Dr Chwedoruk: „Jeśli rzecznikiem będzie silny polityk PO, to znaczy, że Ewa Kopacz jeszcze dużo może”. NASZ WYWIAD

PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell

wPolityce.pl: Mówi się, że dymisje w najbliższym otoczeniu pani premier to efekt walki frakcji w Platformie, albo nawet spisku knutego w kancelarii prezydenta przeciwko pani premier, albo też czyszczenie otoczenia przed trudną, podwójną kampania wyborczą. Jak pan rozumie odejście rzecznika, doradcy i szefowej gabinetu Ewy Kopacz?

CZYTAJ TAKŻE: PiS: „Zaplecze panie premier się sypie”. PSL: „Doszło do wypadku przy pracy”. Dyskusja po dymisjach współpracowników Ewy Kopacz

Dr Rafał Chwedoruk, politolog UW: Nie należy tego rozpatrywać w kategorii spisku i wzajemnej infiltracji przez różne frakcje w PO. Myślę, że ta sytuacja jest pochodną porażek, które pani premier zanotowała w ostatnich tygodniach. Porażek marketingowych, ale także poważniejszych - na polu politycznym. Przede wszystkim jest to skutkiem sytuacji z górnikami. Nie ma dla mnie wątpliwości, że pani premier podejmując decyzję o uchwalaniu ustawy w której jest użyte słowo „likwidacja” wiedziała, że musi spowodować konflikt społeczny i konflikt polityczny ze związkami zawodowymi. Miała przygotowany jakiś plan, po tylu latach demokracji polityka nie jest już jedną wielką improwizacją. Ten plan polegał na tym, że zostanie wywołany nagły spór, w finale którego pojawi się pani premier jako z jednej strony lider reform, a z drugiej umiarkowany polityk wrażliwy i skłonny do kompromisu.

Co miało być celem tej operacji?

Celem miało być oczywiście wzmocnienie pozycji premier Kopacz w obrębie obozu władzy, pokazanie wyborcom i działaczom partii, co jest szczególnie istotne przed wyborami, że to Ewa Kopacz ma być twarzą tego obozu i, że należy się konsolidować wokół niej. Tak, by po ewentualnych zwycięskich wyborach prezydenckich dla Bronisława Komorowskiego nie okazało się, że to ośrodek prezydencki ma pełnię władzy.

Ale ten plan się nie udał?

Tak, ten plan się nie udał. Pani premier trochę przeliczyła się z siłami swojego zaplecza. Została przede wszystkim źle zdiagnozowana sytuacja i nie doceniono skali możliwego poparcia dla górników. Nie udało się, tak jak wielokrotnie w czasach Donalda Tuska, dokonać stygmatyzacji oponentów czyli górników. I zamiast przedstawić się jako silny, wrażliwy polityk, pani Ewa Kopacz przedstawiła się jako polityk, który odważył się użyć słów „likwidacja” a propos kopalń, czyli zapewne miejsc pracy. Zobaczyliśmy też panią premier jako polityka momentami bezradnego wobec wielopoziomowego politycznego konfliktu. A w polityce tak już jest, że winni są w jakiś sposób rozliczani. Przy tej okazji premier Kopacz pokazała partii kogo ona uważa za winnego tych niepowodzeń cedując to na swoje marketingowe zaplecze.

Ale czy zrzucając winę na swoje najbliższe otoczenie, nie przyznała się przypadkiem do własnego błędu? Nie zaatakowała samej siebie?

Oczywiście, że tak, ale w tym momencie Ewa Kopacz nie miała wyjścia. Punktem odniesienia jest kwestia wyborów prezydenckich. Wyobraźmy sobie, że w pierwszej turze wygrywa Bronisław Komorowski, a notowania Platformy i Ewy Kopacz są na dotychczasowym poziomie. Wtedy to, czy Ewa Kopacz zostałaby formalnie szefem PO i prezesem Rady Ministrów nie miałoby żadnego znaczenia. Faktycznie ciężar władzy spadłby na ośrodek prezydencki i tych ludzi wewnątrz Platformy, którzy są mu bliscy, jak Grzegorz Schetyna czy Tomasz Siemoniak. A za chwilę będą przecież układane listy wyborcze do parlamentu, a to jest jedna z najważniejszych decyzji nie tylko w polskiej polityce. Kto ma ten symboliczny długopis zatwierdzający te listy, ten ma realną władzę. Nie sądzę, żeby w tej hipotetycznej sytuacji, kiedy mielibyśmy silnego prezydenta i słaby rząd, Platforma chciała jeszcze orientować się na Ewę Kopacz jako lidera. Wtedy polityce związani z prezydentem mogliby żądać od niej praktycznie wszystkiego. I właśnie o to, o uniknięcie takiego scenariusz ta gra się toczy. Ewa Kopacz chce pokazać, że mamy w obozie władzy dwóch silnych przywódców, ją i Bronisława Komorowskiego. Póki co, Ewa Kopacz tę rozgrywkę przegrywa. Wyobrażam sobie zatem taką sytuację, że po wyborach prezydenckich będziemy mieli pana prezydenta Komorowskiego, który będzie wyrastał ponad cały obóz władzy, a w tym obozie będzie co najmniej dwóch liderów, np. Grzegorz Schetyna i Ewa Kopacz.

Czyli faktyczny podział władzy?

Tak, w tej sytuacji musieliby się podzielić władzą, a mówiąc jeszcze precyzyjniej, obóz skupiony wokół zwolenników byłego premiera Donalda Tuska, znacznej części tej władzy musiały się pozbyć.

Plan na najbliższe dni dla Ewy Kopacz to musi być jednak otoczenie się jakimś gronem zaufanych ludzi. Kto to może być? Mówi się, że rzecznikiem może być Małgorzata Kidawa - Błońska, a doradcą np. Michał Kamiński. To możliwe?

Ewa Kopacz może liczyć przede wszystkim na polityków, którzy wszystko zawdzięczają Donaldowi Tuskowi, ponieważ oni nie mogą odmówić. Oni walczą o polityczne życie, dla nich każda możliwość uzyskania jakiejkolwiek pozycji jest ważna. Oprócz wymienionych przez pana nazwisk są też inne osoby całkowicie uzależnione od kierownictwa Platformy. Np. Sławomir Nitras, czyli polityk który przegrał lokalną rozgrywkę w zachodnipomorskiem, gdzie był na marginesie.

Toczy się też spór wokół tego, czy funkcja rzecznika jest ważna. Jest?

Do tej pory wybór rzecznika był podyktowany zazwyczaj względami marketingowymi. Czy lepiej wybrać samodzielnego polityka? Czy może kogoś spoza świata polityki, jakiegoś technokratę? Tym razem jest inaczej. To, kto zostanie rzecznikiem będzie bardzo istotnym sygnałem. Jeśli to będzie jakaś znacząca postać z wnętrza Platformy, to oznaczałoby to, że Ewa Kopacz jeszcze dużo może. Natomiast jeśli to będzie ktoś o dużo słabszej pozycji, to znaczyłoby, że te osoby, które w wewnętrznych sporach popierały Donalda Tuska, powoli przestają uznawać Ewę Kopacz za główny podmiot decyzyjny. To byłby ich czas oczekiwania na rozwój wypadków, możliwe, że nawet dryfu w kierunku przeciwników Ewy Kopacz. Stąd właśnie taka z pozoru drugorzędna sprawa, jak wybór rzecznika może być przepowiednią tego, co się stanie.

Rozmawiał Marcin Wikło

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.