W tym systemie premierem może być każdy. I mądry, i głupi, ze wsi i z miasta, z "Solidarności" i z ZSL

PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell

Od paru lat żyjemy w złudzeniu. Sądzimy bowiem, że premier RP to bardzo ważne stanowisko, że polityk pełniący tę funkcję wpływa na nasz świat, że decyduje o wielu istotnych sprawach.

Więc emocjonujemy się, oceniamy, chwalimy (rzadko) albo krytykujemy. Całkowicie niepotrzebnie. Przykład Ewy Kopacz pokazuje jasno, że premierem może być każdy. Naprawdę każdy. I że jej awans nie jest żadnym wypadkiem przy pracy.

Tusk, owszem, miał znaczenie, zwłaszcza w pierwszych latach premierostwa. Przejął Polskę w momencie, gdy podnosiła się z kolan, gdy szukała drogi do własnej podmiotowości. Skutecznie spacyfikował tego typu oczekiwania, i sprawnie reanimował, pod nowymi szyldami, układ postkomunistyczny. Jak to się mówi, ustawił klocki. I te klocki stoją do dziś. Czasem coś trzeba poprawić, komuś dać więcej, komuś zabrać, ale to detale. Ogólnie system pięknie się reprodukuje, a każdy wie, co ma robić. I biznes, i media, i „eksperci”. A całość spaja struktura quasi-feudalna oparta na dystrybucji zasobów i pieniędzy (także unijnych).

W tej sytuacji premier nie ma wiele do roboty, bo przecież poważniejszymi sprawami zajmować się nie może: za duże ryzyko, że naruszy klocki i całość zadrży. A zadrzeć nie może, bo to oznaczać by mogło nowe rozdanie, i szansę dla opozycji. Więc i Tusk (wyjąwszy początek), i Kopacz (od początku) nie robią realnie nic. Oczywiście poza graniem roli „męża stanu” albo „matki wszystkich Polaków”; to jednak zajęcia de facto niepolityczne, bardziej celebryckie, do tego precyzyjnie rozpisane przez speców od propagandy.

Może dlatego Tusk uciekł do Brukseli? Może mu się zwyczajnie nudziło? W wyniku podjętej w 2005 roku decyzji zrezygnował z prób naprawy Rzeczypospolitej, i nie mógł już się cofnąć.

W tym systemie, powtarzam, premierem może być każdy. Mądry (premier „profesorski”), głupi (premier „ludyczny”), z dużego miasta (premier „Europejczyk”), ze wsi (premier „swojak”). Premierem może być i pacjent, i lekarka, z „Solidarności” i z ZSL. Wszystko da się przecież opakować i sprzedać, a reszta jest nieważna.

A więc coś dobrego z premierostwa Ewy Kopacz może wyniknąć: pozbędziemy się złudzeń, że nazwiska mają wielkie znaczenie. Już nie mają, bo system okrzepł, i stwardniał.

I w tym jakaś nadzieja. Bo w końcu to co twarde, jest też bardziej kruchliwe.

—————————————————————————————————

Pomysł na oryginalny prezent! PRENUMERATA Z KSIĄŻKĄ GRATIS!

Zamów dla siebie lub dla kogoś bliskiego roczną prenumeratę tygodnika „wSieci”, miesięcznika „wSieci Historii” lub prenumeratę PAKIET (oba tytuły) a otrzymasz w prezencie książkę historyczną  z oferty bestsellerów wydawnictwa Zysk i Spółka. Oferta ważna do wyczerpania zapasów!

Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku o 30%!

Nie musisz nawet wychodzić z domu! Wystarczy kliknąć TUTAJ

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.