Przesłuchanie Bronisława Komorowskiego. Krok po kroku. „Nie pamiętam. Nie wiem. To insynuacje”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Wojciech Grzędziński
Fot. PAP/Wojciech Grzędziński

Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonej przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza.

Rozprawa odbyła się na zasadzie sesji wyjazdowej Sądu, w Pałacu Prezydenckim na ul. Krakowskie Przedmieście, w specjalnie przygotowanej i wyposażonej do tego celu sali. Rozprawie przewodniczył sędzia Stanisław Zdun, a przesłuchiwanym świadkiem był obecny Prezydent, Bronisław Komorowski. Na sali obecnych było kilkanaście osób publiczności, w części znanej z poprzednich rozpraw, Policja, BOR, przedstawiciele Kancelarii Prezydenta, a także wielu przedstawicieli mediów m.in. Polskie Radio, TVN24/Fakty TVN, Polsat News, TVP Info, Superstacja, TV Republika oraz Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy.

Na początku o głos poprosił Wojciech Sumliński, który złożył oświadczenie. Poinformował Sąd, że kilka dni wcześniej został wezwany w trybie pilnym do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, gdzie w kancelarii tajnej przedstawiono mu kilkustronicowe pismo z zapisem spraw i wątków, o których mówienie publiczne, w kontekście zbliżającej się rozprawy w Pałacu Prezydenckim, będzie złamaniem tajemnicy państwowej i zagrożone odpowiedzialnością karną.

Wojciech Sumliński zapytał Sąd, czy w takim razie czy wolno mu zadawać jakiekolwiek pytania oraz jak powinien zwracać się do świadka ze względu na pełniony przez niego urząd. Wojciech Sumliński przedstawił również Sądowi wezwanie do prokuratury na spotkanie, o którym poinformował Sąd w swoim oświadczeniu, i poprosił o załączenie go do akt sprawy.

Sąd, odpowiadając na pytanie Wojciecha Sumlińskiego, stwierdził, że nie ma żadnych ograniczeń proceduralnych w zadawaniu pytań, a gdyby jakieś okoliczności związane z danym pytaniem były objęte tajemnicą państwową, powinno to być zasygnalizowane przez świadka. Odnosząc się do formy, w jakiej Wojciech Sumliński ma zwracać się do świadka, Sąd pozostawił to do decyzji oskarżonego dziennikarza, prosząc jedynie, aby było to zgodne z zasadami szacunku.

Sąd, wobec braku sprzeciwu od żadnej ze stron, dopuścił do rejestracji przebiegu rozprawy przed media, a także do transmisji „na żywo”, z wyłączeniem wizerunku i danych osobowych oskarżonego Aleksandra L. Niestety, nie wiem, po co główne stacje telewizyjne wystąpiły o tą możliwość, ponieważ okazało się, że praktycznie nie prowadziły takiego przekazu, poza TV Republika, która z kolei miała bardzo duże problemy, aby w ogóle dostać się na tę rozprawę i móc ją rejestrować.

Zastanawiające jest, po co ci wszyscy dziennikarze mainstreamowych mediów przybyli w takim razie na tę rozprawę, zabierając w ten sposób miejsca innym mediom, które chciały rejestrować jej przebieg, z ograniczonej puli, która była dla mediów dostępna. Następnie Sąd odebrał dane od świadka, Bronisława Komorowskiego, a także, na wniosek Wojciecha Sumlińskiego, przyrzeczenie. Po odebraniu przyrzeczenia Sąd poprosił świadka, aby powiedział, co wie o tej sprawie.

Bronisław Komorowski zaznaczył, że siłą rzeczy, ze względu na upływ czasu, nie pamięta więcej, niż zeznał w prokuraturze. W okresie, kiedy obejmował funkcję marszałka, zjawił się u niego dawny oficer WSW, płk. Aleksander L., który sugerował, że ma możliwość dotarcia do tajnego Aneksu.

Było to dla niego dziwne, gdyż jako marszałek Sejmu, miał do niego możliwość dostępu. Potem pojawił się u niego kolejny oficer, z WSI, płk. Leszek Tobiasz, który twierdził, że ma dowody w postaci nagrań, na kasetach video i magnetofonowych, o możliwości korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, i że nagrania te dotyczą również płk. Aleksandra L. Ponieważ chciał się wywiązać z poinformowania o tej sprawie organów państwa, nawiązał kontakt z Pawłem Grasiem, który zasugerował przekazanie tej sprawy służbom.

Płk. Leszek Tobiasz pokazał mu jeden fragment nagrania wideo, na którym można było rozpoznać twarz płk. Aleksandra L. Następnie ABW przejęło płk. Leszka Tobiasza w jego biurze poselskim i na tym jego rola się zakończyła.

Po tych zeznaniach świadka, prokurator zapytał go, w jakim czasie odbyły się jego spotkania z płk. Aleksandrem L. i płk. Leszkiem Tobiaszem. Bronisław Komorowski odpowiedział, że jeśli o to chodzi, to podtrzymuje swoje zeznania złożone w prokuraturze, dodając, że sugestie płk. L. o aneksie były dla niego dziwne, bowiem jako marszałek Sejmu i tak miałby do niego dostęp.

Kolejne pytanie zadał obrońca Wojciecha Sumlińskiego, mecenas Waldemar Puławski, który zapytał, ile czasu minęło pomiędzy spotkaniem świadka z płk. Aleksandrem L. a zawiadomieniem ABW. Bronisław Komorowski odpowiedział, że nie pamięta, ale było tak, jak zeznał w prokuraturze. Na kolejne pytanie mecenasa Puławskiego, ile świadek odbył spotkań z oboma panami do czasu powiadomienia ABW, świadek odparł, że, jak mu się wydaje, z płk. Aleksandrem L. były to dwa spotkania, a z płk. Leszkiem Tobiaszem spotkał się parę razy.

Mecenas Puławski chciał się dowiedzieć od świadka, co było priorytetem podczas tych rozmów - Bronisław Komorowski stwierdził, że nie chciałby wnikać w motywy płk. L. i płk. Tobiasza, ale pierwszą jego myślą było zdziwienie, że płk. Aleksander L. przyszedł właśnie do niego w tej sprawie, bowiem pamiętał go jeszcze z czasów, kiedy płk. L był w kontrwywiadzie WSW kierowanym przez gen. Bułę, oskarżonego m.in. o niszczenie archiwów.

Uważał płk. Aleksandra L. za człowieka związanego z poprzednim systemem i jako wiceminister MON w tamtym czasie, wyraził na jego temat negatywną opinię. Drugą myślą świadka było zdziwienie, że propozycja dotycząca aneksu jest kierowana w jego stronę, bowiem jako marszałek Sejmu miał dostęp do niego dostęp.

Jeśli chodzi o płk. Leszka Tobiasza, to nie był on znany świadkowi, a o przedstawionej przez niego sprawie możliwości korupcji w Komisji WSI postanowił poinformować odpowiednie instytucje, za pośrednictwem przewodniczącego sejmowej komisji ds służb specjalnych, Pawła Grasia.

Mecenas Puławski zapytał, czy któryś z tych oficerów posługiwał się wtedy nazwiskiem Wojciecha Sumlińskiego - świadek odpowiedział, że płk. Leszek Tobiasz wymieniał jedno nazwisko członka Komisji Weryfikacyjnej oraz wspominał o jakimś pośredniku, ale on przekazał tę sprawę służbom, a potem zajmował się Sejmem.

Wojciech Sumliński zapytał świadka, czy płk. Aleksander L. dostarczył mu aneks. Bronisław Komorowski odpowiedział, że były to raczej sugestie, że może go dostarczyć. Następnie oskarżony dziennikarz zapytał świadka, kiedy zapoznał się on z aneksem - Bronisław Komorowski odparł, że chyba w ogóle nie zapoznał się z tym dokumentem, który miał go zresztą zaatakować, a on podtrzymuje swoją krytyczną ocenę rozwiązania WSI przez rząd PiS.

Wojciech Sumliński stwierdził, że ponieważ widzi sprzeczność pomiędzy dzisiejszymi zeznaniami świadka, a zeznaniami złożonymi przez świadka w prokuraturze, to prosi, aby w takim razie Sąd odczytał zeznania Bronisława Komorowskiego z postępowania przygotowawczego, zanim przejdzie do zadawania kolejnych pytań.

Sąd postanowił odczytać zeznania złożone przez Bronisława Komorowskiego w dn. 24 lipca 2008 r. w prokuraturze. Wynika z nich, że zna on płk. Aleksandra L., zetknął się z nim w latach 90-tych, gdy płk. L był szefem kontrwywiadu WSW i współpracownikiem gen. Buły, odpowiedzialnego za niszczenie akt WSW. Bronisław Komorowski miał mieć wpływ na to, że płk. Aleksander L. utracił swoje stanowisko i odszedł z wojska. Kolejny raz spotkał się z nim w listopadzie 2007 r., poprzez pośrednictwo gen. J. Buczyńskiego, który poinformował go, że płk. L. może mieć jakieś interesujące informacje na jego temat.

Pierwsze spotkanie z płk. Aleksandrem L. Bronisław Komorowski odbył ok. 19-tego listopada. Płk. L. przyszedł na nie sam i sugerował, że ma możliwość dotarcia do aneksu i informacji, które są w nim na jego temat (Komorowskiego - przyp. aut.), ale nie określił w związku z tym żadnych żądań. Bronisław Komorowski wyraził wstępnie zainteresowanie.

Po kilku dniach skontaktowała się z nim Jadwiga Zakrzewska, która go poinformowała, że jej sąsiad, płk. Leszek Tobiasz, ma jakieś ważne informacje dotyczące bezpieczeństwa państwa i chciałby się z nim spotkać. Do spotkania tego doszło 21-go listopada 2007 r. Płk. Tobiasz poinformował go, że ma dowody korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, w którą jest zamieszany m.in. płk. Aleksander L.; padało również nazwisko Leszka Pietrzaka oraz była mowa o jakimś pośredniku.

Płk. Tobiasz nagrał rozmowy z płk. Aleksandrem L. i Leszkiem Pietrzakiem. Na jednym z kolejnych spotkań, 3-go grudnia 2007 r., Bronisław Komorowski widział kamerę, kasety, a także poprosił o kadr z wizerunkiem Aleksandra L. - i zobaczył, że faktycznie jest on tam nagrany. Następnego dnia przekazał tę informację Pawłowi Grasiowi, a ten powiadomił szefa SKW płk. Grzegorza Reszkę, ale potem zasugerował, że sprawą się powinno jednak zająć ABW i po kilku dniach odbyła się rozmowa na ten temat z Krzysztofem Bondarykiem, szefem ABW. Doszło do spotkania z płk. Leszkiem Tobiaszem, który został przekazany ABW.

Bronisław Komorowski zeznał, że nie pamięta, kiedy odbył drugie spotkanie z płk. Aleksandrem L. Nie odnosił podczas tych spotkań wrażenia, że jest to prowokacja wobec jego osoby. Płk. Aleksander L. niczego od niego nie żądał ani niczego mu nie oferował. Marszałkiem został w dn. 5-tego listopada 2007 r. Płk. Leszek Tobiasz parokrotnie odwiedzał go w biurze poselskim, już po nadaniu sprawie biegu, ale on odsyłał go do ABW, bo wiedział, że jest już prowadzone przez tę służbę postępowanie. Sąd zapytał, czy świadek podtrzymuje swoje zeznanie z prokuratury - Bronisław Komorowski potwierdził.

Sąd oczytał jeszcze jeden fragment zeznań z prokuratury, z którego wynika, że Bronisław Komorowski był zdziwiony inicjatywą płk. Aleksandra L. Z kolei płk. Leszek Tobiasz nie wiedział, że płk. Aleksander L. się z nim (tj. Bronisławem Komorowskim - przyp. aut.) kontaktował. Wojciecha Sumlińskiego kojarzy z prasy. Nie słyszał, aby Piotr Bączek miał sprzedać „Agorze” aneks za 1 mln zł.

Mecenas Puławski zapytał, czy świadek kojarzy nazwisko Sumlińskiego tylko z prasy - Bronisław Komorowski odpowiedział, że nie ma nic więcej do dodania ponad to, co zeznał w prokuraturze i z całym szacunkiem dla oskarżonych, ale wtedy miał całe państwo na głowie.

Wojciech Sumliński zapytał świadka, czy nie widzi rozbieżności czy też sprzeczności pomiędzy tym, co zeznał w prokuraturze, a tym, co zeznał przed Sądem dzisiaj - ale Sąd poprosił, aby oskarżony dziennikarz, zadając pytanie, wskazał konkretne rozbieżności, do których miałby się odnieść świadek.

Wojciech Sumliński zapytał, czy w takim razie to były sugestie ze strony płk. Aleksandra L., czy też to świadek wyraził zainteresowanie aneksem - Bronisław Komorowski odpowiedział, że on nie widzi w tym rozbieżności. Dodał, że na pewno czytał sam raport i chyba czytał też aneks, co zresztą można sprawdzić.

Sąd zapytał świadka, czy wyrażał zainteresowanie treścią aneksu - Bronisław Komorowski wyjaśnił, że wykazywał zainteresowanie, ale Aleksandrem L., aby go „nie spłoszyć”, bo nie wiedział, jakie są jego intencje. Sąd zapytał, czy w takim razie świadek zawiadomił o tej sprawie jakieś organy państwa - świadek odparł, że zawiadomił Pawła Grasia i służby, najpierw wojskowe, a potem ABW, bowiem w grę mogło wchodzić zagrożenie bezpieczeństwa państwa.

Sąd chciał się dowiedzieć, ile czasu minęło od pierwszego spotkania do zawiadomienia służb - Bronisław Komorowski odpowiedział, że nie pamięta, upływ czasu jest nieubłagany, podtrzymuje to, zeznał w prokuraturze.

Wojciech Sumliński poprosił Sąd, aby odczytał zeznania świadka ze strony 1701 protokołu z prokuratury, bo widzi sprzeczność w jego zeznaniach. Z odczytanego fragmentu wynikało, że Bronisław Komorowski wyraził wstępne zainteresowanie propozycją płk. Aleksandra L., tj. uzyskaniem Aneksu.

Sąd zapytał świadka, czy podtrzymuje, że rzeczywiście wyraził takie zainteresowanie - Bronisław Komorowski odparł, że aneks mógł dostać legalnie, a jego zainteresowanie propozycją Aleksandra L. wynikało z tego, że chciał się zorientować w jego intencjach. Wojciech Sumliński zapytał, czy świadek podtrzymuje, że z płk. Leszkiem Tobiaszem spotkał się po dwóch tygodniach - świadek potwierdził.

Wojciech Sumliński zapytał, kto w takim razie kłamie, świadek czy panowie Graś i Bondaryk, ale Sąd uchylił to pytanie, z uzasadnieniem, że świadkowi nie były odczytane zeznania innych świadków, więc trudno, aby się do nich odnosił.

Po konsultacji Wojciecha Sumlińskiego ze swoim obrońcą, ten ostatni zapytał, czy świadek pamięta, w jakich okolicznościach Paweł Graś i Krzysztof Bondaryk nawiązali pierwszy kontakt z płk. Leszkiem Tobiaszem. Świadek odpowiedział, że podtrzymuje w tej kwestii swoje zeznania z prokuratury.

Następnie Wojciech Sumliński zapytał, kiedy świadek poznał płk. Aleksandra L. oraz co to znaczy, że wydał o nim negatywną opinię. Bronisław Komorowski stwierdził, że w kwestii, kiedy poznał Aleksandra L. podtrzymuje swoje zeznania z prokuratury i nie ma nic więcej do dodania, a jego zdaniem negatywna opinia to negatywna opinia.

Oskarżony dziennikarz poprosił o potwierdzenie, czy to przed decyzję świadka płk. Aleksander L. odszedł z wojska - świadek potwierdził. Wojciech Sumliński zapytał, czy świadek wie o roli w tej sprawie sejmowej podkomisji Okrzesika, która spowodowała usunięcie płk. Aleksandra L. z wojska - świadek odpowiedział, że poseł Okrzesik był jego przyjacielem i współpracownikiem.

Następnie Wojciech Sumliński zapytał Bronisława Komorowskiego, czy wie o roli płk. Aleksandra L. w sprawie potrącenia w 2004 r. jego syna przez ochroniarza Jana Kulczyka, który to Aleksander L. przedstawiał się jako jego pełnomocnik, co zostało opisane w artykule prasowym przez dziennikarza Leszka Misiaka - Bronisław Komorowski odpowiedział, że jeśli ktoś się na niego powoływał, to jest to jakaś insynuacja, a jego syn omal w tym wypadku nie zginął.

Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć od świadka, czy przed 2007 r. miał jakiś kontakt z płk. Leszkiem Tobiaszem - świadek zaprzeczył, dodając, że być może była jakaś sytuacja poselska, bo płk. Tobiasz mieszka na terenie jego okręgu wyborczego, ale nie pamięta. Świadek potwierdził, że spotkanie z płk. Tobiaszem zorganizowała poseł Jadwiga Zakrzewska, którą zna od wielu lat.

Pytanie Wojciecha Sumlińskiego, w jaki sposób pracownica spółdzielni „Społem” została wiceministrem MON, zostało przez Sąd uchylone, jako nie mające związku ze sprawą. Mimo wszystko Wojciech Sumliński próbował drążyć temat znajomości świadka z Jadwigą Zakrzewską i jej kwalifikacji, ale Sąd większość z tych pytań uchylił, odmówił też odczytania jej zeznań, argumentując, że na tej rozprawie nie są prowadzone czynności konfrontacji.

Wojciecha Sumlińskiego szczególnie interesowało, czy organizując spotkanie świadka z płk. Tobiaszem, mówiła mu ona, że płk. Leszek Tobiasz jest jej sąsiadem, czy też tego nie mówiła. Bronisław Komorowski odpowiedział, że podtrzymuje w tej kwestii swoje zeznania z prokuratury, a od oceny jego zeznań jest Sąd, a nie oskarżony.

Wojciech Sumliński zapytał, czy spotykając się z płk. Leszkiem Tobiaszem, świadek wiedział, że inwigilował on Kościół Katolicki i szantażował Abp. Paetza - Bronisław Komorowski odparł, że nic o tym nie wiedział, nie znał przeszłości płk. Tobiasza, a ich rozmowa koncentrowała się wokół sprawy korupcji.

Na pytanie, czy takie spotkania drugiej osoby w państwie to standard, świadek wyjaśnił, że do biura poselskiego przychodzą różni ludzie z różnymi problemami, donosami czy prośbami o interwencje, a ponieważ kilka dni wcześniej miał w biurze płk. Aleksandra L., to w przypadku płk. Leszka Tobiasza uznał, że nie należy tej sprawy zlekceważyć, ponieważ w grę może wchodzić zagrożenie bezpieczeństwa państwa. Taka sytuacja, że zjawia się u niego dwóch pułkowników służb specjalnych, zdarzyła mu się raz w życiu.

Wojciech Sumliński, powracając do sprawy Jadwigi Zakrzewskiej, złożył wniosek do Sądu, aby doprowadzić do jej konfrontacji ze świadkiem. Do wniosku dołączył się obrońca Wojciecha Sumlińskiego, który przyznał, że odczuwa pewien dyskomfort w tej sytuacji, ale rozumie postępowanie swojego klienta, który widzi związek rozbieżności zeznań obojga świadków ze sprawą, w wyniku której znalazł się na ławie oskarżonych.

Sąd poprosił o przygotowanie tego wniosku w ciągu 7-miu dni na piśmie, wraz z uzasadnieniem, oraz wyznaczył okres 7-miu dni od złożenia wniosku na ustosunkowanie się do niego stron.

Następnie Wojciech Sumliński zapytał świadka, do kogo powinien się zgłosić poseł, jeśli powziął wiedzę o jakimś przestępstwie. Bronisław Komorowski odpowiedział, że każdy postępuje tak, jak uważa za stosowne - on poinformował o tym organy państwa, ponieważ istniała możliwość zagrożenia bezpieczeństwa państwa w newralgicznym punkcie służb specjalnych.

Wojciech Sumliński zapytał, czy pierwsze spotkanie świadka z płk. Leszkiem Tobiaszem miało miejsce w dn. 21.11.2007 r. - świadek wyjaśnił, że przygotowując się do przesłuchania w prokuraturze, starał się tę datę ustalić ściśle, na podstawie swojego kalendarza, ale przyznał, że mogły się w tym kalendarzu zdarzyć błędy.

Sąd postanowił odczytać kolejne zeznania Bronisława Komorowskiego z prokuratury, tym razem złożone w dn. 21.01.2009 r. Wynika z nich, że Bronisław Komorowski dopuścił możliwość błędnego podania terminów swoich spotkań z płk. Leszkiem Tobiaszem, i że być może płk. Leszek Tobiasz lepiej zapamiętał te daty. Potwierdził, że z płk. Aleksandrem L. spotkał się dwa razy, za pośrednictwem gen. Buczyńskiego.

Nie pamiętał dat tych spotkań. Wydaje mu się, że drugie spotkanie z płk. L. było na krótko przed pierwszym spotkaniem z płk. Tobiaszem. W czasie rozmów z Aleksandrem L. był sam. Na ich pierwszym spotkaniu płk. L. sugerował, że ma możliwość dotarcia do aneksu. Chciał się zorientować, czy płk. Aleksander L. chce się przeflancować pod nową władzę, konfabuluje czy też jest to jakaś prowokacja.

Na spotkaniu tym nie zapadły żadne ustalenia. Spotkanie to odbyło się pod koniec października, zanim został marszałkiem Sejmu. Drugie spotkanie z płk. Aleksandrem L. miało miejsce, gdy już został marszałkiem. Nie chciał go „spłoszyć”; rozmowa koncentrowała się wokół aneksu, ale nie było żadnych żądań ze strony Aleksandra L., choć uważa, że był bezwzględny, operatywny i niebezpieczny.

Wybory odbyły się 28.10.2007 r., a on został marszałkiem 05.11.2007 r. - spotkania z płk. Aleksandrem L. i płk. Leszkiem Tobiaszem były gdzieś pomiędzy tymi datami. Spotkań z płk. Tobiaszem było kilka, nie potrafi powiedzieć, ile. Pierwsze zorganizowała Jadwiga Zakrzewska.

Płk. Tobiasz mówił o korupcji, wymieniał na nim nazwisko Aleksandra L., mówił o weryfikacji swojej oraz swojego syna, a także o nagraniach. Tylko on był obecny na tym spotkaniu. Na drugie płk. Tobiasz przyniósł nagrania, podawał jakąś sumę. Bronisław Komorowski odnosił wrażenie, że płk. Tobiasz oczekiwał od niego wskazówek, czy ma się spotykać z płk. Aleksandrem L., czy nie.

Co do płk. Aleksandra L., był przekonany, że miał on w przeszłości jakiejś kontakty z obcymi służbami. Płk. Leszek Tobiasz chyba na drugie spotkanie przyniósł kamerę i dowody. Podał (we wcześniejszych zeznaniach - przyp.aut.) datę 3.12.2007 r. jako datę spotkania, ale płk. Tobiasz może mieć lepszą wiedzę, kiedy się ono odbyło. Poprosił o pokazanie wizerunku płk. L. na kamerze.

Uważał, że są to dowody dla służb. Po spotkaniu płk. Tobiasz zabrał dowody ze sobą, nalegał, aby zająć się tą sprawą. Bronisław Komorowski usiłował przekazać tę sprawę służbom, ale opóźniało się to ze względu na zachodzące w nich po wyborach zmiany personalne. Zapadła decyzja, chyba przy udziale Pawła Grasia, najpierw, że sprawę tę przejmuje SKW, a potem, że jednak ABW.

Cała ta sytuacja trwała kilkanaście dni. Bronisław Komorowski spotkał się w tej sprawie z Bondarykiem, ale nie jest pewien, czy na tym spotkaniu był również Paweł Graś. W rozmowach z płk. Tobiaszem tematem wiodącym była korupcja, a nie aneks; była mowa o jakimś pośredniku. Po przekazaniu sprawy prokuraturze, płk. Leszek Tobiasz przychodził potem do niego jeszcze kilkakrotnie, ale raczej w sprawie swojej sytuacji zawodowej.

Świadek potwierdził swoje zeznania. Na pytanie prokuratora, czy chce coś jeszcze uzupełnić, rozszerzyć, Bronisław Komorowski powiedział, że dla niego nie była to w tamtym czasie sprawa priorytetowa, bowiem obejmował wtedy stanowisko marszałka Sejmu. Nie wyklucza, że jego zeznania nie znajdują potwierdzenia w zeznaniach innych świadków, ale składając je działał w jak najlepszej woli, mówił tyle, ile pamiętał.

Mecenas Puławski zapytał świadka, czy dostrzega sprzeczność w swoich zeznaniach (tych z lipca 2008 i stycznia 2009 - przyp. aut), jeśli chodzi o daty spotkań z płk. Aleksandrem L. i płk. Leszkiem Tobiaszem, w jednym przypadku jako październik 2007, a w drugim jako 21 listopad 2007 r. - Bronisław Komorowski odpowiedział, że podpisał obydwa protokoły zgodnie ze swoją pamięcią, ale dopuszcza możliwość błędnego zapamiętania tych dat, bowiem miał wtedy inne ważne sprawy.

Na pytanie mecenasa Puławskiego, czy poseł miałby dostęp do Aneksu WSI, świadek odparł, że poseł nie, ale marszałek Sejmu tak, a na pytanie, czy rozmowy z płk. L. i płk. Tobiaszem odbywały się, gdy już został marszałkiem, Bronisław Komorowski stwierdził, że podtrzymuje to, co zeznał w prokuraturze.

Mecenas Puławski zauważył, że ta data jest dla sprawy istotna, a świadek nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie - Bronisław Komorowski wyjaśnił, że pamięć ludzka jest zawodna, dlatego dwa razy składał zeznania, w dobrej wierze i z maksymalnym wysiłkiem. Wszystkie te spotkania odbyły się w biurze poselskim na Krakowskim Przedmieściu.

Po przerwie, zarządzonej przez Sąd (12:00 - 12:20), pierwsze pytanie zadał Wojciech Sumliński, który chciał się dowiedzieć od Bronisława Komorowskiego, które zeznania są w takim razie prawdziwe, bowiem z jednego z nich wynika, że najpierw było spotkanie z płk. Aleksandrem L., a potem z płk. Leszkiem Tobiaszem - a z drugiego, że było odwrotnie, jak twierdził płk. Tobiasz; jeśli najpierw spotkał się z płk. Leszkiem Tobiaszem, to wiedział, że płk. Aleksander L. jest potencjalnym przestępcą.

W odpowiedzi Bronisław Komorowski stwierdził, że to do Sądu należy ocena, czy jego zeznania są spójne, czy są sprostowaniem, a on włożył wielki wysiłek, aby przywołać z pamięci te wydarzenia. Wojciech Sumliński zapytał, która w takim razie sekwencja wydarzeń jest prawdziwa, ta z pierwszych zeznań w prokuraturze, czy ta z drugich, ale świadek nie był w stanie tego jednoznacznie określić, powtarzając, że składał swoje zeznania zgodnie ze swoją pamięcią.

Wojciech Sumliński w związku z tym złożył oświadczenie, że jeśli świadek najpierw spotkał się z płk. Leszkiem Tobiaszem, a potem z płk. Aleksandrem L., to wiedział, że ten ostatni może być potencjalnym przestępcą. Dziennikarz dodał, że nie może wydobyć od świadka odpowiedzi na najprostsze pytania - nawet takie, czy mówił prawdę w swoich pierwszych zeznaniach w prokuraturze, czy w drugich.

Sąd również próbował dowiedzieć się od Bronisława Komorowskiego, jaka była sekwencja wydarzeń, który z oficerów pierwszy do niego przyszedł, ale świadek odpowiedział, że nie dysponuje teraz lepszą pamięcią niż wtedy, kiedy składał w najlepszej wierze obydwa zeznania, a to do Sądu należy ocena ich wiarygodności; on nie potrafi teraz wyjaśnić tych rozbieżności.

Wojciech Sumliński chciał wykazać, że jeśli Bronisław Komorowski był w tamtym czasie posłem, a nie marszałkiem, to wyrażał zainteresowanie aneksem jako poseł, który nie miał dostępu do aneksu. W odpowiedzi Bronisław Komorowski stwierdził, że dopuszcza możliwość zachwiania swojej pamięci w tej kwestii.

Wojciech Sumliński zauważył, że jeśli drugie zeznanie świadka jest prawdziwe, to znaczy, że rozmowy z oficerami trwały przez miesiąc czasu - jakie w takim razie uprawnienia miał świadek, aby prowadzić tego typu grę? Bronisław Komorowski odpowiedział, że nie rozumie tego pytania, a on sam podejrzewał, że to z nim ktoś prowadzi jakąś grę, pragnąc mu się przypodobać lub dokonać jakiejś prowokacji.

Sąd także chciał się dowiedzieć, z jakiego powodu była tak duża zwłoka w zawiadomieniu organów ścigania i dlaczego odbywane były kolejne spotkania. Świadek powtórzył, że w tamtym czasie wszystkie służby były w stanie daleko idących zmian personalnych, był to szczególny moment, zmieniał się rząd, zmieniali się szefowie służb - z jego strony była chęć jak najszybszego oddania tej sprawy, ale trafiła ona do niego z cudzej inicjatywy i to on musiał coś z tym zrobić.

Sąd dopytywał, czy zmiana szefów służb wprowadziła aż taką dezorganizację w ich szeregach - świadek odparł, że służby zostały szybko powiadomione, tylko przejęcie tej sprawy przez służby się odwlekało. Sąd zapytał, kiedy w takim razie zostały zawiadomione o tej sprawie służby i jakie - Bronisław Komorowski odpowiedział, że powiadomił o tej sprawie Pawła Grasia i chyba doszło do spotkania z Bondarykiem i Grasiem.

Pawła Grasia powiadomił ze względu na to, że sprawa dotyczyła nie tylko korupcji, ale również bezpieczeństwa państwa, nie był jednak w stanie określić, ile czasu minęło od pierwszej wizyty płk. L czy płk. Tobiasza do poinformowania go (Pawła Grasia) o tych spotkaniach.

Wojciech Sumliński zapytał, czy miesiąc czasu to jest błyskawiczne załatwienie sprawy ważnej ze względu na bezpieczeństwo państwa, ale świadek tylko przyznał, że reakcja służb nie była natychmiastowa z powodów, o których mówił już wcześniej. Sąd zapytał świadka, czy wie, po jakim czasie Paweł Graś zawiadomił o tej sprawie służby, ale świadek odparł, że nie wie.

