Marcin Wolski: To był rok przekraczania granic: absurdu, przyzwoitości, śmieszności i łajdactwa. NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Miniony rok był dobry dal satyryka? Inspiracji, chyba nie zabrakło…

Marcin Wolski, pisarz, publicysta, satyryk: Było ich bardzo dużo. Choć był to przeważnie humor czarny, albo wisielczy. Ja już napisałem w wierszyku dla Gazety Polskiej Codziennie, że był to rok przekraczania granic. Granic absurdu, przyzwoitości, śmieszności, nawet czasem łajdactwa. Były też przekraczane granice w sensie dosłownym. Mam na myśli granice Ukrainy przekroczone przez „zielone ludziki”. Pod tym względem był to rok niesłychanie bogaty, tyle że nie przyniósł żadnego rozstrzygnięcia. Po wakacjach wyglądało, że coś się zmieni. Ale okazało się, że nastąpiła ucieczka Tuska do Brukseli, lifting Platformy i wyciągnięcie jak królika z kapelusza – pani Kopacz. Powstrzymało to najgorsze dla Platformy tendencje.

A co nas czeka w przez najbliższe 12 miesięcy?

Moje nadzieje, co do przyszłego roku wiążę jedynie z tym, że Polska jest krajem cudów. Kiedy sytuacja wydaje się beznadziejna, dzieje się coś, co odwraca bieg wydarzeń. Co się może stać? Możliwe są bardzo różne, fantastyczne scenariusze. Na przykład upojony zwycięstwem PSL postanowi wygrać z Platformą. Co może zakłócić funkcjonowanie układu. Sytuacja ekonomiczna może się pogorszyć i w okresie jednych i drugich wyborów będzie wręcz nie do zniesienia. Jest możliwość wybuchu jakichś kolejnych afer. Aczkolwiek w sytuacji, kiedy media mainstreamowe zamiatają wszystko pod dywan nie jest to specjalnie skuteczne.

Afera podsłuchowa jest tego dobrym przykładem..

Był efekt pierwszego szoku. Ale zaraz potem włączono silniki hamujące i rzecz się rozmyła, śmieci poszły pod dywan. W takich sytuacjach przeciwnicy koalicji zyskują nowe argumenty, a zwolennicy dochodzą do wniosku, może faktycznie jest to okropne, ale straszniejsze byłoby dojście Kaczyńskiego do władzy. To przerażająca filozofia, obca w zachodnioeuropejskiej sferze kulturowej. Natomiast u nas tak jest i trzeba je brać pod uwagę,.

A w samej Platformie coś się zmieni po Nowym Roku? Bo Ewa Kopacz odnosi chyba umiarkowane sukcesy…

Będą pewnie jakieś przesunięcia. Być może całkiem zostanie wyautowany Sikorski, może swoje władztwo poszerzy Schetyna, może wpływy Komorowskiego jeszcze wzrosną. Ale nie wydaje mi się, żeby to były jakieś ruchy na tyle dramatyczne, żeby mogły zachwiać układem. Gdyby wybory były za dwa lata – to sytuacja pani Kopacz mogłaby być trudna. Jednak przez pół roku, jeśli  nie nastąpi jakieś gwałtowne wzmożenie kryzysu, będzie jeszcze działać efekt nowości, wsparty przez media. I nasze nadzieje, że to się szybko załamie, mogą być przedwczesne.

Chyba że?

Chyba, że nastąpi zaostrzenie sytuacji na Wschodzie. Czego by nie powiedzieć o Tusku i Sikorskim – oni błyskawicznie potrafili się przeorientować, po wybuchu konfliktu na Ukrainie, na politykę Jagiellońską …

Sporo krwi napsuli tym zresztą PiS - owi, który nie mógł się w tej nowej strategii PO odnaleźć.

Bo wyrwano mu jedną z najważniejszych kart z ręki. Natomiast nie wiem, czy to kierownictwo PO potrafiłoby tak zareagować. Tym bardziej, że jest odsunięte od stołu i robi tak, jak pani matka, czyli Bruksela, albo Angela Merkel każe. Wszystko to razem nie powoduje, że trudno oczekiwać, że w przyszłym roku dojdzie do czegoś wyjątkowego.

A za granicą?

Przyszły rok, rok wyborów prezydenckich we Francji i w Stanach Zjednoczonych może tam przynieść poważniejsze tapnięcia. Oczywiście może się też zdarzyć, że sytuacja w Rosji tak się gwałtownie pogorszy, że Putin zrobi coś bardzo głupiego albo oligarchowie stwierdzą, ze trzeba siłą wymienić go na lepszy model.

A nasze wybory prezydenckie? Myśli pan, że Bronisław Komorowski ma zwycięstwo w kieszeni, jak to pokazują sondaże?

W warunkach swobodnej gry sił, jak to się dzieje w krajach zachodniej, kiedy media i wielki biznes podzielone są na pół, jeśli chodzi o poparcie dla głównych kandydatów, mógłbym swobodnie inwestować w Dudę, który ma mnóstwo atutów. Ale w sytuacji, kiedy kasa i media są po stronie Komorowskiego – musiałoby się zdarzyć coś niezwykłego, żeby przegrał. Ale powtarza – jesteśmy krajem cudów. Więc trzeba się pomodlić, pójść na pielgrzymkę, a potem jakoś to będzie.

Rozmawiała Anna Sarzyńska

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.