, wyjaśnia, że „jest mało prawdopodobne, że Andrzej Duda zyska znacząco więcej głosów niż PiS”. Ekspert Smolar jak widać wie wszystko…
Jeśli jednak wywrze (Duda – red.) dobre wrażenie na publiczności pisowskiej, jeśli jego kampania zostanie w gronie zwolenników partii uznana za odświeżającą, a równocześnie potwierdzającą tożsamość pisowską - to jej efektem będzie jeszcze głębsze odsunięcie w cień Jarosława Kaczyńskiego. Już teraz to widać, ale też w przypadku Kaczyńskiego nie jest to Sulejówek, z którego mógłby wrócić w chwale i zdobywając pełnię władzy. To jest odsunięcie się człowieka, który od dawna nie ma już nic do powiedzenia i który ma świadomość, że jego obecność na pierwszej linii może szkodzić kandydatowi. Obie te przyczyny mogą się zresztą ze sobą łączyć
— przekonuje rozmówca Pawła Wrońskiego.
Smolar prezentuje spójny pogląd: jak Duda zdobędzie mniej niż PiS ma zwolenników to źle, to zagrożenie dla PiSu, ale jak zdobędzie więcej to fatalnie dla szefa tej formacji. Jaki jasny przekaz…
Smolar dopytywany wskazuje jednak, że nie tylko przywództwo Kaczyńskiego może być zagrożone po wyborach.
Spójrzmy na innych kandydatów. Nie wiem, czy to wynik przypadku, PR-owskiej kalkulacji, oddolnego ciśnienia wyborców znudzonych starymi, nieciekawymi twarzami, ale najważniejsze partie, z wyjątkiem PO, która wspiera urzędującego prezydenta, wystawiły kandydatów młodych: PiS - Andrzeja Dudę, SLD - Magdalenę Ogórek, a PSL wskazał Adama Jarubasa, o którego programie wiemy najmniej. Efekt tego może być zupełnie niespodziewany dla patronów tych kandydatów. Ta sytuacja może doprowadzić do wielkiego fermentu. Być może ci politycy, którzy biorą udział w kampanii jako kandydaci, albo inni partyjni „młodziacy” dokonają wielkiej przemiany pokoleniowej. Nie jest wykluczone, że oglądamy ostateczne odejście „pokolenia niewoli”, pokolenia przełomu 1989 r., ze sceny politycznej
— tłumaczy Smolar.
I znów analizuje działania PiSu.
Do tej pory Andrzej Duda był kompletnie przezroczysty. Jego: „Hallo, jestem!” musi być dosłyszane, musi skonstruować swoją tożsamość, udowodnić, że istnieje ktoś o tym nazwisku, kto nie jest przywódcą „Solidarności”. Stąd taki język, że „usiedzieć nie może”, takie „ach, jaki jestem dzielny”, „jaki zdecydowany”. Podkreśla, że się wywodzi z tradycji, ale równocześnie - jaki jest nowoczesny. Ważne, że potrafił nawiązać do całej tradycji pisowskiej. To mu się w znacznej mierze udało. Jego przemówienie pokazuje ewolucję PiS, która jest obecnie źródłem kryzysu tej partii, ale która może być w przyszłości jej szansą
— mówi Smolar i dodaje:
PiS porzuca dziś dużą część sztafażu z lat 90. i czasów IV RP. Przemówienie Dudy, pomijając wątki biograficzne, było normalną mową przedstawiciela partii opozycyjnej. Język jest zupełnie inny.
Na uwagę Wrońskiego, że zdziwiło go, iż Duda nie mówił na konwencji o „spisku smoleńskim” Smolar rozjaśnia wątek:
Spisek to jest esencjonalny sposób widzenia świata przez ludzi PiS. I wszelkie spiski, które widział PiS, zlały się po kwietniu 2010 r. w jeden wielki spisek smoleński, który w sposób niedopowiedziany sugerował, że Putin razem z Tuskiem zamordowali prezydenta Kaczyńskiego. Ten jeden wielki spisek ma jednak wadę: badania pokazują, że nie działa na większość wyborców. Dlatego Duda, który chce zdobyć trochę nowych wyborców, o tym nie mówił. Niedawno zresztą PiS usiłował wykreować kolejną spiskową teorię o fałszowaniu wyborów. Nie udało się. W to społeczeństwo też nie wierzy.
Jak widać Smolar przywiązanie Smolara do chłodnej analizy politycznej jest tak samo wielkie jak jego przywiązanie do prawdy. Fakt, że badania pokazują, że Polacy chcą znać prawdę o Smoleńsku, bo wersja rządowa jest dla nich zupełnie nie wiarygodna, zdaniem Smolara nie mają znaczenia. On ma inne badania. Podobnie jest z szafowaniem tezami, że ktoś oskarża Tuska i Putina o wspólne zamordowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś jesteśmy na etapie badania, czy w Smoleńsku doszło do zamachu czy katastrofy lotniczej. Ten etap jest dziś blokowany przez władzę, która uznaje, że wszystko wie. PiS chce badać, a nie wiedzieć z góry wszystko. Zdaje się jednak, że najciekawsza jest uwaga Smolara dotycząca sfałszowanych wyborów. Jeśli prezes Fundacji im. Batorego nie wie co robi podległa mu instytucja, to może wart mu przypomnieć, że Fundacja im. Batorego chciała przebadać, czy wybory samorządowe były rzetelne i dlaczego było tak wiele nieważnych głosów. Niestety PKW nie zgodziła się na przekazanie kart do głosowania. I kto tu zatem hołduje spiskowym teoriom? Zdaje się, że ci, których nadzoruje Smolar.
Analityk i komentator ma szczególnie opinie, ale głównie zajmuje się krytykami rządu.
PiS uprawia dziś normalną demagogię partii opozycyjnej. Krytykuje, że Polski nie ma w negocjacjach dotyczących Ukrainy, ale gdyby była, to oskarżałby obecną władzę, że wzięła udział w Monachium. Brutalna, populistyczna, ale normalna działalność opozycji. W tej partii nie ma już korpusu parareligijnych idei trafiających do ludzi, którzy uważają, że dzieje im się zło. To słabość, bo świadczy o kryzysie formacji, która była formacją ideologiczną. Może ostatnią taką partią. Ale to też źródło siły, bo atakując obóz rządzący, a jest za co atakować, może zdobywać zwolenników z różnych stron
— tłumaczy.
Co ciekawe, kampanii Bronisława Komorowskiego dwóch komentatorów, Paweł Wroński i Aleksander Smolar, poświęcają znikomą część rozmowy. Na uwagę, że nie ma o czym mówić jeśli chodzi o kampanię Komorowskiego Smolar wskazuje:
Zapewne jego ludzie popełnili błąd, nie doceniając tego, że społeczeństwo spodziewa się, iż kampania będzie spektaklem, że trzeba docierać do wyborców z atrakcyjnym przekazem. Nie wiem, dlaczego tyle razy prezydent podkreślał wysokie poparcie, jakim się cieszy, bo to demobilizuje wyborców. Myślę, że ludzie, którzy go otaczają, skorygują szybko ten kurs.
Wroński wskazuje, że Komorowskiemu „nie wypada brać udziału w ‘teatrze wyborczym’”.
I chyba nie tego od prezydenta oczekujemy. Wysoko oceniam jego prezydenturę, była to prezydentura rozsądku i stabilizacji. Zresztą już w przeszłości dowodził, że potrafi zachować rozsądek, umiar, kierując się tym, co Zbigniew Herbert nazwał „kwestią smaku”. To przecież on w 2005 r., gdy w PO niemal wszyscy małpowali PiS, powiedział, że „Polski szkoda”. Jako jedyny w PO sprzeciwił się przyjęciu ustawy o WSI, bo dostrzegał, czym to grozi
— tłumaczył Smolar.
I sufluje prezydentowi:
Chciałbym, aby Bronisław Komorowski doprowadził szybko do stworzenia wokół siebie zaplecza intelektualno-politycznego, które byłoby źródłem kreatywnych i promodernizacyjnych idei. Chciałbym, by Komorowski je popularyzował jako przywódca obozu nowoczesnej Polski. A siłą swojego autorytetu oraz inicjatywami ustawodawczymi zmuszał rząd, większość parlamentarną oraz całą klasę polityczną do liczenia się z nimi.
Czytając wywiad gazety z Czerskiej można się jednak zadziwić. Jest sens wytykać błędy konkurentom Bronisława Komorowskiego, jeśli jest on tak wspaniałym kandydatem i ma zapewniony wyborczy sukces? Czyżby redakcja Michnika marnowała czas swoich czytelników…
wrp
Nowy numer „wSieci” już w kioskach! A w nim m.in.o narkotykowych ekscesach polskich elit, wywiad z Borysem Tarasiukiem, byłym ministrem spraw zagranicznych Ukrainy i uczestnikiem pomarańczowej rewolucji, nowe ustalenia w sprawie katastrofy smoleńskiej, a także o ozdobnej funkcji Donalda Tuska.
„wSieci” - Największy konserwatywny tygodnik w Polsce w sprzedaży także w formie e-wydania.
Więcej na:http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/235125-smolar-prezydentura-komorowskiego-pelna-rozsadku-i-stabilizacji-mamy-jednego-kandydata-ktory-zostanie-prezydentem-ale-ta-kampania