Możliwe, że Ogórek to wydmuszka, ale w takim razie Komorowski jest zbukiem

Fot. Youtube.pl;Youtube.pl
Fot. Youtube.pl;Youtube.pl

Zajadłość, z jaką rządowe media drobiazgowo lustrują życiorys Magdaleny Ogórek, budzi refleksję i jednocześnie pozostawia niedosyt. Biografia polityczna kandydatki SLD na prezydenta jest bowiem krótka jak inicjał, w odróżnieniu od Bronisława Komorowskiego, którego droga polityczna jest długa i obfitująca  w „momenty”. Tymczasem w tychże mediach kariera Komorowskiego opisywana jest paradoksalnie bardzo „po łebkach”. Podaje się wyłącznie suche fakty, terminy, instytucje, w których się udzielał i gremia, w których uczestniczył. A przecież to on jest głównym faworytem do prezydentury i to właśnie on powinien być prześwietlony do najdrobniejszej kosteczki swojego politycznego organizmu.

W książce „Anatomia przypadku” (Robert Krasowski, Jan Rokita) jest charakterystyczny passus na temat Komorowskiego, a mianowicie, że jest on prawie zawsze pomijany we wszelkich wspomnieniach czy debatach o najnowszej historii i polityce. Krasowski pisze wprost: „O nim się zawsze zapomina”. Czyż to nie jest intrygujące, że człowiek z takim dorobkiem formalno-instytucjonalnym w polityce, jak Komorowski, nie pozostawił po sobie żadnego wartego przypomnienia osiągnięcia, inicjatywy wartej wzmianki, nie był inicjatorem żadnej ważnej zmiany w najnowszych dziejach?

A mamy  do czynienia z politykiem, który od 1991 do 2010 był posłem wszystkich kadencji; wiceministrem obrony narodowej w trzech rządach, a potem ministrem; wicemarszałkiem Sejmu, marszałkiem tegoż, a w końcu prezydentem państwa. Był członkiem kilku partii rządzących. Zatem Komorowski jest na szczytach władzy od początku transformacji, już w 1989 roku został szefem gabinetu Aleksandra Halla w rządzie Mazowieckiego. No i po tym wszystkim, po tych splendorach i faworach; funkcjach i urzędach, o Komorowskim się zawsze zapomina, gdy mowa o merytorycznej polityce.

Jest to o tyle fascynujące, że z drugiej strony mamy do czynienia z niewyobrażalnymi wpadkami merytorycznymi obecnego prezydenta. Ta fala wpadek oczywiście ustała, gdy odcięto go od spontanicznych wystąpień, gdyż skala kompromitacji była zatrważająca dla sponsorów jego kariery. Katastrofalne dla każdego polityka byłyby wypowiedzi choćby na temat wydobycia gazu z łupków, rzekomego ustalania kursu złotego przez Radę Polityki Pieniężnej czy pomylenia deficytu budżetowego z długiem publicznym. Tymczasem dla Komorowskiego to jest po prostu norma.

Przy czym proszę zwrócić uwagę  na różnorodność i wachlarz merytorycznych wpadek Komorowskiego – są tam i budżet, i polityka zagraniczna, Unia Europejska i uprawnienia prezesa NBP, konstytucja i bezpieczeństwo narodowe, a nawet bieżące kwestie gospodarcze, jak choćby sławetne łupki gazowe. Nie wspominając już o jego nieustającym poparciu dla szkolonych przez sowietów agentów, kierujących w swoim czasie Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Takie szerokie spektrum niewiedzy i obcesowego ignorowania polskiej racji stanu nie daje po prostu szans na przypadek.

Podstawowe błędy w elementarnych dla polityka kwestiach oznaczają niezbicie, że Komorowski nie ma i najpewniej nigdy nie miał zwyczaju wchodzić w meritum żadnego problemu, z jakim miał do czynienia jako prominent władzy na kolejnych szczeblach. Gdyby to robił, to niejako mimowolnie posiadłby wiedzę na temat elementarza na tym szczeblu władzy państwowej, na którym jest obecnie.

Na każdym stanowisku i nie tylko w polityce, trzeba uczyć się także w biegu. Przy okazji rozwiązywania problemów nabywa się wiedzę i doświadczenie, poznaje stan prawa, instytucje i procedury. To normalna kolej rzeczy, zwłaszcza w polityce. Widać jasno, że takiej umiejętności nie posiadł Komorowski. Bo jego niewiedza to jest elementarna wiedza nawet nie dla polityka, ale także dla obserwatora sceny politycznej.

Dlatego uprawnionym wydaje się przypuszczenie, że Komorowski całe polityczne życie woził się na plecach asystentów, zastępców, różnych wice-, kompetentnych podwładnych oraz zwierzchników, itp, itd. Jednak życie, również polityczne, podobnie jak kij, ma dwa końce i nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, z której strony się znajdziemy w wyniku splotu nieprzewidzianych okoliczności. Komorowski zmuszony do częstych publicznych i spontanicznych wystąpień, gubi się z powodu strukturalnej ignorancji.

Mamy zatem prezydenta, który nie rozumie pojęcia deficytu budżetowego, a z powodu przewlekłego, systemowego nieuctwa jest zdany na łaskę i niełaskę podpowiadaczy, doradców. Także na wpływy zewnętrzne. On bowiem w kompletnie infantylny sposób pojmuje świat wokół siebie, swoją władzę, obowiązki oraz prawa i jest w tym pojmowaniu autentycznie oraz do bólu szczery. Jako prezydent oczekuje, że wszystkie inne urzędy będą się z nim zgadzać, gdyż zgoda buduje, jak to głosił w czasie swojej kampanii wyborczej. I on to myślał z przekonaniem i głęboką wiarą w słuszność swoich słów – zgoda  z prezydentem Komorowskim buduje, a niezgoda z prezydentem Komorowskim rujnuje.

Pisze się w rządowych mediach, że doktorat Magdaleny Ogórek jest lichy, ona sama to „produkt doktoropodobny”, a jej droga polityczna to „wydmuszka”. Całkiem możliwe. Ale zastanówmy się w takim razie, co oni by napisali (gdyby mogli) o człowieku, któremu pracę magisterską pisała żona z teściem? A Bronisław Komorowski piastował potem najwyższe urzędy w państwie, lecz na żadnym z nich niczego ważnego nie dokonał. Ba! Nawet nie miał nic ciekawego do powiedzenia.

I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego o Komorowskim zawsze się zapomina, gdy jest mowa o polityce na serio. Jest idealną marionetką stworzoną  do sterowania zza kulis sceny politycznej. Produkt czekoladopodobny albo zgoła zbuk.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.