Gen. Polko: Zagrożenie ze strony Rosji jest realne. Polsce zagraża jednak dywersja, a nie inwazja. NASZ WYWIAD

Fot. Kremlin.ru
Fot. Kremlin.ru

**wPolityce.pl: Andriej Iłłarionow, były doradca Władimira Putina, w rozmowie z „Plusem Minusem” mówił, że decyzja o dalszej inwazji na Zachód została już w Rosji podjęta. W jego ocenie atak na Polskę jest kwestią czasu. Co Pan sądzi o tych tezach?

Gen. Roman Polko: Podchodzę do tych wypowiedzi z dystansem, ponieważ Iłłarionow to człowiek, który gra jakąś swoją grę. Nie chcę wnikać w jego interesy i cele. Dziwię się jednak, że poważna gazeta publikuje takie opinie bez jakiegoś komentarza, czy własnej oceny. Zabrakło choćby dociekliwych pytań, co Putin miałby na tym ugrać, jaki miałoby to sens, jak Rosja wyobrażałaby sobie okupację i utrzymanie takich terenów. Wejść wszędzie można, ale pytanie ile to kosztuje, jak utrzymać takie tereny. Przecież to Rosja mogłaby stracić najwięcej na takiej decyzji.

Dlaczego?

Ten kraj jest pogrążony w kryzysie, a rozszerzenie inwazji na kraje Europy Środkowej łączyłoby się przynajmniej z izolacją, powszechnym potępieniem, czy wydatkami związanymi z siłami ekspedycyjnymi. To jest w mojej ocenie absurdalna teoria. Realność tych planów jest mała. Trudno w nich widzieć sens.

Pytanie tylko, czy to wystarczy? Może Putin się nie przejmie brakiem sensu tego planu?

Pamiętajmy, że jednak ostatnie działania Putina, starego KGBisty, mają sens. On się kieruje logiką. Zajęcie Krymu, utrzymywanie Ukrainy w stanie chaosu, bez przejmowania odpowiedzialności choćby za Donbas – to wszystko ma jakiś sens. Przejmowanie choćby kolejnego kawałka ukraińskiej ziemi byłoby dla Kremla zbyt kosztowne, zaś utrzymywanie chaosu jest ważne, by Kijów nie miał szans na wejście do NATO czy UE. To oznacza, że Sojusz będzie odsunięty od granic Rosji.

Wiemy, że Rosja prowadzi tzw. wojnę hybrydową. Czy ten typ działań może być stosowany w kolejnych obszarach?

Nie jestem zwolennikiem tego terminu. Pamiętajmy, że to nie jest wynalazek XXI wieku. Działania o charakterze dywersyjnym, z wykorzystaniem tzw. V kolumny prowadzone były od dawna. Trudno wręcz znaleźć sytuację, w której tego typu działania nie były wykorzystywane przy okazji prowadzonej wojny. W tym nie ma nic specjalnego. Szczególnie, że jak spojrzymy na sytuację w Donbasie, to zobaczymy, że działania dywersyjne to jedno, zaś w praktyce to siły lądowe mają decydujące znaczenie na froncie.

Czy to oznacza, że tzw. wojna hybrydowa Polsce też nie zagraża?

To, co Polsce zagraża i z czym należy się liczyć, to zagrożenie dywersją. Działania o charakterze dywersyjnym nam zagrażają. Jednak nie mówię o zielonych ludzikach, jak na Krymie. Takie działania nie muszą się wiązać z jakąś zmasowaną akcją dużych oddziałów czy mniejszości rosyjskiej. To nie liczebność, ale determinacja ma znaczenie. Pod przykryciem choćby aktów terroru, czy walki o interesy mniejszości czeczeńskiej w Polsce Rosja może wprowadzać elementy chaosu. Widzieliśmy ostatnio we Francji, że nawet trzy zdeterminowane osoby mogą wywołać ogromne zamieszanie i zdestabilizować cały kraj. Wystarczy niewielka grupa dywersantów rosyjskich, a pamiętajmy, że Rosja ma w szeregach armii polskojęzycznych żołnierzy sił specjalnych. Rosja jest w stanie pozyskać, namierzyć i prowadzić działania dywersyjne. W ten sposób może namieszać poważnie w Polsce. To jest realne zagrożenie dla Polski.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.