Krzysztof Kwiatkowski dla wPolityce.pl: Przy wyborach doszło do sytuacji, do której absolutnie dojść nie powinno! Kontrola NIK w tej sprawie to nasz priorytet. NASZ WYWIAD

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

. wPolityce.pl: Jako Najwyższa Izba Kontroli prześwietlacie wiele instytucji polskiego państwa, punktując liczne nadużycia i nieprawidłowości. Nie ma pan wrażenia, że to trochę syzyfowa praca? Zazwyczaj po 2-3 dniach analizy waszego raportu media zajmują się czymś innym, a politycy wzruszają ramionami, bo NIK zawsze się czepia i nie ma się czym przejmować.

Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli: NIK jest jak lekarz. Przychodzi do pacjenta, bada, stawia diagnozę, wypisuje receptę – by stan „zdrowia” się polepszył i było lepiej – ale to pacjent decyduje, czy chce brać przepisane leki. Często spotykam się z takimi ocenami: bardzo ciekawe wyniki kontroli, interesujące wnioski, ale szkoda, że instytucja, która była kontrolowana nie wprowadza sugerowanych zmian. Coś w tym jest, ale tak działają systemy kontroli na całym świecie – stawiamy jako NIK diagnozę, a to my wszyscy jako opinia publiczna jesteśmy strażnikami, by rządzący chcieli te wnioski zrealizować.

Jeśli wszyscy mamy marzenie, by nasze państwo działało sprawniej, to jestem przekonany, że jednym z drobnych elementów, które mogą się do tego przyczynić jest realizacja wniosków NIK. Jeśli patrzę na mijający rok, to po kontrolach NIK jest coraz więcej wniosków o zmianę prawa, ale także coraz więcej realnie realizowanych zmian, więcej wniosków do prokuratury. Ten ostatni przypadek z kolei pokazuje, że w wielu miejscach dochodzi do łamania prawa.

Mówi pan o pozytywnych zmianach, które udało się wprowadzić w tym roku dzięki kontrolom NIK. Poda pan kilka flagowych przykładów?

Była to choćby zmiana przepisów dotyczących ustawy o zamówieniach publicznych i odrzucenie dyktatu rażąco niskiej ceny. Polska przez wiele lat była największym placem budowy, a zarazem miejscem, gdzie upadło wiele polskich rodzimych firm. Wszystko dlatego, że przetargi wygrywały zagraniczne koncerny z rażąco niską ceną realizacji projektu, a to z kolei powodowało, że rodzimym podwykonawcom  nie wypłacano pieniędzy i zmuszało ich do bankructwa. Inny przykład to ustawa o odpadach. Zmieniliśmy sytuację, dzięki czemu obywatel nie musi co roku udawać się do urzędu gminy, by załatwiać zmiany związane z wywozem odpadów, ale zadziała to automatycznie. Sejm przyjął też nowelizację przepisów dot. wydobywania węglowodorów, w tym gazu łupkowego.

Podaję państwu kilka przykładów: od drobnych dot. codziennego życia obywatela po fundamentalne, bo ciągle mamy nadzieję, że sprawa gazu łupkowego ma szansę uniezależnić nas od dostaw gazu ze wschodu. Marzy mi się, by wszystkie nasze wnioski były realizowane i wdrażane w życie. Będę robił wszystko, by tak było, a nasze sugestie były jeszcze bardziej merytoryczne.

Nie wspomniał pan o kontroli związanej z nieprawidłowościami wokół wyborów. Czy w Najwyższej Izbie Kontroli dostrzegliście państwo problem związany z, delikatnie mówiąc, nadużyciami wokół głosowania?

Tak. Zaskoczyły mnie te opinie, w których mówiono: „a po co NIK chce kontrolować Krajowe Biuro Wyborcze?” Ano dlatego, że jesteśmy jedynym organem, który ma prawo kontrolować KBW. Przy okazji tegorocznych wyborów doszło do sytuacji, do której absolutnie dość nie powinno! KBW nie podołało swoim obowiązkom, system informatyczny nie zadziałał. Obywatele musieli czekać na oficjalne wyniki wyborów bardzo długo.

Na Mazowszu dalej czekamy…

No właśnie. To wszystko rodzi wiele pytań i wątpliwości, a to absolutna podstawa do tego, by NIK taką kontrolę przeprowadziła. W pierwszym kwartale przyszłego roku podamy do opinii publicznej wszystkie wnioski z tej kontroli. Jestem przekonany, że w tym przypadku obywatele muszą poznać całość raportu. Wybory władz w demokratycznym głosowaniu to jeden z filarów i fundamentów państwa prawa. Żaden obywatel nie może mieć żadnych wątpliwości w tej sprawie. Traktujemy tę kontrolę priorytetowo.

Czy we wnioskach znajdzie się też propozycja zmiany ordynacji wyborczej?

Ustawa o NIK mówi wyraźnie, że oceniamy KBW w zakresie technicznych, finansowych i organizacyjnych przygotowaniach wyborów. Ale chcę też powiedzieć, że nasza kontrola cofa się o wiele lat – chcemy na przykład sprawdzić, dlaczego rozwiązano umowę z firmą, która realizowała wszystkie systemy wyborcze do tej pory. Po naszej kontroli w 2003 roku udało się przyspieszyć działania KBW i PKW, także w oparciu o wnioski NIK. Rodzi się pytanie, dlaczego zamieniano pewne rozwiązania, które lepiej czy gorzej, ale funkcjonowały, na te, które nie zafunkcjonowały wcale. Co do ordynacji - rozstrzyga o tym Sejm i Senat, my nie mamy takiej możliwości.

Pierwsze przecieki związane z tym raportem nie napawały optymizmem. Mówiło się, że nie jesteśmy przygotowani do wyborów w 2015.

I dlatego musimy przedstawić jak najszybciej wyniki tej kontroli, ale mogę to zrobić dopiero po jej zakończeniu. Mam nieustannie spotkania z kontrolerami, pilotuję na bieżąco tę sprawę. Zależy mi, by ta informacja dotarła jak najszybciej, a wybory prezydenckie i parlamentarne były zorganizowane w taki sposób, by nieprawidłowości zwyczajnie się nie powtórzyły.

Zostawmy to. Panie prezesie, czy pana ambicje polityczne sięgają poza NIK? Jej poprzedni prezesi potrafili „przeskoczyć” na szczebel polityczny z bardzo efektywnym skutkiem. Ma pan plany na swoje życie, gdy upłynie pana kadencja?

Wiem, co będę robił do sierpnia 2019 roku. Przede mną jeszcze ponad cztery lata pracy w NIK i chcę się na tym skupić.

A w 2020 roku są wybory prezydenckie. Niektórzy komentatorzy stawiają tezę, że poluje pan na tę datę.

Nie myślałem o tej dacie. To czego mnie życie nauczyło to fakt, że najlepiej na przyszłość odpowiada się w teraźniejszości. Wtedy nie będę stawał w sytuacji sytuacji, w której nie będę wiedział, co zrobić. Staram się wypełniać swoją pracę w NIK w sposób maksymalnie bezstronny i profesjonalny. Kieruję się stanem faktycznym, a nie uwarunkowaniami i sympatiami politycznymi. Ale skoro pytają mnie państwo o moje ambicje polityczne… Wyjątkowo dużo satysfakcji sprawiała mi praca w samorządzie. Jeżeli miałbym dziś mówić, który obszar działalności politycznej wywołuje u mnie ciepłe uczucia, to byłaby to praca właśnie tam.

Rozmawiali Magdalena Czarnecka i Marcin Fijołek

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.