Siema ściema! Ostatnia zbiórka na Owsiaka Jurka, czyli pokaz odwagi mediów III RP

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/J.Turczyk
Fot. PAP/J.Turczyk

Jeśli Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy miałaby zginąć pod naporem gigantycznej pychy i jeszcze większego strachu Jerzego Owsiaka, że oto za chwilę wyjdą na jaw pewne kompromitujące go przekręty, byłoby smutno, ale i dość logicznie. Nie da się zarządzać dostarczaniem sprzętu medycznego do szpitali, nie będąc już nie tylko lekarzem, ale i człowiekiem w miarę zdrowym psychicznie, a na takiego Ściema Jurek nie wygląda, niestety, już od dłuższego czasu.

Gdyby jednak nie Orkiestra, a Owsiaka nią zarządzanie miało potrwać „do końca świata i o jeden dzień dłużej”, to jutro na pewno powinno się zakończyć. Bo dzisiejszy dzień naprawdę był końcem świata. Oczywiście, znaleźli się zagubieni w akcji pokroju Waldemara Kuczyńskiego, którzy próbowali odwrócić bieg wydarzeń, ale po dzisiejszym ataku goryli Owsiaka na dziennikarza, dla każdego, podkreślę to słowo: każdego, kto ma więcej niż jedną szarą komórkę, jest oczywiste, że panu Jurkowi najzupełniej w świecie odbiło. I to w rejestrach najważniejszych.

Oczywiście, nie odbiło mu bez przyczyny, albowiem to, co sobą od dobrych kilkunastu miesięcy reprezentuje, nie wygląda ani trochę na klasyczny, gwiazdorski „odlot” superchłopa w rodzaju medialnych wymiocin pana Maleńczuka, czy czerwonych oczu pana Michnika, względnie uderzenia sodówy do pluszowej głowy pana Lisa. Nic z tych rzeczy, „odlot” Owsiaka to klasyczne symulowanie. Jakby liczył, że sąd, może prokuratura, a może jakiś zaprzyjaźniony z orkiestrą mniej odporny na pokusy lekarz – wystawią mu papiery osoby niepoczytalnej. „Co pan zrobił z resztą pieniędzy, panie Jurku?” – będą pytać śledczy, a on w odpowiedzi poskacze po stołach i powyje pieśni do słoika, w którym rzekomo schował całą mamonę.

Dziś dał temu kolejny dowód, zaklinając się, że to nie on kazał wyrzucić red. Michała Rachonia (TV Republika) z konferencji prasowej WOŚP, choć na nagraniach słychać takie polecenie bardzo wyraźnie. Czy Owsiakowi goryle też są opłacani z pieniędzy wrzucanych przez nas (wrzucałem co roku) na leczenie chorych noworodków? Kto i kiedy zdecydował, że jego żona będzie pobierać wynagrodzenie za pracę na rzecz Orkiestry, skoro tak wielu muzyków grało na WOŚP za darmo, o tysiącach wolontariuszy już nawet nie wspominając? W obronie Owsiakowego chamstwa i gangsterskich metod już stanął rzecznik TVP, Jacek Rakowiecki, ale poza stwierdzeniem, że zadawanie pytań przez Rachonia było „hańbiące”, nie znalazł ani jednego sensownego usprawiedliwienia dla standardów rodem z „Cesarza” Kapuścińskiego.

No cóż, czego, jak czego, ale pytań o finanse Ściema Jurek nie lubi najbardziej. Już w październiku 2013 roku po jednym z ataków miłości własnej wyrzucił z konferencji prasowej reporterów TV Republika. Najpierw powiedział jednemu z dziennikarzy, że „to są takie pytania z dupy”, a potem ochrona, używając siły i bluzgając, usunęła ekipę z sali. A reporterzy chcieli tylko wiedzieć, dlaczego wniósł o utajnienie procesu z blogerem Matka Kurka i przeniesienie go do Warszawy, a także czemu nie ujawnił publicznie faktur, aby obalić wszelkie zarzuty.

Jakich faktur? Zawsze macie tak idiotyczne pytania. Udzielenie faktur… Czy ja wysyłam broń do Syrii? Mam to udowodnić też? Chłopie… inteligencji trochę w tym zadawaniu pytań. To są takie pytania z dupy

-– wściekł się Owsiak.

Cztery miesiące później, na kolejnej konferencji odleciał jeszcze dalej:

Dobrze, proszę państwa, gdzie jest słoik z pieniędzmi, które chowam? Gdzie jest ten słoik?! Ludzie, zwariowaliście?! Zwariowaliście? Oszaleliście, Polska, oszaleliście? Nie dość że tracimy marki, straciliśmy ‘Solidarność’, ludzie na świecie myślą, że to wszystko się zaczęło w Berlinie, zaczęliście mówić, że my chowamy pieniądze?! Pochrzaniło was?! Powiedzcie, gdzie są te pieniądze, gdzie Jurek Owsiak je ma? Zróbcie coś dla innych, a wtedy macie możliwość mówienia o tym, co może zrobić inna osoba. My to robimy. Są jeszcze jakieś pytania? Nie? Dziękuję bardzo!”.

I wyszedł, najpierw z siebie, potem z konferencji. Ale wcześniej, jakby nagle przypomniał sobie, o co mu tak naprawdę chodzi, rzekł więc na odchodnym:

Ja nazywam się Jurek Owsiak, mieszkam w bloku, płacę podatki, płacę ZUS, mój OFE, o którym się dowiedziałem u fryzjera, jest chujowy. Dziękuję bardzo, trzymajcie się.

Żal nic tu już nie pomoże, łzy moje i wasz płacz, nikt nie uciszy pytań – o Złotego Melona, Mrówką Całą, Jasną Sprawę – i inne spółki z udziałem czerwonych serduszek. Panie Jurku, że tak się do pana zwrócę polubownie – jeśli naprawdę zależy panu na Orkiestrze, na jej dobrym imieniu i kontynuowaniu zbiórek dla polskich pacjentów, którym polskie państwo miało od lat do zaproponowania głównie pana puszeczki, niechże się pan na jakiś czas wycofa. Młodzi dadzą radę bez pana, a po co mają już na starcie pięknego, dobrego życia dostać po twarzy odkryciem, że ich wieloletni guru nie tylko forsę pochował po słoikach, ale i resztki rozsądku. Bo o honorze to chyba sobie już nie porozmawiamy.

Podobnie zresztą, jak z „dziennikarzami”, z których żaden podczas dzisiejszej konferencji nie stanął w obronie Michała Rachonia. Dzień po terrorystycznym ataku na francuskich dziennikarzy, nasze rodzime stojaki na mikrofon dały światu kolejną lekcję niezwykłej odwagi.

CZYTAJ TAKŻE: Dzika furia Jerzego Owsiaka: „Dla mnie nie jesteś dziennikarzem! Weźcie go stąd, to żulik!”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych