Isabel obnaża polityczne plany Marcinkiewicza. I apeluje: "Polacy! Już nigdy na niego nie głosujcie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Kazimierzowi Marcinkiewiczowi nie będzie łatwo wrócić do wielkiej polityki. Tym bardziej, że teraz może mu w tym skutecznie przeszkodzić Isabel - kobieta, która czuje się przez niego skrzywdzona. „Tak nieszczera, obłudna, interesowna osoba nigdy nie powinna zajmować stanowisk politycznych. (…) Polacy! Już nigdy na niego nie głosujcie — apeluje młoda żona Marcinkiewicza w rozmowie z Super Expressem.”

W kolejnej części swojej tabloidowej spowiedzi Isabel zdradza plany swojego męża.

Kaz chce wrócić do polityki i założyć partię. Sam na pewno tego nie zrobi. Od wielu miesięcy rozmawia o tym z Michałem Kamińskim (43 l.) i Romanem Giertychem (44 l.). Oni doskonale wiedzą, że Kaz jest bardzo sterowalny. Więc ta współpraca jest im na rękę

— wyjaśnia.

Nie ma najlepszego zdania o talentach politycznych swojego męża.

Pan G. to władza dla władzy, pan K. to politykowanie, bo dobrze się czuje w kombinowaniu. A Kaz to taki mapet, marionetka do sterowania, któremu trzeba powiedzieć, co ma robić, i będzie to robił

— opowiada.

Do tej pory wyżej wymienionej trójce nie udało się zdziałać zbyt wiele.

Kiedyś bardzo często się spotykali. Kilkanaście miesięcy temu o mało nie ogłosili decyzji o powstaniu partii. Ale według tego, co mówił Kaz, pan G. się wycofał, bo dokładnie policzył, że potrzeba za dużo pieniędzy. Zamiast partii założyli Instytut Myśli Politycznej. Kiedyś poznałam pana G. Wiele razy się widzieliśmy, np. na urodzinach Michała Kamińskiego. Nawet się ze mną nie witał. Niektórym kultura osobista nie po drodze. Bardzo negatywnie go odbieram

— ocenia.

Wspomnienia Isabel potwierdzają wnioski, jakie na podstawie telewizyjnych wystąpień Marcinkiewicza może wyciągnąć niemal każdy widz - chodzi o jego ogromne parcie na szkło.

I w Anglii, i po powrocie do Polski często dzwonili do niego dziennikarze. Od razu poznawałam, czy rozmawia z kobietą, czy z mężczyzną. Są dziennikarze, którym nigdy nie odmawia, np. gdy do TVN 24 zaprasza go pewna atrakcyjna, wysoka dziennikarka

— dodaje Isabel.

A jeśli media nie dzwoniły przez kilka dni, to się bardzo irytował. Kiedyś go zapytałam, dlaczego tak często chodzi do telewizji, a on mi na to odparł, że robi to, bo oni chcą go wymazać z historii

— relacjonuje.

Jak twierdzi, Marcinkiewicz „ciągle sprawiał wrażenie, jakby cały czas był premierem” i denerwował się, kiedy to ona była zapraszana do telewizji.

Prawie co dzień wpisuje w wyszukiwarce swoje nazwisko. Jak znalazł coś negatywnego, to chodził nabuzowany

— zdradza.

Podkreśla, że zna Marcinkiewicza od podszewki.

On nie jest dobrym człowiekiem. Jest fałszywy, dwulicowy. Jak mówi stare przysłowie: modli się pod figurą, a ma diabła za skórą

— ocenia.

Nigdy nie powinien wrócić do polityki. Przez to, że potrafi tak ranić. Jest mocny w gębie i na tym się kończy. Kończy się na gadaniu, na krętactwach. Zawsze mówi to, co inni chcą usłyszeć. Operuje populistycznymi tekstami. Chodzi do telewizji, prawi pseudomądrości, poucza innych, co i jak powinni, moralizuje… A może warto zacząć od siebie? Nie ma kręgosłupa moralnego. Uprawiał dulszczyznę! W czterech ścianach byłam niejednokrotnie poniżana, obrażana, a na zewnątrz pokazywał się jako czuły mąż. Oczekiwał szacunku ode mnie, a mnie traktował źle, ciągle wpędzał w poczucie winy, odbijał sobie swoje niepowodzenia na mnie

— zarzuca politykowi Isabel.

I ten człowiek ma być premierem?!

— pyta rozgoryczona.

Jeśli nie potrafił reagować na potrzeby najbliższych, to jak ma zareagować na potrzeby społeczne? Kazimierz nie jest wiarygodny. To człowiek, który najlepiej dba o siebie. Zaczęłam mu być niepotrzebna po powrocie z Anglii. Zaczęłam być dla niego niewygodna, a jemu na nowo zamarzył się powrót na salony, bycie w centrum uwagi, poklask. Kiedyś byłam wizytówką i jego trofeum, a zaczęłam być ciężarem. A teraz chcę się pozbyć obciążenia psychicznego, którym mnie obarczał w ciągu ostatnich lat. Z każdym tygodniem, miesiącem będzie lżej

— kończy Isabel Marcinkiewicz.

Nie pomylili się autorzy humorystycznej rubryki „wSieci” Robert Mazurek i Igor Zalewski, kiedy ochrzcili Marcinkiewicza „Kaziem-Zetafonem”. Wyznania Isabel są tego najlepszym dowodem.

bzm/se.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych