Gdyby Kolarska-Bobińska miała klasę, podałaby się do dymisji. Ale ma tylko stołek i to, co na nim z poczuciem wyższości sadza

fot. profil na facebooku min. Kolarskiej-Bobińskiej
fot. profil na facebooku min. Kolarskiej-Bobińskiej

Powie ktoś – czy naprawdę nie ma już spraw ważniejszych i wypowiedzi bardziej oburzających niż wezwanie minister nauki i szkolnictwa wyższego Leny Kolarskiej-Bobińskiej, by „cała Polska odchudzała Piotra Semkę”? Odpowiadam w te pędy – pewnie, że są, mało tego – w potoku chamstwa i żenady, jaką serwują nam od roku 2007 najwyższe władze państwowe przy użyciu ludzi bez wstydu, za to „ze spermą na twarzy” (określenie Palikota, nie moje), publiczna wypowiedź pani minister Kolarskiej-Bobińskiej nie jest wcale przykładem chamstwa największego. Jest w niej za to coś, co powoduje, że skupia jak w soczewce najważniejsze cechy całego dzisiejszego establishmentu. Czyli władzy, jej mediów i ich wspólnych przydupasów (długo szukałem ładniejszego słowa, bezskutecznie jak widać).

Bo zgadzam się z rozsądnym (tradycyjnie) głosem Piotra Zaremby, że to żaden „przemysł pogardy”, ale zgadzam się tylko w połowie. Przemysł – rzeczywiście nie. Przemysł to był Palikot, jest Niesiołowski i parunastu pajaców mainstreamu oraz kilkudziesięciu politykierów drugiej ligi. Przemysł to jest Misiek Kamiński, herbu Zero czy Roman Giertych, zwany Koniem tylko dlatego, że za Osła pewnie by ciągał po sądach. Jednak pogarda w wypowiedzi Kolarskiej-Bobińskiej widoczna jest gołym okiem. Pogarda nie tylko dla Piotra Semki, ale każdego, kto jest inny niż wyobrażenia pani minister o pięknie i szczęściu. Na darmo strzępi język Olaf Lubaszenko, który z godnością prawdziwego, nie niesiołowskiego mężczyzny znosi ciężki los osoby otyłej. Na darmo tłumaczy, jak źle mu się z tym żyje, ale jak wiele zależy od otoczenia – czy jest normalne i ludzkie, czy też takie w rodzaju Kolarskiej-Bobińskiej, chamskie i prymitywne. Na darmo odchudzał się red. Tomasz Sekielski, wypowiadając wojnę własnej wadze i na darmo pani prezydentowa Komorowska tuszuje, jak może, własne rozmiary, towarzysząc zawsze mężowi dziarskim, a nie ciężkim jak życie z nadwagą - krokiem. Minister Kolarskiej-Bobińskiej to nie bierze. Jej to nie rusza. Ona wie jedno – każdy chciałby wyglądać jak ona, a kto tak nie wygląda, ten musi być nieszczęśliwy. Mało tego – tego kogoś trzeba publicznie, oczywiście w ramach tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka – ustawić do pionu. Napiętnować. Wyśmiać. Wyszydzić. Ile w tym głębokiego humanizmu, ile mądrości i miłości bliźniego, a ile egocentryzmu, intelektualnej miernoty, narcyzmu i bufonady – niech sobie każdy wyliczy we własnym zakresie.

Na koniec i ja odniosę się do tekstu Wojciecha Czuchnowskiego, znanego z wyjątkowego chamstwa dziennikarza „Gazety Wyborczej”, który niedawno zaatakował „niepokornych dziennikarzy” za „przemysł pogardy wobec premier Kopacz”. Owszem, nie jestem entuzjastą powtarzania tych samych zgranych formułek o indolencji umysłowej pani premier, którymi epatuje ostatnio Łukasz Warzecha. Mam wrażenie, jakby próbował w ten sposób udobruchać wszystkich, których zawiódł bezustannym atakowaniem PiS po wyborach. Jego prawo, jego publicystyka, choć nie sądzę, by sensownym było - z jednej strony stałe pomstowanie na brak merytorycznej krytyki rządu ze strony partii Kaczyńskiego, z drugiej powtarzanie o Ewie Kopacz wyliczanki w rodzaju „ene, due, rabe, weźcie stąd te głupią babę”. Lekarzu, lecz się sam – chciałoby się szepnąć dyskretnie.

Ale żeby akurat Wojciech Czuchnowski zwracał komuś uwagę na brak kultury, to już, mówiąc wprost, totalne przegięcie. Buc, który z lubością opisywał rozczłonkowane zwłoki śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a potem wrzucał na medialny rynek cuchnące bzdety po zabójstwie śp. Marka Rosiaka w Łodzi – jakoby Cyba „interesował się” (czytaj: chciał ich pozabijać) reprezentantami wszystkich opcji politycznych? Tenże buc chce teraz uderzać w dzwony etyki czy dziennikarskiego etosu? Chłopcze malinowy, jak mawia moja szwagierka, ogarnij się. Najlepiej pod rękę z miss Kolarską-Bobińską, bo dawno nie było u nas tak dobrej komedii, jak wy dwoje.

Cóż, gdyby minister nauki w rządzie PO-PSL miała klasę, po tym blamażu podałaby się do dymisji. Ale ma tylko stołek i to, co na nim z poczuciem wyższości sadza, więc będzie teraz przepraszać i udawać, że nie myśli tego, co myśli. Żal mi pani, pani minister. Jak widać - mózgu i serca odchudzać nie warto.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych