Zbiorowa hipnoza. Czy tylko wielki biznes - i to niekoniecznie polski - ma prawo do szczególnej troski rządu i mediów?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Protesty rolników, strajki w kopalniach i pikiety „frankowiczów” to dobry moment, by zauważyć niezwykłą skuteczność formatowania poglądów Polaków na tak podstawowe kwestie, jak prawa obywateli, rola związków oraz cel i sens istnienia rządu w suwerennym państwie.

Praktycznie wszyscy o strajkach, protestach i pikietach piszą dokładnie tak samo; „protestujący domagają się od państwa pomocy (!?)” oraz wszyscy tak samo pytają; „czy państwo pomoże(!) rolnikom, górnikom, frankowiczom” (tu wstaw kolejną, dowolną grupę). W wersji bardziej radykalnej pytanie brzmi - „czy rząd ulegnie (!) roszczeniom górników, rolników, frankowiczów” etc. W łagodnej wersji „protestujący domagają się” tego i tamtego, w radykalnej - „kolejne grupy zgłaszają swoje nieuzasadnione roszczenia”.

Czy aby na pewno wszyscy jesteśmy przekonani, że państwo i jego rząd są po to, by „pomagać”, lub „nie pomagać” protestującym? A może mamy rząd i nasze własne państwo po to, by rządzący merytorycznie, uczciwie i odpowiedzialnie rozwiązywali realne problemy swoich obywateli? Może za to im płacimy i po to ich wybieramy?

Bo jeśli druga odpowiedź jest prawdziwa, to chciałabym czasami przeczytać i usłyszeć, że: „rolnicy, górnicy i frankowicze (etc.) domagają się rozwiązania przez rząd takich i takich problemów”, (a nie pomocy). A „rząd, minister, premier, (do wyboru) monitoruje i diagnozuje zgłaszane problemy i proponuje następujące rozwiązania” lub - z takiego i takiego powodu nie podejmie żadnych działań.

Czy obywatele demokratycznego państwa mają prawo do werbalizacji własnych interesów, czy też prawo to zastrzeżone jest tylko dla polityków i ludzi wielkiego biznesu? I czy interesy pracowników zawsze są „egoistycznymi roszczeniami”? A może czasami są częścią naszych wspólnych narodowych i obywatelskich interesów- jak w przypadku lasów państwowych, demografii, bezpieczeństwa energetycznego, bezpieczeństwa żywnościowego, bezrobocia etc.

Dzisiaj język komunikacji społecznej jednym słowem - „roszczenia” - odbiera pracownikom i rolnikom prawo do sygnalizowania społecznych i gospodarczych problemów. I tak tkwimy w tej zbiorowej hipnozie, w której pracownik to tylko „niechciany koszt” gospodarczej działalności a działacz związkowy to politykier wykorzystujący „nieuzasadnione roszczenia” pracowników dla kariery. Rolnik był i ma pozostać „balastem procesu modernizacji”.

I tylko wielki biznes, i to niekoniecznie polski, rozsiadł się na miejscu dawnej „przodującej klasy robotniczej” i jako „chodząca doskonałość” ma prawo do szczególnej troski rządu i mediów. Nic dziwnego, że w tak opisywanej przez media rzeczywistości rząd coraz bardziej przypomina Agencję Ochrony Interesów - własnych i swojego biznesowego zaplecza.

Pozornie, język komunikacji to owoc dyskusji i debaty toczonej przez dziennikarzy, komentatorów i ekspertów. Ale jeśli wszyscy mówią językiem, w którym „ukryty” przekaz jest dokładnie taki sam, to mam prawo pytać, przypadek to, czy socjotechnika?

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych