Przerażony Michnik u Lisa: Budapeszt w Warszawie? "Mam nadzieję, że to marzenie ściętej głowy! Oni chcą nam zafundować państwo strachu!"

wPolityce.pl/szyma2/Twitter
wPolityce.pl/szyma2/Twitter

Czy chcemy państwa, w którym będzie się opowiadało o zamachu smoleńskim, o kondominium rosyjsko-niemieckim, w której będzie się urządzało prowokacje polityczne wobec premiera - jak w przypadku Leppera?!

snuł wizję przerażony Adam Michnik, który gościł na antenie TVP2 w programie Tomasza Lisa.

Obaj dżentelmeni ścigali się w swoich przerażających wizjach tego, co stanie się z Polską, gdy do władzy dojdzie PiS. Naczelny „GW” odparł przy tym, czego oczekuje od rozpoczynającego się roku:

W tym roku przede wszystkim życzyłbym sobie, po pierwsze, jakiegoś wyprostowania spraw za naszą wschodnią granicą. A po drugie – życzyłbym sobie, by Polska utrzymała status kraju stabilnego, który ma wzrost gospodarczy, gdzie funkcjonują instytucje demokratyczne, który ma bardzo dobry wizerunek na świecie. Nigdy Polska nie miała tak pozytywnego wizerunku na świecie, jak ma dzisiaj. To ogromny wspólny sukces Polaków

— deklarował.

I dodawał:

Myślę, że to jest zawsze zagrożone. Demokracja w ogóle zawsze jest krucha…

— zawiesił głos Michnik, po czym zestawił w jednym szeregu „zagrożenia demokracji” przez takich przywódców jak Janukowycz, Putin, Orban i - tu zawiesił głos ponownie - w niedopowiedzeniu utrzymał postać Jarosława Kaczyńskiego.

Były hasła Budapesztu w Warszawie… Mam nadzieję, że to marzenie ściętej głowy. Ale to może się stać. Ja wiem, że jeżeli blisko 30% głosuje na PiS, w eurowyborach 8 procent z czymś głosowało na partię Korwin-Mikkego… Nie jest już prezesem? Wreszcie dobra wiadomość tego wieczora

— kpił nadredaktor lat 90.

Zagajony o problemy ze służbą zdrowia, odparł, że nie widzi większych problemów:

Sorry, taki mamy klimat. I taką mamy sytuację w Polsce, która jest zawiniona przez wiele rządów. Po pierwsze – czuję się w obowiązku powiedzieć, że jestem najlepszego zdania o polskiej służbie zdrowia. Moi lekarze mnie odcięli od haka nie jeden raz…

— mówił Michnik.

Jak dodawał, zawód lekarza jest niczym strażaka, który nie może odmówić gaszenia pożarów.

Lekarze mają przysięgę Hipokratesa. Potrafię zrozumieć gniew ludzi w służbie zdrowia, (…) ale przychodzi chore dziecko i widzi zamknięte drzwi przychodni…

— złościł się naczelny „GW”.

Przyznał przy tym rację Ludwikowi Dornowi w sprawie służby zdrowia. Poniewczasie…

Analizując postawę rządu w tej sprawie, odparł, że Ewie Kopacz należy się kredyt zaufania:

Ogromnym błędem ze strony pani premier Kopacz byłaby dymisja Arłukowicza

— ocenił.

Zdaniem Michnika niemal sto procent odpowiedzialności za dzisiejsze problemy spoczywa na lekarzach, a nie na politykach.

Pytany o wyborczy charakter 2015 roku, Michnik stwierdził, że to „referendum nad tym, jakiego chcemy państwa.

Czy chcemy państwa, w którym będzie się opowiadało o zamachu smoleńskim, o kondominium rosyjsko-niemieckim, w której będzie się urządzało prowokacje polityczne wobec premiera - jak w przypadku Leppera?! Czy może chcemy państwa niedoskonałego, które ma potknięcia, ale o 6:00 rano dzwoni tylko mleczarz…

— znów zawiesił głos Michnik.

Wybór między PiS a Platformą porównał do wyboru między denaturatem a herbatą. Mówiąc o wyborach prezydenckich, odparł:

Jeśli Komorowski przejedzie po pijaku, na pasach niepełnosprawną zakonnicę w ciąży, to może nie wygrać… To bardzo dobry prezydent!

— ocenił Michnik.

I dodawał, że najbardziej w Komorowskim ceni umiarkowanie w ocenach historycznych:

Mamy szczęście do prezydentów. Wszyscy nasi prezydenci mieli poczucie odpowiedzialności za państwo i społeczeństwo. Komorowski ma wyczucie historyczności polskiego losu - on potrafi wiązać te sprzeczne polskie losy… Powinniśmy robić wszystko, by w Polsce nie było dziś piekła, jeśli chodzi o pamięć, personalne nienawiści…

— zaznaczył.

Jak przekonywał Michnik, jest coś fantastycznego w tym, że obok prezydenta na marszu „Razem dla Niepodległej” szedł Roman Giertych i składano kwiaty pod pomnikiem Romana Dmowskiego.

