wPolityce.pl: W swoim wpisie na twitterze wskazał Pan na ciekawą zależność. Miastami, w których znajdują się likwidowane przez rząd kopalnie, rządzą prezydenci niezwiązani z PO. Platforma jest tam w opozycji. To ma Pana zdaniem znaczenie?

Jerzy Polaczek: Wskazałem jedynie na fakty. Wydaje się jednak, że cała sprawa ma wymiar nie tylko symboliczny, skoro we wszystkich miastach, którym likwiduje się kopalnie, rządzą niezależni prezydenci. Tam Platforma jest w opozycji. Tak jest w każdym z miast. Nie dopatrywałbym się w tym jakiegoś makiawelicznego spisku, ale ma to swoje znaczenie. I wskazuje na to wiele osób mieszkających na Śląsku.

Gdyby sytuacja była inna, te kopalnie miałyby w Pana ocenie szanse?

Trudno powiedzieć. W tej sprawie brak bowiem w ogóle racjonalności. Przecież zakłady, które mają zostać likwidowane, odnowiły ostatnio koncesje, podpisały kontrakty, mają zasoby gwarantujące utrzymanie produkcji i pełnej zdolności wydobywczej. W kopalni Brzeszcze z kolei po dwóch pożarach zmodernizowano zakład, kupiono za niemal 40 mln złotych instalacje odmetanawiania, która poprawia parametry bezpieczeństwa.

Jednak rządowi mimo spieszno do likwidacji tej m.in. kopalni. Koalicja jeszcze w tym tygodniu chce przyjąć ustawę w tej sprawie. Jak Pan ocenia to tempo?

Rząd działa bardzo pospiesznie, nie licząc się ani ze związkowcami, ani opozycją, ani ekspertami. Ustawa w tej sprawie jest procedowana w sposób urągający zasadom legislacji. W ciągu zaledwie kilku dni PO złożyła do tej ustawy 16 poprawek, a posiedzenie w ich sprawie zakończyło się po godzinie trzeciej w nocy. To można ocenić jedynie w jeden sposób: Śląsk nie zasłużył sobie na taką hańbę, by w nocy, naprędce koalicja przeforsowywała rozwiązania decydujące o losie tysięcy ludzi, które będą oddziaływały na około 1,5 mln Polaków. Z punktu widzenia Śląska to jest hańba dla władz.

Rozmawiał Stanisław Żaryn