Niezaproszenie krewnych rotmistrza Witolda Pileckiego na uroczystości w Auschwitz to nie wpadka. To skandaliczne niedopatrzenie, podszyte w najlepszym razie głupotą. W interesie Polski jest walka z dwoma fałszywymi stereotypami. Z jednym jakoś walczyć się udaje – ze zmiennym szczęściem. Z tym mianowicie, że był to „polski obóz koncentracyjny”. Od kilku już lat na to sformułowanie starają się reagować polskie placówki dyplomatyczne i polskie media; w tym kontekście dziwne, że wciąż się ono uparcie pojawia.
Drugi stereotyp to ten, że w Auschwitz ginęli wyłącznie Żydzi. Owszem, Żydów zginęło najwięcej, ale ogromną grupę stanowili polscy więźniowie polityczni. Trudno sobie wyobrazić lepszą okazję do przypomnienia o tym i lepsze symboliczne postaci temu celowi służące niż św. Maksymilian Kolbe oraz rtm. Pilecki. Jest kompletnie niepojęte, dlaczego postać rotmistrza – sama w sobie ciekawa, barwna, nieprzeciętna, wziąwszy pod uwagę cały jego życiorys – nie stała się jednym z najważniejszych symboli dzisiejszych obchodów. To pytanie można skierować i do Kancelarii Premiera, i do Kancelarii Prezydenta RP, i do dyrekcji muzeum w Auschwitz, które odpowiadało za zaproszenia. Wytłumaczenia są generalnie dwa: albo to tragiczna nieświadomość historii i tego, jak powinniśmy wykorzystywać swoje atuty w tym względzie, albo po prostu zła wola.
Jednak wyjaśnienie, jakie w sprawie niezaproszenia krewnych rotmistrza zaprezentował na konferencji prasowej Piotr Cywiński, dyrektor muzeum, kwalifikuje go do natychmiastowej dymisji.
Zapraszaliśmy głownie byłych więźniów. Zgłaszały się do nas setki a nawet tysiące osób chętnych do udziału w uroczystościach, a w namiocie w którym odbędą się główne uroczystości jest tylko kilkaset miejsc. Jeśli ktoś się zgłosił, staraliśmy się zmieścić. Trudno, byśmy wybierali do kogo wysłać zaproszenie, do kogo nie.
Te słowa są albo świadectwem porażającej głupoty, albo porażającej arogancji, albo porażającej złej woli. Albo wszystkiego razem, choć w przypadku dyrektora muzeum, którego treścią jest historia niemieckiego obozu zagłady, trudno uwierzyć w ignorancję. Trudno także uwierzyć, aby dyrektor nie rozumiał, że choć oczywiście wszystkim więźniom należy się szacunek i pamięć, to było wśród nich jednak kilku absolutnie wyjątkowych. Jednym z nich był właśnie Witold Pilecki, a podczas uroczystości jego potomkowie powinni mieć status VIP-ów.
Nie wiem, jakie motywy naprawdę kierowały panem Cywińskim. I, prawdę mówiąc, niewiele mnie to obchodzi. Wiem, że wkrótce po zakończeniu uroczystości powinien z hukiem wylecieć ze stanowiska.
————————————————————————————————
Do nabycia w naszej księgarni!
Książka Krzysztofa Trackiego skupia się na mało znanej czytelnikom i badaczom części życia Witolda Pileckiego - jego młodości. Autor porządkuje obraz przeszłości bohatera i stawia między innymi pytania o rolę i związek historii rodowej z późniejszymi postawami „ochotnika do Auschwitz”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/231446-kpiny-pana-cywinskiego-ws-niezaproszenia-rodziny-rotmistrza-arogancja-glupota-czy-zla-wola-efekt-powinien-byc-prosty-dymisja-dyrektora