Trzeba szanować swoje dziedzictwo: Witosa, kard. Wyszyńskiego, Paderewskiego, Piłsudskiego, Daszyńskiego… Że cały ten obszar ludzi dążących do niepodległości jest naszą wspólną wartością, którą nie należy odrzucić i poniewierać. Zaliczam do tej tradycji także Ludwika Waryńskiego

— podkreślił.

Pytany o podział w dzisiejszym społeczeństwie, odpowiadał:

To podział na Polskę autorytarną, ze skłonnością do budowy państwa policyjnego i Polskę demokratyczną, ze skłonnością do rozmaitych chorób właściwym państwom demokratycznym. (…) Bądźmy poważni - nie wiem, ile w Madrycie przepuścili politycy z PiS, ale nie jestem tego ciekaw. To szkodliwi dla Polscy politycy, źli! Oni chcą nam zafundować państwo strachu i podejrzliwości!

— snuł po raz kolejny swoją wizję Michnik.

Nie chciał przy tym odpowiadać na pytania o „speechwritera” Radosława Sikorskiego.

Był bardzo dobrym ministrem spraw zagranicznych, wytworzył bardzo dobry wizerunek Polski! A dawanie sygnału całemu światu, że my, Polacy jesteśmy jak Czesi i będziemy niszczyć nasze autorytety… Jak Havla w Czechach, gdzie był niszczony, opluwany… W Polsce tego nie mieliśmy? Wałęsa, Mazowiecki, Kuroń, Geremek? Teraz Sikorski…

— irytował się Michnik.

Za wszelką cenę szukamy okazji, by ludziom wybitnym przykleić łatkę…

— mówił, oceniając kwestię zamieszania z „kilometrówką”. Zdaniem Michnika maglowanie tego tematu to „warcholstwo”, a Sikorski to „herbata z dobrym koniakiem.

Pytany o rolę Kościoła, Michnik odparł, że to „dobre pytanie”.

Bałem się tego pytania. Ja jestem z środowiska akatolickiego, że tak powiem… Moja droga do Kościoła i jego rozumienia była skomplikowana, siermiężna… W 1977 roku wydałem książkę w Kulturze Paryskiej pt. „Kościół, lewica, dialog”. Chciałem sformułować projekt innego myślenia o Kościele w środowiskach niekatolickich. (…) Kiedy dziś spoglądam na tamten czas, to sobie myślę, że już nie ma takiej lewicy i nie ma takiego Kościoła… Tamten Kościół dla takich ludzi z zewnątrz spoglądał być może nieufnie, ale z przyjaźnią

— tłumaczył, zaciągając się elektronicznym papierosem.

Jak dodawał, papież Franciszek jest „z ducha Jana Pawła”. Gorzej - jego zdaniem - z polskimi hierarchami.

Skąd tyle złości, niechęci, agresji?! Zastanawiam się nad tym i nie mam odwagi wprost formułować diagnozy, ale w moim przekonaniu szczęściem naszego Kościoła był Jan Paweł II. Ale i nieszczęściem…

— podkreślił.

Ostatnia część rozmowy dotyczyła Rosji. Michnik wyraził lekki optymizm co do zmian, które mogą zajść w Moskwie.

W 1938 roku polskie wojsko wkroczyło do Czechosłowacji wspólnie z hitlerowską armią. Niech pan spojrzy na ówczesne gazety, jaka euforia była wtedy. Ten naród dostał takiej samej euforii jak Rosjanie po Krymie. Nacjonalizm to jest ten rodzaj narkotyku, który wyjątkowo łatwo wchodzi w umysły ludzkie i dlatego jest tak niebezpieczny…

— porównał naczelny „GW”.

Na koniec znów wrócił do tematu straszenia powrotem do władzy Prawa i Sprawiedliwości.

I PiS, i Korwin-Mikke - oni coś takiego wiedzą o tej części społeczeństwa, która na nich głosuje, czego druga strona nie wie. Podejrzewam, co to jest - to jest coś takiego, co się nazywa sprawiedliwy podział szacunku, uznania, prestiżu… Moim zdaniem, gdybym ja mógł doradzić pani premier Kopacz, to ja bym jej to doradzał: jak zdobyć tych ludzi, oddając to, czego im najbardziej brakuje… (…) Jest część polskiego społeczeństwa, która się czuje niedowartościowana, poniżona i mentalnie wykluczona…

— przyznał Michnik.

I dodawał, że rok 2015 to „moment niesłychanej odpowiedzialności za Polskę”.

Wszystkie ręce na pokład! Jeżeli my tę Polskę spieprzymy, to będzie to wina nie tylko pani premier Ewy Kopacz, ale nasza wspólna wina. To moment, gdy trzeba wielkiego wysiłku intelektualnego i mentalnościowego. Musimy pomyśleć na serio - to, co pisał Norwid - że ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek…

— zakończył.

svl, TVP2

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych