Mała spowiedź Oleksego: o walce z rakiem przygotowaniach do pogrzebu i nauce religii swoich dzieci...

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Nie uwierzysz, ja nigdy nie zadałem lekarzom pytania ile mi zostało. Ani razu. I to nie ze strachu, po prostu będzie jak będzie

mówi w szczerej rozmowie z Robertem Mazurkiem Józef Oleksy.

Były premier w wywiadzie na łamach „Plusa Minusa” opowiada o swojej walce z rakiem, przygotowaniach do pogrzebu, a także o błędach popełnionych w życiu. W rozmowie pojawia się też wątek niedoszłej „kariery” Oleksego w strukturach kościelnych.

Mazurek: Wróćmy do pańskiego dzieciństwa. Dlaczego poszedł pan do niższego seminarium?

Oleksy: Kończyłem podstawówkę w Nowym Sączu i bardzo chciałem się stamtąd wyrwać, wyjechać dokądkolwiek. Chciałem się uczyć, byłem zdeterminowany i tak trafiłem do Tarnowa, do niższego seminarium. To była wielka przygoda. Przywiózł mnie sąsiad, który oddawał tam swojego syna i kiedy zatrzasnęła się za nami brama, to – wiem, że dziś brzmi to patetycznie, ale to prawda – czułem, że zmienia się moje życie.

— Skąd akurat ta szkoła?

— Mama była bardzo pobożna, to ulokowała mnie właśnie w kościelnej, zamkniętej szkole.

— 14-letniemu Józefowi to nie przeszkadzało?

— Byłem bardzo, bardzo oddany mamie i bardzo pobożny. Naprawdę wierzyłem w Boga.

— Ilu z was poszło do wyższego seminarium?

— Połowa, około dwudziestu. Ale proszę pamiętać, że ja nie zrobiłem matury w niższym seminarium. Po trzeciej klasie komuna rozwiązała mi szkołę.

— Mówi pan „komuna”?

— A kto?! Ja później mówiłem solidarnościowcom, że prawdziwą ofiarą komuny to jestem ja, bo to mnie stanęła ona na drodze. Mogli mi życie przetrącić!

— opowiada Oleksy.

Dopytywany o to, dlaczego wspierał zbrodniczy ustrój komunistyczny, Oleksy odpowiada, że nie robił tego świadomie, w związku z tym odpowiedzialność jest mniejsza.

Mazurek: Co pan mówi?! Był pan I sekretarzem KW, ministrem!

Oleksy: Ech, tu popełniasz błąd ty i wy wszyscy. Można było wtedy żyć bez deliberowania co to wszystko oznacza, co jest dobre, co złe. Dopiero teraz, z perspektywy czasu widać to wyraźnie, oceny są prostsze.

— Nie zdawał pan sobie sprawy z tego co wokół?

— Wiedziałem, że ten ustrój nie przetrwa, ale żyłem w nim.

— Nie, pan go tworzył, a żył w nim mój ojciec – rok młodszy od pana. Też pobożny chłopak ze wsi, który skończył studia, ale nie wstąpił do partii i spędził życie pomagając chorym psychicznie w szpitalu. Kariery nie zrobił, ale ma czyste sumienie.

— Ja też, bo nie angażowałem się osobiście w krzywdzenie ludzi

— odpowiadał Oleksy.

Mocno wybrzmiał też wątek wiary w życiu człowieka i religijnego wychowania dzieci.

Oleksy: Słuchaj, Robert… (długa cisza) To jest obszar mojej wielkiej życiowej porażki. Nawet dzieci odeszły od religii, od wiary, bez rozmowy ze mną.

Mazurek: Dlaczego?

— Moja żona była obojętna religijnie, o co do dziś mam do niej pretensje. Bo ja uważam, że to matka powinna dbać o wychowanie religijne dzieci.

— Bzdura.

—No tak uważam, a poza tym, ja z oczywistych powodów byłem wyłączony i żałuję, że Maria tego nie dopilnowała, o to nie zadbała

— tłumaczy b. premier.

Oleksy mówi też szczerze o swoim pogrzebie. Jak przekonuje, przemówienie… wygłosi on sam - z nagrania.

Mazurek: To już lepiej wróćmy do rozmowy serio. To fatalne pytanie, ale zadaję je często: Jak będzie wyglądał pański pogrzeb?

Oleksy: Bardzo dobre pytanie, ma nie być ckliwo! Podjąłem już pewne decyzje. Sam nagram przemówienie!

— Cały Oleksy! Szczyt egocentryzmu.

— A co, wyjdzie mi ktoś i będzie pieprzył nieszczerze?

— Więc pan sam powie o sobie dobrze?

— Taki mam pomysł. Nie przesadzę, ale przedstawię się we właściwym świetle.

— Pogrzeb świecki?

— Oczywiście, że kościelny! Tak mi się spina tradycja mojego życia

— mówi Oleksy.

Nie zabrakło też wątku choroby, z jaką zmaga się polityk.

— Co panu teraz jest?

— Od dziewięciu lat toczę nowotworowe boje. Zaczęło się od prostaty, a po pięciu latach przerzuciło się na kręgosłup.

— A dzisiaj?

— Lekarze ustabilizowali wszystko i mówią - nie uwierzysz - że jest dobrze. Ja też im nie wierzę. Ale sytuacja jest stabilna, tylko na jakim poziomie…

— Boli pana coś?

— Nic mi nie jest, poza tym, że jestem bardzo słaby. Ale dość użalania się. Wiesz, ja się nawet całkiem dobrze czuję.

— Pije pan?

— A chcesz? Ja mogę, to może…

— Ale ja przyjechałem samochodem.

— Wpadnij następnym razem. Na pewno będzie następny raz

— kończy Oleksy.

Cała rozmowa w „Plusie Minusie”.

lw

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.