Choć nazwisko „Marcinkiewicz” wśród większości normalnych ludzi budzi zażenowanie, były premier jest mainstreamowi potrzebny w roli autorytetu. Z zapałem godnym Stefana Niesiołowskiego chętnie rzuca się Jarosława Kaczyńskiego.
Intymne życie Kazimierza Marcinkiewicza tabloidy śledzą już od 5 lat. Wszystko zaczęło się w styczniu 2009 roku, gdy „Super Express” opublikował zdjęcia b. premiera, który u jubilera wybierał pierścionek zaręczynowy. Niczego nieświadomy, pozbawiony instynktu samozachowawczego, albo po prostu niezbyt mądry Marcinkiewicz, dziennikarzom, którzy do niego zadzwonili z pytaniem co robił w sklepie jubilerskim szczerze przyznał:
Zamierzam zmienić swoje życie. Moja obecność w sklepie była związana właśnie z tymi zmianami.
To był początek spektakularnego upadku polityka.
W tamtym czasie, o swoje nowej wybrance Marcinkiewicz mówił chętnie:
Jest wspaniała, ambitna i kieruje się w życiu jasnymi zasadami.
Dla „nowej” partnerki zostawił Marcinkiewicz żonę i czwórkę dzieci. Szeroka publiczność mogła „ukochaną” Kazimierza poznać lepiej dzięki filmikowi, w którym „Isabel” zachęcała:
Kazimierz, pamiętaj: szczerym być.
Dziewczyna liczyła wtedy, że pokaże ją „Szkło Kontaktowe”, bo ma fajną, tą, no…koszulkę.
Wygląda na to, że to pięcioletnie, żenujące „love story” właśnie dobiega końca.
Kaz się wyprowadził. Dostałam kopa w d…
wyznała Isabel. Dziś to już nie Marcinkiewicz opowiada o swoim życiu. Chętniej robi, to pani Iza. Z przyjemnością zapełnia tabloidy swoimi zwierzeniami. Może dlatego, że się uzależniła od bycia celebrytką, może w ten sposób się mści, a może za swoje wynurzenia dostała pieniądze. Tak czy inaczej zdradziła niedawno „SE”, że
Kaz to taki mapet, (…) Znam go od podszewki. On nie jest dobrym człowiekiem. Jest fałszywy, dwulicowy.
Czyli powiedziała właściwie to, co każdy normalny człowiek wie przynajmniej od 5 lat. I choć nazwisko „Marcinkiewicz” budzi wśród większości Polaków najzwyczajniejsze poczucie żenady i powinno być dawno zapomniane przez wszystkich szanujących się dziennikarzy, to jednak „Kaz” chętnie jest zapraszany do najważniejszych programów publicystycznych. Wszystko dlatego, że nie ma takiej platformerskiej bzdury, której „Kaz” by nie pochwalił i takiego oszczerstwa pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, którego nie mógłby wypowiedzieć. „To jak mam dziś opluć Kaczyńskiego” - mógłby spokojnie ustalać, z zapraszającym go dziennikarzem Marcinkiewicz.
Jarosław Kaczyński oszukuje warszawiaków
—- bronił HGW Marcinkiewicz.
Jarosław Kaczyński wtedy zrobił pierwsze miejsce w okładkach. Miał największą liczbę okładek, wyprzedził nawet Dodę
-– mówił były premier broniąc sesji Ewy Kopacz w „Vivie!”.
Kaczyński trzymał nad Hofmanem parasol ochronny
— komentował aferę madrycką.
Nie życzę Polsce, aby Jarosław Kaczyński był premierem
— ostrzegał przed wyborami.
Kopacz to kłopot Kaczyńskiego, on ma do kobiet szczególną atencję
— mówił, po zaprzysiężeniu Ewy Kopacz na premiera.
Jak długo „Kaz” będzie „kopał w d…” Jarosława Kaczyńskiego, tak długo będzie na niego popyt. Choćby nawet pokazał kolejną „miłość życia” i nawet jeśli u większości Polaków wyzwala po prostu uśmiech politowania.
—————————————————————————————————-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „wSieci”!
Tygodnik dostępny również w wersji elektronicznej!
Wejdź na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html i wybierz jedną z trzech wygodnych opcji zakupu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/229480-nazwisko-marcinkiewicz-budzi-dzis-glownie-zazenowanie-ale-kaz-i-tak-bedzie-ekspertem-mainstreamu