Piotrowska prosiła w MSW, żeby ją traktować... jak mamę. Nawet "Wyborcza" drwi z kompetencji "psiapsiółki Kopacz"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. piotrowska-platforma.pl
fot. piotrowska-platforma.pl

Przy okazji ściągnięcia do resortów przez Ewę Kopacz koleżanek pełnomocniczek, głośno robi się wokół innej „psiapsiółki” pani premier. Z kompetencji Teresy Piotrowskiej, szefowej MSW, naigrywa się nawet „Gazeta Wyborcza”.

Dziennik przedstawia jedno z posiedzeń sejmowej komisji spraw wewnętrznych, na którym wystąpiła minister spraw wewnętrznych.

W pewnym momencie posłowie się ożywiają, bo pani minister, wyliczając nowe inwestycje dla straży granicznej, informuje, że resort sfinansuje zakup „samolotów bez głowy”. Chodzi o samoloty bezzałogowe. Pomyłka może świadczyć o tym, że nie zna tematyki lub że czytany tekst widzi pierwszy raz w życiu (w stenogramie pomyłki już nie ma)

— opisuje „GW”.

Według gazety, pierwsza kobieta na stanowisku szefa MSW należy do najbardziej tajemniczych postaci w rządzie Kopacz.

Nie wiadomo, co sprawiło, że akurat ona została ministrem. Nie jest też jasne, jaką ma wizję resortu. Gdy pod koniec września dostała nominację, politycy, nawet z jej partii, potrafili powiedzieć o niej tylko tyle, że to „psiapsiółka Kopacz”

— podaje „GW”.

Jak podkreśla gazeta, z ponad 130 wystąpień Piotrowskiej w Sejmie, zanim weszła do rządu, żadne nie dotyczyło spraw MSW. Jako posłanka specjalizowała się w tematyce służby zdrowia i oświaty. Ale za to należy do najbliższego grona koleżanek Kopacz, którą zna od 2001 r.

Obie wtedy debiutowały w Sejmie, gdzie weszły jako posłanki nowej partii - Platformy Obywatelskiej. W kilkudziesięcioosobowym klubie zdominowanym przez mężczyzn trzymały się razem we trzy: Kopacz - lekarka z Radomia, Piotrowska - katechetka z Bydgoszczy i Krystyna Skowrońska - urzędniczka bankowa z Mielca

— zaznacza „GW”.

Skowrońska została właśnie jedną z resortowych pełnomocniczek. A co od kilku miesięcy robi Piotrowska w MSW?

Ona nam matkuje, pyta, czy czegoś nam nie trzeba. Gdy przyszła do ministerstwa, prosiła, żeby ją tak traktować. Jak mamę

— opowiada „GW” urzędnik resortu.

W sam raz zajęcie dla ministra spraw wewnętrznych. Ciekawe, czy pani minister swoim podwładnym miksuje zupki…

JUB/”GW

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych