Epilog „Dziewczyn do wzięcia”, czyli kariery Kopacz, Bieńkowskiej i ich psiapsiółek budzą niedowierzanie i przerażenie. I pytanie, jak to możliwe, że takie osoby tworzą obecnie elitę.
Od kiedy zaczął działać rząd Ewy Kopacz, wiele osób miało przekonanie, że skądś to już znają, że coś im to przypomina. Tym mocniejsze było to przekonanie po wywiadach dla „Vivy” premier Ewy Kopacz i byłej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Oraz po tekstach opisujących funkcjonowanie pani premier oraz pokazujących kulisy działania jej najbliższego otoczenia. Tak, to wszystko zostało opisane już 42 lata temu. Przez Janusza Kondratiuka w filmie w jego reżyserii i wedle jego scenariusza - „Dziewczyny do wzięcia”.
W bardzo gorzkiej tragikomedii Kondariuka trzy wiejskie dziewczyny przyjeżdżają do Warszawy, by choć na chwilę zobaczyć wielki świat, wyrwać się z „dziury”, w której wiodą niemiłosiernie banalne, nudne życie. I podczas tej wyprawy do stolicy zdradzają swoje marzenia, aspiracje, swoje horyzonty myślowe. Ewa Kopacz, Elżbieta Bieńkowska i „psiapsiółki” z obecnej rządowej ekipy pokazują jeden z możliwych, pozytywnych scenariuszy lepszego życia bohaterek Kondratiuka: Marty, Pućki oraz dziewczyny pracującej na poczcie, właścicielki motocykla Junak. W wersji z 2015 r. te kobiety już się urządziły, i to na bardzo eksponowanych stanowiskach, nabrały pewnej kindersztuby, lecz wciąż są w nich Marta, Pućka i dziewczyna pracująca na poczcie. Kiedyś mówiły: „Ale przecież my byśmy chciały inaczej”, teraz to inaczej się ziściło.
W żadnym wypadku nie nabijam się z marzeń i wyobrażeń o wielkim świecie prostolinijnych i naiwnych bohaterek „Dziewczyn do wzięcia”. Chcę tylko wskazać na to, co się dzieje, gdy ktoś taki wskutek kaprysu Donalda Tuska, wzmocnionego potem kaprysami wskazanej przez niego Ewy Kopacz, zaczyna decydować o losach 38-milionowego państwa, 22. w rankingu największych gospodarek świata. One nadal myślą tak jak dziewczyny z filmu Kondratiuka. Pućka pytała tam koleżankę: - No ale jak, zadowolona jesteś? - Ja? No pewno. A ty? - odpowiadała pytaniem dziewczyna pracująca na poczcie. Na co Pućka mówiła: - Mnie też się podobało bardzo. Dziewczyna pracująca na poczcie to przebiła: - Ja jestem zadowolona bardzo. Ty zadowolona jesteś? - No jasne - replikowała Pućka. A dziewczyna pracująca na poczcie zaraz stwierdziła: - Mi się bardzo podobało. A potem Pućka zdradziła: - Ale wiecie co, ja bym chciała zapoznać doktora. - A ja inżyniera - wyznała Marta. - A ja kogoś na stanowisku, wszystko jedno kogo - podsumowała dziewczyna pracująca na poczcie.
W dwutygodniku „Viva” Ewa Kopacz i Elżbieta Bieńkowska operują oczywiście innym językiem, ale ich horyzont myślowy czy intelektualne kwalifikacje nie odbiegają od „dziewczyn do wzięcia”. Spod ogromnych pokładów narcyzmu, nadmuchanego wielkim społecznym awansem oraz bardzo realną władzą, wyzierają wszystkie kompleksy i ograniczenia „dziewczyn do wzięcia”. W filmie Kondratiuka bohaterki wywoływały współczucie nie pozbawione pewnej ckliwości, bo były bardzo naturalne w swoim zagubieniu, w tym, że były niejako skazane na banalne życie. Epilog „Dziewczyn do wzięcia”, czyli kariery Kopacz, Bieńkowskiej i ich psiapsiółek budzą prawie wyłącznie niedowierzanie i przerażenie. I budzą pytania, jak to jest możliwe, że Pućka, Marta czy dziewczyna pracująca na poczcie są obecnie najwyższymi reprezentantkami polskich elit. A obok nich równie naiwni i zakompleksieni faceci, czyli współcześni odpowiednicy tych podających się za „inżyniera” i „magistra” oraz cwaniacy w rodzaju filmowego kelnera.
Po ponad 25 latach od reglamentowanej rewolucji 1989 r., po rządach postsolidarnościowych idealistów oraz wywodzących się z tego samego środowiska geszefciarzy, po rządach postkomunistycznych cyników i spryciarzy oraz „ludowych” oportunistów, ale jednak jakichś, mamy kompletnie nijaką władzę „dziewczyn do wzięcia”. One same są wniebowzięte, bo chwyciły Pana Boga za nogi, ale coraz więcej Polaków wpada w panikę myśląc o współczesnych wersjach Pućki, Marty i dziewczyny pracującej na poczcie na czele władz państwowych. Bo to jednak straszne i przygnębiające, gdy myślowe horyzonty tej nowej elity doskonale oddaje śpiewana przez filmowego kelnera, a powtarzana przez Martę piosenka „Pieski małe dwa”:
Pieski małe dwa poszły więc na łąkę./
I znalazły tam czerwoną biedronkę./
A biedronka ta wiele czarnych kropek ma./ Si-bon, si-bon, la la la la la la la”.
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+.
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z
nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.
Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych
Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Tracisz możliwość skorzystania z pełnych możliwości serwisu.
Zaktualizuj przeglądarkę lub skorzystaj z alternatywnej.