Kandydat milionów Polaków jest traktowany jakby go nie było. Mamy do czynienia z jednym wielkim zakłamaniem
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Piotr Gliński.
wPolityce.pl: Andrzej Duda ma na koncie udaną konwencję wyborczą. Teraz pora na kolejne wyzwania. Czy ten etap kampanii będzie trudniejszy dla kandydata PiS-u?
Prof. Piotr Gliński: Nie tylko ten etap jest trudny dla Andrzeja Dudy. Cała kampania oznacza zmaganie się z poważnym problemem, jakim jest brak dostępu do mediów głównego nurtu. Żyjemy w takiej ćwierćdemokracji, gdzie środki masowego przekazu są zmonopolizowane przez jedną opcję polityczną, a kampania wyborcza nie jest sprawiedliwa i uczciwa, ponieważ głównie opiera się na zakłamaniu i manipulacji. Już na samym początku mieliśmy do czynienia z krytyką prekampanii Dudy. Pojawiały się głosy, że kandydat PiS jest niewidoczny, a jego działania niemrawe. Te oceny były bardzo niesprawiedliwe, ponieważ cokolwiek robił Duda – wszystko było przysłaniane. Wystarczy wspomnieć świetną konferencję, na której tłumaczył, że prezydent powinien zająć się sprawami górników wskazując, które artykuły Konstytucji o tym mówią. To w ogóle się nie przebiło! Podobnie było w przypadku konferencji o służbie zdrowia.
Konwencja została jednak zauważona.
To prawda. Konwencja przebiła się ze względu na olbrzymią koncentrację środków i rewelacyjny przekaz. Wszystko grało, a kluczową rolę odegrał kandydat PiS, który znakomicie zaprezentował się wraz ze swoją rodziną. Był to jednak wyjątek w systemie polityczno-medialnym, w jakim funkcjonujemy. Czasami coś się przebije, ale na co dzień mamy do czynienia z przemilczaniem działań Andrzeja Dudy.
Podobną taktykę obrał prezydent Bronisław Komorowski, który unika debaty i odmawia swoim kontrkandydatom doświadczenia…
To tylko kontynuacja taktyki obranej na początku. Wspomniana technika polega na tym, że jeżeli obóz władzy nie jest w stanie podjąć wymiany argumentów, to unicestwiają przeciwnika - ma go nie być. Konwencja przebiła się do mediów, ale generalnie Dudy ma nie być. Obóz władzy za pośrednictwem mediów lansuje tezę, że jest tylko jeden główny kandydat, choć wszyscy doskonale wiemy, że w decydującej rozgrywce liczy się dwóch kandydatów – prezydent Bronisław Komorowski i Andrzej Duda. Ta praktyka dotyczy różnych aspektów, zarówno tych PR-owskich jak i merytorycznych. Nie usłyszymy zachwytów dziennikarzy głównych mediów nad narciarskimi umiejętnościami Andrzeja Dudy, podobnie jak nie usłyszymy jego postulatów. To oznacza syzyfowa pracę polityków PiS. Kandydat milionów Polaków jest traktowany jakby go nie było. Dlatego trudno oceniać kampanię, skoro główny rywal prezydenta nie jest pokazywany przez media. Mamy do czynienia z jednym wielkim zakłamaniem. Jesteśmy skazani tylko na przebłyski normalnej kampanii, bo nie możemy liczyć na przestrzeganie standardów. W normalnej demokracji mielibyśmy przecież do czynienia z debatami, które stanowią sól demokracji. A jak ludzie mają wybierać, skoro nie mogą porównać kandydatów w bezpośredniej dyskusji?
Może w takim razie Andrzej Duda powinien skupić się na spotkaniach w terenie, co czynił do tej pory? Przy takiej taktyce trudno jednak o zwycięstwo…
Osobiście jestem zwolennikiem budowania społecznych by-passów. To bardzo dobrze, że Duda objeżdża Polskę. Wiem, że na takie spotkania przychodzą ludzie. Na szczęście nie są to spotkania tylko z elektoratem PiS-owskim, ale trzeba być cały czas aktywnym również w bardziej zdemokratyzowanych mediach, mam tu na myśli internet. Trzeba również pobudzić szersze poparcie obywatelskie. Wiem, że wiele środowisk organizuje się oddolnie i jest to jakaś droga.
Czy ma Pan na myśli rolników?
Musimy pamiętać o tym, że prezydent powinien reprezentować całe społeczeństwo, a nie poszczególne grupy. Według mnie większa uwagę należy przywiązać do lokalnych społecznych komitetów poparcia. Takie środowiska powstają i wiem, że w tym kierunku zostaną podjęte działania.
Z Pańskich słów bije spory pesymizm…
Owszem, to prawda. W tym przypadku zachowuję pesymizm, ponieważ znam ten system, który jest oparty na interesach. Ludzie władzy nie pozwolą na dopuszczenie do debaty autentycznego głosu. To bardzo trudny przeciwnik. Natomiast jeśli uda się zbudować obywatelskie by-passy przez bezpośredni kontakt z wyborcami, ożywienie i dialog z tym oddolnym ruchem społecznym, to jest szansa nie tylko na drugą turę, ale również na zwycięstwo. Komorowski ucieka i będzie uciekał zasłaniając się systemem, instytucjami i wszystkim, co go otacza. To, że popełnia jakieś gafy nie ma znaczenia, bo nie mamy debaty. W II turze Komorowskiemu będzie trudniej uciekać od merytorycznej dyskusji. To podstawowy cel kandydata PiS-u – doprowadzić do II tury. Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to Andrzej Duda wygrałby w pierwszej turze.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/234154-prof-glinski-gdybysmy-zyli-w-normalnym-panstwie-to-andrzej-duda-wygralby-w-pierwszej-turze-nasz-wywiad