Adam Bielan: Tusk wysłał w kierunku Moskwy niepokojący sygnał. Jego administracja robi dobrą minę do złej gry... NASZ WYWIAD

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

.wPolityce.pl: Początki Donalda Tuska w roli szefa Rady Europejskiej przyniosły dwojakie komentarze. Z jednej strony chwali się jego „sprawność” w organizacji szczytu, z drugiej jest mocna krytyka: że dokumenty były nieprzygotowane, a sam Tusk „odpuścił” sprawę Ukrainy. Jak wygląda to z perspektywy polityka, który przepracował w Brukseli ładnych parę lat?

Adam Bielan, b. europoseł, Polska Razem: Trudno dyskutować o tym, czy dokumenty stworzone przez administrację Donalda Tuska są niezłe, bo krótkie – być może rzeczywiście były do tej pory zbyt długie – ale moim zdaniem to robienie dobrej miny do złej gry. Urzędnicy Tuska mogli dorobić teorię o „sprawności organizacyjnej” już post factum, gdy pojawiły się pierwsze głosy krytyki. Twarde fakty dotyczą Ukrainy i nie są optymistyczne. Petro Poroszenko był w Brukseli, a mimo starań nie został zaproszony na szczyt UE. To może tym bardziej dziwić, że Herman van Rompuy dwukrotnie zapraszał przedstawicieli Ukrainy, a to Tusk miał odważniej podnieść problemy wschodu. Proszę zwrócić uwagę, że ten szczyt odbywał się w bardzo specyficznych okolicznościach: porozumienie z Mińska jest łamane przez Rosję, a z drugiej strony Władimir Putin jest bardzo osłabiony gospodarczo; widać pierwszy pozytywne skutki sankcji ze strony Zachodu. Dodatkowo po przegłosowanej ustawie przez Kongres USA pojawiła się szansa na zaostrzenie polityki europejskiej wobec Rosji. Winą Donalda Tuska jest to, że tego nie wykorzystał.

Paweł Kowal mówił obrazowo, że szeroko rozumiany Zachód ma dziś Putina na widelcu. I zamiast przyciskać go jeszcze mocniej, to mruga do niego okiem.

Zgadzam się, a brak zaproszenia Poroszenki to pierwszy niepokojący sygnał wysłany z Brukseli; szkoda, że dołożył do tego cegiełkę Donald Tusk. Pamiętamy lata 90., gdy wydawało się, że Rosja nie wróci do swojej imperialnej polityki, Zachód mógł zrobić wówczas znacznie więcej niż zrobił. Jeżeli Władimir Putin opanuje kryzys finansowy, to będzie trudniej zmusić go do ustępstw kolejnymi sankcjami. Poza tym należy pamiętać, że w Unii Europejskiej są kraje, które niezbyt przychylnie patrzą na potencjalne zaostrzenie polityki wobec Rosji.

I ten argument podnoszą Donald Tusk i jego urzędnicy. Że trzeba się liczyć z interesem Francji, Niemiec i innych krajów UE, stąd tak łagodne postawienie sprawy Ukrainy. Ciężko odmówić logiki takiemu myśleniu.

Ja z kolei czytałem anonimowe wypowiedzi współpracowników Donalda Tuska, którzy mówili, że nie zaproszą Poroszenki, bo Tusk nie może być przedstawiany jako polityk przyjazny Ukrainie. A dlaczego? Bo jest z Polski. A przecież Donalda Tuska wybrano na przewodniczącego Rady Europejskiej również dlatego, że ma lepszą znajomość i doświadczenia ws. Ukrainy i wschodu. Tego typu myślenie administracji Tuska to błąd. Rola przewodniczącego Rady Europejskiej jest największa podczas szczytów i posiedzeń, a one są nieczęste. Nie wiemy, jaka będzie sytuacja Rosji za 2-3 miesiące. Mówiąc językiem piłkarskim: niewykorzystane sytuacje mogą się mścić, ale liczę, że tym razem tak nie będzie.

Rozstrzygnijmy jeszcze kwestię oczekiwań wobec Donalda Tuska. Z jednej strony mówi się nam, że to europejski urzędnik, który musi myśleć przede wszystkim o UE, a z drugiej pojawiają się oczekiwania, by kierował się interesem Polski.

Donald Tusk nie jest urzędnikiem, jest politykiem i w oczywisty sposób to, że jest Polakiem wpłynęło na jego sytuację w Brukseli. Nie zostałby przewodniczącym Rady Europejskiej, gdyby nie był przez siedem lat polskim premierem. W Brukseli awanse zawsze są wypadkową osobistych zdolności i relacji, ale również siły kraju, które się reprezentuje.

Ale co z interesem Polski?

Nie można lekceważyć faktu, że kadencja Donalda Tuska trwa 2,5 roku. Dotychczasowa praktyka jest taka, że przewodniczący jest wybierany bez większych problemów na drugą kadencję, ale to bardzo krótka praktyka, bo mamy tylko jednego poprzednika Tuska w tej roli. Obawiam się więc, że przez najbliższe 2,5 roku Donald Tusk będzie się starał być jak najbardziej “europejski” i będzie zabiegał głównie o względy przywódców unijnych, kosztem interesów Polski czy Ukrainy.

Rozmawiał Marcin Fijołek

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.