Nie zgadzam się z kolegami krytycznie oceniającymi największą partię opozycyjną za jej zbyt cichą postawę wobec tzw. buntu górników.
Problem w tym, że słów Jarosława Kaczyńskiego media mainstreamowe nie nagłaśniają, bo przecież w dzisiejszej Polsce nieważne, co mówi polityk, ale jaką opcję reprezentuje. A Kaczyński podczas wizyty na Śląsku mówił wyraźnie:
Górnicy to być może najpotrzebniejsza klasa zawodowa w Polsce z punktu widzenia interesu całego narodu. Węgiel jest polskim skarbem. Dziś ktoś, kto nie dysponuje takim skarbem, naraża się na zależność energetyczną. Nie ma dziś bezpiecznego państwa na świecie, które nie znajduje swojego patentu na energetyczną niezależność. Jesteście teraz Polsce bardzo potrzebni, bo efekty waszej pracy są odczuwalne dla całej polskiej gospodarki.
Prezes PiS odniósł się też do słów politycznej konkurencji. I komentował:
Polskie górnictwo nie jest przeszłością. Mówiono o Śląsku, że jest ciężarem dla Polski, tymczasem jest dokładnie odwrotnie
— przekonywał Kaczyński.
Kiedy patrzymy dzisiaj na Ukrainę, na zdarzenia ostatnich tygodni, to widzimy wyraźnie, jak bardzo istotny wpływ na losy nawet wielkich narodów, na ich niepodległość, ma ich status energetyczny.
Czy to nie są wyraźne poglądy na górnictwo i jego rangę? Czy nie są nimi ostatnie słowa Kaczyńskiego?
Można powiedzieć, że jeszcze Polska nie zginęła, póki wy jesteście. I polski węgiel. To jest prawda, dedykuję ją wszystkim sceptykom, którzy chcieli postawić krzyżyk na polskim górnictwie
—zakończył prezes PiS.
I co, czy ktoś zamieścił choćby fragmenty tego przemówienia na portalu czy w serwisie informacyjnym? Zaskoczę Państwa – owszem, zamieścił. A nawet mocno je lansował. Ale tylko dlatego, że są to w istocie słowa Donalda Tuska sprzed roku, a ja pozwoliłem sobie na drobny żart, by udowodnić, jak bardzo zakłamana jest polityka Platformy Obywatelskiej i jej premierów.
W tym samym bowiem czasie, jak przekonuje Jarosław Gowin, premier Tusk doskonale zdawał sobie sprawę z autentycznej kondycji polskiego górnictwa i zmian, jakich wymaga, by choćby połowa z jego tradycyjnie okrągłych i pustych jak dzwon tekstów miała szansę zmienić się w realia. A jednak nie robił nic, by nie narażać resztek swej gasnącej popularności, bez których stołek w Brukseli dostałby inny uczynny. Mało tego – chciał całe „to bagno” (jak według Gowina nazywał sytuację w górnictwie) zostawić PSL!
Wiele to mówi nie tylko o skrajnym zakłamaniu partii rządzącej i predyspozycjach Tuska do roli męża stanu, ale także o jego lojalności wobec nadstawiających mu cztery litery ludowców. Jakoś ich jednak mi nie szkoda. Szkoda za to, że nigdy już chyba nie poznamy taśm, które spowodowały dymisję Tuska i jego szybkie „odseparowanie się od tego syfu” oraz „bagna”, w którym bez zmrużenia oka zdecydował się utopić „polski skarb”, jak nazywał węgiel na uroczystym obiedzie po wspólnej z górnikami mszy świętej.
Powtórzę pytanie tytułowe: czy topienie „polskiego skarbu” w bagnie kłamstwa to jeszcze propaganda, czy już zdrada?
Dziś ufają Tuskowi unijni parlamentarzyści. Skonać można ze śmiechu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/230434-czy-topienie-polskiego-skarbu-w-bagnie-klamstwa-to-jeszcze-propaganda-czy-juz-zdrada