Ostatnia parada Tomaszewskiego, czyli kto w końcu został spłuczką?

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Jan Tomaszewski – legenda polskiego futbolu, człowiek, który zatrzymał Anglię, ale nie potrafił zatrzymać samego siebie w drodze na dno konformizmu i żenady.

Tak od jutra powinny wyglądać krótkie biogramy znakomitego bramkarza, wielkiego fana Jarosława Kaczyńskiego i jego partii, który dziś posłużył obrażanej przez siebie od lat Platformie Obywatelskiej jako spłuczka w toalecie. Spłuczka – piszę nieprzypadkowo, wszak sam Tomaszewski nazywał tak właśnie partię rządzącą jeszcze niedawno. Dziś zaś jego zadaniem było zaanonsowanie premier Kopacz przed jej konferencją z „nowym otwarciem” – jako Joannę D’Arc polskiej polityki, która „wzięła sobie na garb zaniechania poprzednich ekip” i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej…

Przykra to historia i smutna jak każda, w której główny bohater najpierw wypina w stronę przeciwników goły tyłek (gest w końcu dość piłkarski), a potem biegnie w podskokach przez całe boisko, by ich w tenże organ całować bez zabezpieczenia.

Ponury swąd braku kręgosłupa unosił się zresztą nad Tomaszewskim już od wczoraj, kiedy wystąpił w jednej z telewizji u boku senatora PO, Andrzeja Persona. Czy to wtedy właśnie przybił „deal” z partią rządzącą? Wiele na to wskazuje, bo dziś to właśnie nazwisko Persona pojawiło się w kontekście „transferu Tomaszewskiego”. Kto je ujawnił? Ano ten, który gorąco popiera wejście pana Janka do PO - Stefan Niesiołowski. Nie wiem, jak czuje się były bramkarz, mając dziś za orędownika człowieka, który Tomaszewskiego i jego kolegów z PiS obraził więcej razy niż ten wybronił sytuacji „jeden na jednego”.

Teraz Niesiołowski mówi, że od dawna „darzył pana Janka wielką sympatią”. Jakże to się szybko zmienia u takich ludzi, wystarczy obcałować cztery litery, a już zapomną, czym chwilę wcześniej pluli na całującego.

Panie Janku, od siebie, w swoim własnym imieniu, jako kibica, choć nie Pańskiego, bo na Wembley byłem za mały, a potem już Pana w piłce nie było – żegnam Pana na Pańskiej nowej drodze życia bez wielkiego żalu, a nawet z pewną radością. Pewnie, że nie należy się cieszyć z cudzego nieszczęścia, a za takie uważam Pana dzisiejszy coming out jako faceta bez charakteru i nabiału.

Ale myślę sobie, że Pana skrajna zupełnie ksenofobia, chamskie teksty wobec ludzi, którzy, owszem nie urodzili się w Polsce, ale Polskę reprezentowali na światowych stadionach, Pana wulgarne ataki na dawnego kumpla z boiska, Grzegorza Latę – zestawione z Pana żenującym lizusostwem wobec innego kumpla, choć już nie z Pana reprezentacji, Zbigniewa Bońka – to wszystko sprawiało, że wstyd było za Pana nie tylko mnie, ale i wielu innych fanom futbolu. Jeśli więc o mnie chodzi – nie będę wzorem „zdradzonych” kibiców gwizdać po dzisiejszym „transferze” na Pana widok.

Zresztą – jaki widok, przecież jeden Niesiołowski im w zupełności wystarczy. Miłego grzania. Ławki oczywiście.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.