Prof. Żurawski: Celem Rosji jest koncert mocarstw w Europie. Putin musi skompromitować NATO. NASZ WYWIAD

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

wPolityce.pl: Były szef MON Jan Parys mówił ostatnio, że gdy kryzys ukraiński przekroczy linię Dniepru, w Polsce powinna być ogłoszona mobilizacja. Wiemy, że na Ukrainie trwają walki, a terroryści, wspierani przez Rosję, zdobywają kolejne tereny. Kiedy sytuacja na Ukrainie wymusi na polskich władzach działania przygotowujące nas na wojnę?

Dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Wydaję mi się, że już wyjście działań wojennych poza Donbas, wymusi na Polsce odważne decyzje. Gdy wojna obejmie kolejną prowincję ukraińską, a obejmie, będziemy musieli działać. Taka sytuacja jest niemal pewna, ponieważ wysyłane obecnie przez Zachód sygnały, być może nieświadomie, są dla Putina zachętą do kolejnej fazy agresji. A zatem już powinniśmy przeprowadzać intensywne przygotowania do wejścia w tę sytuację. Jednak niestety nie należy na to liczyć. Mamy rok wyborczy i jest jasne, że nikt w tym czasie nie narzuci na obywateli żadnych ciężarów dotyczących przygotowań militarnych. Sądzę więc, że wejdziemy w ten kryzys zupełnie nieprzygotowani, bez opracowanych środków zaradczych.

Wiadomo, że wiodącą rolę w wojnie na Ukrainie pełni strona rosyjska. Choć wojna toczy się wiele kilometrów od polskich granic, graniczymy przecież z Rosją na północy. Czy obwód królewiecki można traktować jako inny obszar niż reszta Rosji?

Oczywiście mamy do czynienia z jednym i tym samym krajem. Jego struktura wojskowa jest jednolicie i centralnie dowodzona i wykona każde polecenie, jakie otrzyma.

Jak zatem obwód królewiecki powinien być traktowany przez polski rząd?

Nie sądzę, by akurat ten region był zręczny politycznie, jako miejsce rozpętania kolejnej agresji. Jeśli Rosja będzie chciała poszerzać walki, będzie działać w innych regionach. Ważne, by zrozumieć co jest celem strategicznym Rosji i Putina. Nim nie jest ani Donbas, ani Dobalcewo, ani Krym. Realnym celem rosyjskim jest de facto wytworzenie w Europie przyzwolenia na koncert mocarstw. To musi zakładać rozbicie jedności i mechanizmów transatlantyckich. Rosja musi zatem wykazać, że NATO jest papierowym tygrysem, co właściwie już nastąpiło. Osłabienie Unii, wykazanie fasadowości Sojuszu pozwoli Moskwie na wytworzenie koncertu mocarstw w Europie. To właściwie już się stało. Widać to w czasie negocjacji normandzkich czy mińskich. Przy pomocy tych rozmów główne mocarstwa europejskie są kompromitowane. Nie są w stanie zapewnić wykonania porozumień, które firmują. Dziś widać, że powstrzymanie Rosji wymaga rekonsolidacji Zachodu i przywrócenia dominacji amerykańskiej w Europie. Niemcy i Francja rozumieją ten dylemat, ale nie chcą podjąć tej decyzji. One bowiem nie są zagrożone.

A Amerykanie są zainteresowani objęciem takiej dominacji?

Sądzę, że Amerykanie zaczynają sobie tego życzyć, ale mają słabe przywództwo polityczne. Z tego wynika kolejne niebezpieczeństwo. Putin wie, że USA za Obamy mają słabego prezydenta, więc Rosja musi swoją grę wykonać do roku 2017. Moskwa będzie więc niecierpliwa, jej się musi zacząć spieszyć. Kryzys będzie przebiegał więc znacznie szybciej niż nam się zdaje. Polska zaś planuje swoją gotowość za 15 lat. To nie ma sensu, więc na czekający nas kryzys nie zdołamy się przygotować. Szczególnie, że prezydent, premier i ministrowie nie prowadzą akcji mobilizacji społeczeństwa, tylko wręcz przeciwnie: demobilizują Polaków. Trudno więc wzywać do ponoszenia ciężarów, i to istotnych na rzecz zwiększenia obronności, czy też do przywrócenia poboru.

Kwestia poboru zdaje się w ogóle tematem tabu w Polsce. Powszechność armii należy rozważyć?

Wszyscy zgadzają się, że armia ma problemy niedoboru rezerw osobowych, ale każdy boi się powiedzieć, że jedynym sensownym rozwiązaniem jest nie mobilizacja grup paramilitarnych czy leśników, ale przywrócenie szkolenia wojskowego obywateli. Pobór ze względów politycznych, wyborczych został zawieszony przez Platformę. Ta decyzja nie miała podstaw merytorycznych. To przecież działo się już po agresji Rosji na Gruzję. Już wówczas sytuacja geopolityczna nie sprzyjała takiej decyzji. Nie mam niestety złudzeń, że interes narodowy będzie w tym roku ważniejszy niż interesy wyborcze. Nie spodziewam się, by Polska cokolwiek uczyniła w związku z rosnącym zagrożeniem.

W wypowiedziach ludzi władzy zdarza się słyszeć ostatnio, że Rosja rzeczywiście jest groźna. Jednak natychmiast dodają oni, że Putin nie odważy się przekroczyć granicy NATO. Pan jest tego pewien?

Nie mam tej pewności. Sądzę, że właśnie będzie odwrotnie. Jak mówiłem, celem Moskwy nie jest objęcie kontrolą fragmentu Ukrainy. Jednym z celów jest cała Ukraina, ale ważniejsze jest przemodelowanie stosunków międzynarodowych w kierunku koncertu mocarstw. A żeby Rosja mogła w nim grać i mieć znaczącą rolę, musi nastąpić zerwanie powiązań transatlantyckich. To wymaga osłabienia powagi NATO. To znaczy, że Putin musi uderzyć w Sojusz w taki sposób, by nie spotkało się to z reakcją Paktu.

Czyli jednak Rosja naruszy granice Sojuszu?

Pytanie co to znaczy dziś „przekroczyć granice NATO”. Putin nie wyda dywizjom pancernym rozkazu do marszu na państwa bałtyckie. Tego nie zrobi, póki nie będzie miał pewności, że NATO się rozpadło. Jednak Putin może na przykład ubrać swoich ludzi w mundury, przypiąć im polskie flagi i wysłać jako „zielone ludziki” na Litwę. Tam będą udawać polskich powstańców na Wileńszczyźnie. Pamiętajmy, że na Ukrainie liderzy rebeliantów byli kolejno autochtonami Krymu, Donbasu, Naddniestrza. Oni mogą być i z Wileńszczyzny. A wtedy będziemy mieli poważną sytuację.

Zdaje się jednak, że już nikt w to nie uwierzy.

To nie jest takie ważne. W polityce wystarczy chcieć w coś uwierzyć. Ci, którym będzie wygodnie, przyjmą tezę, że mamy do czynienia z konfliktem wewnętrznym, jak między Grecją i Turcją, a zatem nikt nie powinien się wtrącać. Do tego dojdą zapewne jakieś prowokacje medialne, pokazujące w całej Europie Polskę jako ksenofobiczny i antyrosyjski kraj pełen fundamentalistów. Rosjanie będą w stanie na potrzeby swojej akcji wytworzyć w Europie fałszywy obraz Polski, który umożliwi Moskwie prowadzenie działań. Być może dojdzie do jakichś ataków bombowych itd. Na tym tle Rosja będzie prowadziła swoje działania przeciwko Sojuszowi. Zapewne uruchomi również liczne pacyfistyczne środowiska na Zachodzie. Zawsze można obudzić również narrację znaną z wojen w byłej Jugosławii.

Jaką narrację?

Wtedy wskazywano, że komunizm zamroził nacjonalizmy, więc po jego zakończeniu one będą się budzić. Taką propagandę Rosja zdoła prowadzić, bo ma poważne narzędzia. Nie będziemy w stanie się przed nią bronić. Termin „przekroczenie granic NATO” jest dziś na tyle ogólny, że niewiele mówi. Nie będziemy mieli do czynienia z przekroczeniem granic, jak w 1939 roku. Jednak już wywołanie destabilizacji i udowodnienie, że NATO stało się bezradne, jest realne. Pamiętajmy o mniejszości rosyjskiej w krajach bałtyckich, która może również zostać wykorzystana. Można się spodziewać, co w tej sytuacji będzie się działo w Niemczech czy Francji. Zapewne społeczeństwa tych krajów będą bardzo negatywnie reagować na konfrontacyjne nastawienie ich krajów wobec Rosji. A przecież tam będą w najbliższym czasie wybory. Cała Europa jest podatna na wstrząsy, które Rosja będzie mogła inspirować. Ta sytuacja będzie się rozstrzygała w ciągu najbliższych lat. To idzie w bardzo groźnym kierunku…

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.