Szymański: Popisem hipokryzji jest wyżywanie się na Orbanie. On nie robi niczego innego niż Francja czy Niemcy. NASZ WYWIAD

Fot. PAP.Rafał Guz
Fot. PAP.Rafał Guz

wPolityce.pl: „Będzie Budapeszt w Warszawie” - tak kilka lat temu mówił Jarosław Kaczyński, popierając działania premiera Victora Orbana na Węgrzech. Tę scenę przypominają tzw. media mainstreamowe, informując przy tym, że prezes PiS odmówił ostatnio spotkania z premierem Węgier w związku z jego relacjami z Rosją. Czy to nie jest brak konsekwencji?

Konrad Szymański, były europoseł PiS: Dwa lata temu broniliśmy Victora Orbana nie za jego dzisiejszą prorosyjską politykę, ale z uwagi na kroki, które podjął w polityce krajowej. Jego decyzje wywoływały bardzo niesprawiedliwy atak na forum Unii Europejskiej. Przypomnę, że Orbana atakowano za dekomunizację sądownictwa i za zmiany w konstytucji, które szły w kierunku lepszej ochrony tradycyjnej rodziny. My podtrzymujemy nasze stanowisko, w sprawie tych decyzji Orbana nic się nie zmieniło. Sytuacja, z jaką mamy do czynienia ostatnio, to natomiast zupełnie inna sprawa. Nowe otwarcie Orbana w polityce względem Rosji jest dla nas nie do przyjęcia. Uważamy, że w tej sprawie Orban robi błąd.

To nie jest niespójny przekaz?

Nasze stanowisko jest klarowne. Orban nie jest członkiem PiS, tylko premierem innego kraju i europejskim kolegą partyjnym PO i PSL. Mam na myśli Europejską Partię Ludową. W polityce Orbana widać decyzje i pomysły, które są pozytywne, ale w sprawie Rosji premier Węgier się myli.

Może zatem Jarosław Kaczyński powinien, jak premier Kopacz, spotkać się z Victorem Orbanem  i powiedzieć mu prosto w twarz, co sądzi o kontaktach z Putinem?

Sądzę, że Victor Orban doskonale rozumie na czym polega pęknięcie w polityce środkowoeuropejskiej, w związku z konfliktem na Ukrainie, a także w związku z roszczeniami Rosji wobec tego regionu. Orban sam wybiera własną ścieżkę dla Węgier, która polega na kooperacji, na znalezieniu miejsca w rosyjskiej strefie wpływów. My nigdy nie pójdziemy tą ścieżką. On o tym wie i dlatego na dziś nie mamy o czym rozmawiać. Mamy inny poważniejszy problem. Pęknięcie w Europie Środkowej, ten swoisty „pogrzeb Grupy Wyszehradzkiej” wynika bowiem m.in. z lekceważenia przez Unię interesów naszego regionu. Z drugiej strony to również pokłosie abdykowania Polski z tworzenia polityki środkowoeuropejskiej, która byłaby w stanie zespolić interesy wszystkich tych krajów. Rząd od paru lat utrzymuje, że polityka środkowoeuropejska polega na wyścigu, kto szybciej zamelduje się pod drzwiami Urzędu Kanclerskiego w Berlinie. To jest jeden z ważnych powodów, dla którego kraje środkowoeuropejskie uznały, że współpraca regionalna z nami nie ma sensu.

Co to oznacza dla Polski i Europy Środkowej?

Wydaje się, że najwyższy czas, by rząd Polski zastanowił się, jak traktuje Europę Środkową i dlaczego ją w całości stracił. Dziś Polska w ważnych sprawach nie ma sprzymierzeńca w naszym regionie. Jesteśmy osamotnieni. Oznacza to duże osłabienie naszej pozycji w Unii Europejskiej.

Może należy przemyśleć nie tylko politykę regionalną, ale i stosunek do Unii? Przecież nie jest tajemnicą, że Niemcy czy Francja prowadzą, jak Orban, politykę realizującą ich interesy, a nie unijne…

My zrobimy wszystko, by w Unii zasadę solidarności podnosić, jej bronić i ją współtworzyć. Jednak nie będziemy zamykali oczu na fakt, że z tą zasadą w UE jest dziś bardzo źle. W tym sensie popisem hipokryzji jest wyżywanie się akurat na Orbanie. On nie robi niczego innego niż Francja czy Niemcy przez długie lata. On wybiera własną drogę relacji z Rosją. Kiedy budowano Nord Stream, który jest dużo poważniejszym i zrealizowanym planem bilateralnej kooperacji z Rosją, która uderza w solidarność europejską, nie słychać było proporcjonalnych reakcji i błazeńskich deklaracji o „ruganiu”, czy „stawianiu do pionu”. Orban nie robi więc niczego innego niż politycy niemieccy czy francuscy. PiS zachowuje tę samą dozę krytycyzmu w przypadku Niemiec, Francji i Węgier. Rządzący powinni przemyśleć, czy stać ich na taką zrównoważoną reakcję wobec wszystkich, którzy osłabiają zasadę unijnej solidarności.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych