Moje wspomnienie ze spotkania z Józefem Oleksym w 2010 r. "Był człowiekiem wielkiej kultury osobistej i potrafił opisywać otaczającą go rzeczywistość nieszablonowo"

fot. PAP/ T. Gzell
fot. PAP/ T. Gzell

Zmarł były premier i marszałek Sejmu RP dr Józef Oleksy. Był postacią bardzo barwną i wzbudzającą (mimo dzielących nas różnic) u mnie dużo sympatii. Dlatego pozwolę sobie poniżej opublikować fragmenty mojego pisanego „do szuflady” w 2010 r. dziennika, który jest relacją mojej ówczesnej długiej rozmowy z Panem Premierem.

20 maja 2010 (czwartek) […] Umówiłem się telefonicznie na jutro z byłym premierem Józefem Oleksym. To rezultat pewnej znajomości korespondencyjnej. W marcu trafiłem na wywiad dla portalu Onet.pl gdzie pozytywnie ocenił mnie w kontekście młodych polityków PiS, stwierdził wówczas: „Dobrze widzę Girzyńskiego, bo on jest gościem do rozmowy. Nie jest zacietrzewiony” (wywiad Jacka Nizinkiewicza z Józefem Oleksym dla portalu internetowego Onet.pl z 21 marca 2010 r.) . Wysłałem mu wówczas swoją książkę o historii Grobu Nieznanego Żołnierza z krótkim listem wyrażając podziękowanie za opinię i dziękując jednocześnie, że jego bardzo obiektywny stosunek wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Słyszałem wypowiedz Oleksego (co warte podkreślenia przed śmiercią Prezydenta pod Smoleńskiem), który nie krył swojego dystansu wobec dalece niesprawiedliwych ocen Lecha Kaczyńskiego formułowanych przez niektóre media. Po otrzymaniu książki premier Oleksy zadzwonił z podziękowaniami, składając jednocześnie życzenia wielkanocne (było to tuż przed świętami) i umówiliśmy się wstępnie na spotkanie. Przelotnie spotkaliśmy się potem 17 kwietnia podczas Mszy Św. żałobnej za ofiary katastrofy smoleńskiej na Placu Piłsudskiego w Warszawie i zamieniwszy kilka słów potwierdziliśmy wolę spotkania się na dłużej.

Dziś odkryłem przygotowując się do rozmowy z premierem Oleksym, że wspominał o mnie także w innym wywiadzie w tym okresie mówiąc: „Wbrew różnym etykietom ja parę razy, słuchając Girzyńskiego, odniosłem wrażenie, że to człowiek rozumujący bardzo racjonalnie i mimo że się go traktuje jako „rydzykowca”, to ja odbieram go jako człowieka dojrzałego i roztropnego” (wywiad Joanny Miziołek z Józefem Oleksym pt. „PiS wcale nie jest taki wstrętny” dla „Polska. The Times” opublikowany w Internecie 13 marca 2010 r.).

Premier Oleksy jest bez wątpienia ciekawą osobowością, a przede wszystkim jednym z najbardziej doświadczonych obecnie polskich polityków. Niewielu jest polityków w Polsce od których można się tyle nauczyć co od niego, zwłaszcza, że prezentuje odmienny od mojego punkt widzenia na wiele spraw, a jednocześnie należy do nielicznych ludzi polityki, którzy zawsze mają i potrafią wyrazić swoje zdanie. […]

21 maja 2010 (piątek) Dzień jak zwykle sejmowe piątki rozpoczął się od porannych głosowań po których miałem umówione wczoraj spotkanie z byłym premierem Józefem Oleksym. W drodze do Hotelu Sheraton gdzie byliśmy umówienie na parę minut po 10.00 spotkałem panią Agatę Passent (córkę Agnieszki Osieckiej). […]

W Sheratonie czekał już na mnie przy stoliku premier Oleksy. Zamówiłem herbatę, pan premier Coca-Cole light. Rozmawialiśmy półtorej godziny. Było to pod każdym względem wielce interesujące przeżycie i ciekawe doświadczenie intelektualne. Premier Oleksy jest człowiekiem bardzo otwartym i bezpośrednim. Ta otwartość i prostolinijność przysporzyła mu zresztą chyba w życiu tyluż sympatyków co politycznych kłopotów. Zdaje sobie zresztą z tego sprawę, ale (co warto podkreślić) bynajmniej go to nie zmieniło.

Rozmowę rozpocząłem od wręczenie mu mojej książki (doktoratu) o stosunkach polsko – francuskich. Bardzo za nią dziękował bo jak zaznaczył o tym aspekcie relacji międzynarodowych w okresie powojennym nie wie zbyt wiele. Powiedziałem mu, że musi być dobrym człowiekiem bo podobnie jak moja żona jest z 22 czerwca (zodiakalny rak), a ona jest bardzo dobrą kobietą. Trochę go to rozczuliło. Opowiedział, że jest z roku 1946 i wiele osób, którzy zrobili wiele w życiu pochodzi z tego roku bo poczynani byli na fali powojennego odreagowania po wojnie. Rozmowa zaczęła się wiec on miłego astrologiczno – biograficznego wątki i choć obaj nie wierzymy w astrologię to jednak było to miłe preludium do dalszej dyskusji.

Sporo opowiadał o tym jak skutecznie blokował bardzo duże roszczenia środowisk żydowskich wobec Polski związane z ubieganiem się ich o zwrot majątków utraconych w czasie II wojny światowej. Zgodził się na zwrot majątku gmin, ale resztę skutecznie blokował. Podkreślił, że bardzo w tym pomocny był mu Szymon Szurmiej (dyrektor Teatru Żydowskiego), który zachęcał go do nieustępliwości. Szurmiej miał podkreślać, że polscy żydzi i tak grosza nie zobaczą z tych pieniędzy, a ponosić będą skutki słuszne odruchów społecznego niezadowolenia. Oleksy nie szczędził gorzkich słów wobec zarówno skali roszczeń jak i co podkreślał „bezczelności” w sposobach ich artykułowania (dał na to wiele przykładów z wręczeniem mu gotowego projektu ustawy – druku sejmowego przez jednego z lobujących). Ta nieugiętość w jego opinii stanowiła jedno ze źródeł jego kłopotów w późniejszym czasie.

Nie szczędził też negatywnych opinii Adamowi Michnikowi, Lechowi Wałęsie, a zwłaszcza Andrzejowi Milczanowskiemu. Zresztą były one z jego perspektywy zupełnie zrozumiałe. W przypadku Wałęsy i Milczanowskiego kluczowy jest uraz związany z ich udziałem w sprawie „Olina”. Zastrzeżenia wobec Michnika miały podłoże o wiele głębsze i nie tylko stricte osobiste. Przed wszystkim w jego opinii Michnik reprezentuje groźny dla Polski sposób pojmowania polityki. Michnik to fragment międzynarodowego porozumienia w ramach, którego Polska jest tylko przedmiotem pewnej gry. W tym samym obszarze mieści się także Aleksander Kwaśniewski. Zresztą to Kwaśniewski doprowadził do wyeliminowania Oleksego i Millera w 2005 r. z list wyborczych SLD. Zdaniem Oleksego Kwaśniewski gdy była w 1990 r. tworzona SdRP od początku miał w niej niepodzielną władzę ponieważ przeforsował grupę wskazanych przez siebie 60 osób do najwyższych władz partii (był w tej grupie także sam Oleksy). Od tamtego czasu, aż do teraz jak określił Oleksy ta 60-siątka decyduje o wszystkim. Ocenił także Włodzimierza Cimoszewicza. Pytałem czy dziwne zachowanie i poddania się Tuskowi Cimoszewicza może wynikać z tego, że „coś na Cimoszewicza jest?” Stwierdził, że jest to prawdopodobne choć jak zaznaczył to może też wypływać ze specyficznego charakteru Cimoszewicza.

Miller w jego opinii to człowiek twardy i bezwzględny. Choć uważa, że dał się teraz wciągnąć już do koncepcji Kwaśniewskiego. Zabawną przytoczył anegdotkę, a w zasadzie dwie. Dotyczyły wypadku Millera (upadku helikoptera) w jednej Miller nie spadł tylko dowieziono go na miejsce po wypadku, w drugiej do katastrofy doszło, bo w helikopterze Jakubowska zrobiła striptiz i „tylko silniki stanęły”.

Gdy rozmawialiśmy o lustracji stwierdził, że Michnik wszystko co było na jego ludzi „wyczyścił” zaraz po 1989 roku. Bardzo życzliwie wyrażał się o historyku Sławomirze Cenckiewiczu. I wyraźnie żałował, że raczej „nie zostanie prezesem IPN”. Był także rozczarowany, że IPN nie opublikował zapowiadanej wcześniej książki o Aleksandrze Kwaśniewskim.

Najbardziej żałował jednak dwóch rzeczy. Pierwsza to miałkość i powierzchowność intelektualna polskich elit politycznych. Konsekwencją tego jest wodzowski charakter polskich partii politycznych i wynikający z tego negatywny dobór ludzi do kierowania partiami. Druga, będąca jej konsekwencją, to błędna koncepcja prowadzenia polityki zagranicznej Polski, a właściwie poddanie go bezrefleksyjnie pomysłowi Michnika.

Wymieniliśmy poglądy dotyczące spraw zagranicznych. Byliśmy zgodni co do Chin i Białorusi, że należy się z nimi dogadać, a nie zaprowadzać tam naszymi siłami (polska społeczność na Białorusi) demokrację. Mniejsze nadzieje wiązał premier Oleksy z porozumieniem się z Ukrainą i Turcją, które mi wydaje się także ważne, a on uważa za mało realne z powodu Rosji, a zwłaszcza USA. Podkreślał konieczność dogadania się z Rosją, ale na partnerskich zasadach, a nie tak jak teraz na mętnych podstawach po katastrofie smoleńskiej.

W sprawie bieżącej polityki. Premier nie bardzo wierzy w głębokość zmiany Jarosława Kaczyńskiego. Nie wierzy też raczej w jego wygraną (choć jej nie wyklucza). Nawet z kolegą swoim założył się o 10 tys. dolarów, że Kaczyński przegra (kolego twierdzi, że wygra choć jak twierdzi wolałby przegrać 3 razy tyle, żeby tylko przegrał).

Zaprosiłem go na spotkanie młodych polityków PiS, PO i SLD, które organizujemy od pewnego czasu podczas posiedzeń sejmu w Warszawie. A także zaprosiłem go do jakiegoś wspólnego panelu – konferencji w Toruniu. Premier Oleksy życzył mi przede wszystkim, aby pielęgnował swoją polityczną niezależność. Miło, że dostrzegł, że jest to dla mnie rzecz niezwykle istotna.

Od tego spotkania minęło już ponad 4 lata. Wielokrotnie jeszcze spotykaliśmy się, ale zawsze przelotnie (na sejmowych lub telewizyjnych korytarzach). Były to zawsze miłe, ale krótkie wymiany zdań. Zacytowany powyżej fragment pisanego przeze mnie wówczas dziennika zamieściłem w formie niezmienionej, tak jak to wówczas zanotowałem. Pominąłem jedynie te fragmenty, które nie dotyczyły tego spotkania i naszej rozmowy. Tego typu zapiski maja charakter prywatny i pozwoliłem sobie na ich publikację tylko dlatego, że mój Rozmówca niestety już nie żyje. W przeciwnym razie dalej spoczywałby gdzieś na dnie szuflady.

Zamieszczam to wspomnienie także dlatego, że był premier Józef Oleksy człowiekiem wielkiej kultury osobistej i potrafił opisywać otaczającą go rzeczywistość nieszablonowo co jest w naszej polityce rzadkością. Zamieszczam je także dlatego, że był premier Oleksy wybitnym politykiem swoich czasów, który służył naszej Ojczyźnie w najlepiej przez siebie pojmowany sposób. Pragnę to wyraźnie podkreślić zwłaszcza, że prezentuję generalnie inny pogląd na polityczną rzeczywistość niż zmarły Pan Premier. Warto jednak, zwłaszcza w takich chwilach, docenić wysiłki innych które przecież wynikają z patriotycznych pobudek nawet jeśli my w wyniku innej oceny rzeczywistości tego nie potrafimy dostrzec.

Pamiętam dwa ostatnie wywiady jaki czytałem ze zmarłym premierem Józefem Oleksym w grudniu ubiegłego już roku. Jednego udzielił red. Robertowi Mazurkowi dla „Rzeczpospolitej”, a drugiego red. Sławomirowi Jastrzębowskiego dla „Superekspresu”. W obu w pewien sposób żegnał się ze światem. Robił to jak zawsze na swój specyficzny i oryginalny sposób za który nie możnego było nie lubić. Wysłaliśmy sobie jeszcze życzenia sms-ami na Boże Narodzenie i Nowy Rok. Szkoda, że już go z nami nie będzie. Niech spoczywa w pokoju.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.