To straszne: Donald Tusk perfidnie wykorzystał i bardzo skrzywdził Ewę Kopacz

premier.gov.pl
premier.gov.pl

To Donald Tusk jest największym wrogiem Ewy Kopacz. Jak to? - spyta ktoś. Przecież to Donald Tusk wyciągnął z niebytu nikomu nieznaną dawną działaczkę Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, kierowniczkę ośrodka zdrowia w Szydłowcu.

To wszystko prawda, tyle że Tusk wyciągnął Kopacz z niebytu w bardzo perfidnym celu. Wiedział, że Ewa Kopacz ma wszelkie cechy będące odwrotnością kompleksu Jonasza, dlatego ją wrobił i wykorzystał. Przypomnę, że kompleks Jonasza polega na unikaniu jakichkolwiek wyzwań, na lęku przed podejmowaniem zadań i odgrywaniem ważnych życiowych ról. Tusk wykorzystał to, że Ewa Kopacz wchodziła we wszystko jak nóż w masło, i to z ogromnym entuzjazmem.

Obecny przewodniczący Rady Europejskiej wykorzystał to, że w Ewie Kopacz trafił na osobę łączącą w sobie kompleksy Mesjasza (wybrańca do wypełnienia jakiejś misji), Kasandry (osoby ignorującej ostrzeżenia i zagrożenia), Jokasty (osoby nadopiekuńczej, matkującej - z wiadomymi podtekstami), Gryzeldy (kobiety ślepo podporządkowanej partnerowi), Diany (kogoś, kto przejmuje męskie cechy czy styl zachowania, czemu podkreślanie bycia kobietą wcale nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie), a wreszcie kompleksu Ateny (identyfikacja z męską psychiką, co po wielokroć powtarzana deklaracja „jestem kobietą” tylko przykrywa). Dopiero w kontekście tych kompleksów w pełni widać wyrachowanie i perfidię działania Donalda Tuska.

Poprzednik Ewy Kopacz na stanowisku premiera wychował i wybrał osobę, która w najbardziej wszechstronny sposób mogła przykryć jego niedostatki, błędy i mankamenty. I w tym sensie potwornie Ewę Kopacz wrobił, a ona weszła w to ekstatycznie - z powodu odwróconego kompleksu Jonasza oraz kompleksów Mesjasza, Kasandry, Jokasty, Gryzeldy, Diany i Ateny. Tusk wrobił i wykorzystał Kopacz dlatego, że ona nie jest kompletnie świadoma swoich kompleksów oraz tego, że były premier wcale jej nie wyróżnił, a wręcz przeciwnie. Tylko ktoś taki, jak Ewa Kopacz gwarantował mu bowiem idealną „przykrywkę”, i to w bardzo krótkim czasie.

W ostatnich co najmniej pięciu latach przez wielu złośliwców Donald Tusk był nazywany „Nikodemem Dyzmą” polskiej polityki. Ale po tym, jak rozwiązał problem następstwa w rządzie i partii, nawet tym złośliwcom rzadko przyjdzie do głowy porównanie Tuska z bohaterem powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza i serialu Jana Rybkowskiego oraz Marka Nowickiego. W nowym kontekście Tusk jawi się co najwyżej jako Leon Kunicki, czyli ktoś mający wiele za uszami, ale jednak sprytny, bystry i racjonalny. Co oznacza, że Tusk znakomicie jednak antycypował zachowania Ewy Kopacz w roli swojego następcy. Przecież chyba nawet filozofom, o których wspomina Szekspir ustami Hamleta w pierwszym akcie (piątej scenie) dramatu „Hamlet”, nie śniły się złote myśli Ewy Kopacz i głębia jej refleksji ujawniona w wywiadach dla „Vivy” i Telewizji Polskiej (wiekopomna rozmowa Agaty Młynarskiej z panią premier i jej rodziną).

Po tym, co widzimy, słyszymy oraz czujemy w związku z obecnością Ewy Kopacz w roli premiera, tylko ktoś wyjątkowo złośliwy i małoduszny mógłby powiedzieć o Donaldzie Tusku, że jego horyzont myślowy wyznaczają szpilki (buty), ból nóg (w związku z chodzeniem w szpilkach), dobór garsonki (do szpilek) czy okularów (do garsonki i szpilek). Tusk musiał dobrze znać swoją następczynię i właściwie obstawił pewniaka, który w krótkim czasie wykonał znakomitą robotę przykrywkową. I teraz już były premier RP oraz przewodniczący Rady Europejskiej jawi się niemal jak mąż stanu pokroju Konrada Adenauera czy Charlesa de Gaulle bądź filozof polityki na miarę Thomasa Hobbesa, Johna Locke’a albo Immanuela Kanta. Inna sprawa, że to jednak szalenie mało rycerskie i jeszcze mniej eleganckie ze strony Donalda Tuska tak bezczelnie, bezwzględnie i małodusznie wykorzystać kobietę, która dla niego zrobiłaby wszystko.

Ktoś mógłby powiedzieć, że po latach wszyscy zapomną, jakim premierem była Ewa Kopacz, a ona pozostanie w encyklopediach, archiwach i wspomnieniach jako szef rządu 38-milionowego państwa. A jednak wrażenie perfidii i okrucieństwa Donalda Tuska chyba jednak pozostanie. Bo co innego, gdy wykorzystuje się osobę cyniczną i świadomą tego, w czym uczestniczy. Czym innym jest jednak wykorzystanie i instrumentalne użycie kogoś, kto ma wielką ufność i równie wielką naiwność oraz nieświadomość, że jest częścią perfidnego planu. Pani Ewie Kopacz należy więc serdecznie współczuć i liczyć na to, że jakoś z tej matni wybrnie, natomiast dla Donalda Tuska trudno znaleźć słowa usprawiedliwienia.

Tak się nie robi, panie przewodniczący Rady Europejskiej. Tym bardziej tego się nie robi kobiecie, która dla pana byłaby gotowa wskoczyć w ogień.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.