Magdalena O. - strzał dziwaczny, ale kłopotliwy dla konkurencji

PAP/Jacek Turczyk/Rafał Guz
PAP/Jacek Turczyk/Rafał Guz

Wystawienie Magdaleny Ogórek jako kandydatki SLD na Prezydenta RP nie da się opisać jednym zdaniem. Ani jednobrzmiącą opinią.

Z pewnością nie jest to przypadek wystawienia słodkiej idiotki. Nie jest więc tak, że wybitna uroda kandydatki maskuje jej totalny brak powagi. Magdalena Ogórek wypowiada się sensownie i sprawnie w dziedzinie swojej bezpośredniej kompetencji – historii Kościoła. A ponieważ historia Kościoła to historia sporej części dziejów Europy i praktycznie całych dziejów państwowych Polski, przeto pani doktor – siłą rzeczy - prezentuje dużą kulturę ogólną.

W sprawach, na których się niezbyt dobrze zna, ma za to odwagę i sporo zdrowego rozsądku. Nazywa po imieniu liczne nierozwiązane problemy współczesnej Polski: prekariat dotykający głównie młodych; nadzwyczajne skomplikowanie prawa, uniemożliwiające korzystanie z niego przez zwykłych obywateli bez pomocy jego egzegetów; luki w systemie obrony terytorialnej – rzecz niesłychanie ważna w kontekście agresji rosyjskiej na Ukrainę przy pomocy „zielonych ludzików”; biurokratyzacja i wysokie podatki dławiące przedsiębiorczość.

Do tego kandydatka jest młoda, energiczna i wielkiej urody - w tym sensie jest niespodziewanie dobrą wizytówką SLD. Powiedziałbym, że niezasłużenie dobrą wizytówką SLD, bo zrywającą z wizerunkiem partii ludzi wywodzących się z PRL-u, albo ludzi nie mających odwagi stawiania dobrych diagnoz problemów współczesnej Polski. W tym sensie Leszek Miller zaskoczył swoich przeciwników spoza SLD i tych z SLD. Wszyscy oni mają teraz z Magdaleną Ogórek pewien kłopot.

Z drugiej jednak strony trudno nie zauważać, że kandydatka przyjęła taktykę ucieczki od szczegółów i od trudnych pytań (niekiedy dosłownie, jak w niedzielę, kiedy po prostu odmówiła odpowiedzi na jakiekolwiek pytania dziennikarzy). Zapewne jest więc tak, że w wielu swoich diagnozach nie czuje się pewnie. Daje tu o sobie znać jej brak doświadczenia, to że nie pełniła żadnej funkcji z wyboru w życiu publicznym. O tyle więc mają rację ci, którzy twierdzą, że nie da się jednym susem przeskoczyć kilku etapów kariery politycznej. Nie będąc najpierw radnym, posłem, wysokim urzędnikiem albo ministrem nie da się sensownie kandydować na urząd Prezydenta RP. Co by bowiem nie mówić o ograniczeniu kompetencji głowy państwa w Polsce, prezydentowi nie przystoi nie znać mechanizmów państwowych. A Magdalena Ogórek najwyraźniej ich nie zna. Stąd na przykład śmiałe – zbyt śmiałe – hasło zmiany całego prawa w Polsce. Komisje kodyfikacyjne z lat 30-tych, na których przykład powołuje się kandydatka, też nie przygotowały nowej kodyfikacji całego prawa, a jedynie w zakresie prawa cywilnego i karnego. To było ogromnym przedsięwzięciem i chwała tamtym luminarzom prawa za ich pracę. Ale pomysł p. Ogórek tak, jak został przedstawiony, tchnie jakimś entuzjazmem dyletanta. Gdyby głębiej pogrzebać, znalazłoby się tego dyletantyzmu więcej.

Z pewnością Leszek Miller miał pomysł nietuzinkowy. Wystawienie przez partię byłych komunistów postępowej katoliczki (sytuującej się ideowo gdzieś w okolicach ks. Sowy  i o. Dostatniego), wystawienie przez partię spadkobierców PRL-u zwolenniczki zreformowanego kapitalizmu, wystawienie przez partię starszych mężczyzn młodej kobiety, to ruch frapujący.

Ale jeśli ta kandydatka miałaby ambicję walki o druga turę, musiałaby jeszcze tego i owego się nauczyć, i to w trybie ekspresowym.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.