Na pytanie dziennikarza, dlaczego nie powiadomił o tej sprawie Jana Olszewskiego, w tamtym czasie szefa Komisji Weryfikacyjnej WSI, Bronisław Komorowski odpowiedział, że nie przyszło mu to do głowy.

Wojciech Sumliński zapytał, kto skontaktował świadka z płk. Aleksandrem L. i jak zostało to spotkanie zorganizowane - świadek wyjaśnił, że skontaktował ich gen. Buczyński, twierdząc, że płk. L. ma jakieś istotne dla świadka informacje, a spotkanie odbyło się w biurze poselskim świadka na Krakowskim Przedmieściu.

Bronisław Komorowski zaprzeczył, aby znał Mariana Cypla, byłego rezydenta wywiadu PRL w Wiedniu. Dziennikarz zapytał następnie świadka, czy ma świadomość, że jego wyrażenie zainteresowania propozycją płk. Aleksandra L. mogło prowadzić do przestępstwa, ale świadek powtórzył tylko, że nie wie, dlaczego ta inicjatywa Aleksandra L. była skierowana właśnie go niego, tym bardziej, że wcześniej negatywnie oceniał płk. Aleksandra L. - być może chodziło o zbliżenie do nowej władzy, a może jednak o jakąś prowokację.

Wojciech Sumliński zapytał, czego w takim razie świadek oczekiwał od Aleksandra L. - czy na przykład tego, że zdobędzie on w jakiś sposób ten dokument? W odpowiedzi Bronisław Komorowski zwrócił się do Sądu, aby uniemożliwił zadawanie mu takich insynuacyjnych pytań, bowiem i tak miał mieć dostęp do aneksu jako marszałek Sejmu. Liczył na to, że płk. Aleksander L. na kolejnym spotkaniu ujawni swoje intencje.

Po tej odpowiedzi Bronisława Komorowskiego Wojciech Sumliński wygłosił oświadczenie, że bardzo trudno dowiedzieć się od świadka, które jego zeznania są prawdziwe, i w związku z tym prosi Sąd o zdyscyplinowanie świadka, aby jednak starał się coś więcej wydobyć ze swojej pamięci.

Wojciech Sumliński zapytał, co świadek miał na myśli zeznając, że płk. L. odezwie się do niego, jak będzie miał dostęp do Aneksu - świadek wyjaśnił, że oczekiwał, że albo Aleksander L. obnaży zamysł przestępczy, albo okaże się, że z jego strony była to konfabulacja, aby przypodobać się nowej władzy.

Dziennikarz zwrócił uwagę, czy świadek nie miał obaw, że płk. Aleksander L. może podjąć jakieś działania przestępcze, aby zdobyć ten dokument, ale świadek ripostował, że nie chciał składać zawiadomienia tylko na podstawie słów płk. L., dodając, że ze strony Aleksandra L. nigdy nie padła żadna konkretna propozycja, bo wtedy złapałby od razu za telefon i zadzwonił do prokuratury.

Dziennikarz zapytał, dlaczego świadek spotykał się płk. Aleksandrem L. wiedząc, że może on być zamieszany w jakieś kontakty z obcymi służbami - świadek wyjaśnił, że mówił tylko, że o płk. L. krążyły takie opinie, a gdyby miał taką wiedzę, to zrobiłby z niej użytek; krążące opinie to nie dowód.

Zdaniem Bronisława Komorowskiego, jeśli zjawisko korupcji było faktem, to mógł to robić ktoś „prywatnie”, ale mogły to też robić obce służby. Jeżeli ogromna liczba oficerów znalazła się „na lodzie”, to była to potencjalna grupa do pozyskiwania przez obcy wywiad, np. tych oficerów, którzy odeszli ze służby w poczuciu krzywdy.

Wojciech Sumliński zapytał, jak w takiej sprawie powinien, zdaniem świadka, zachować się polityk - świadek odpowiedział, że poinformował odpowiednie organa i służby o tej sprawie. Na pytanie dziennikarza, czy polityk powinien prowadzić takie prywatne śledztwo-spotkania, świadek odparł, zwracając się do Sądu, że jest bezradny wobec pytań oskarżonego, na co ripostował dziennikarz, że to on jest bezradny.

Następnie oskarżony dziennikarz zapytał, czy świadek pamięta tajną naradę, w której wzięli udział, oprócz świadka, również Krzysztof Bondaryk, Paweł Graś oraz Leszek Tobiasz - Bronisław Komorowski zaprzeczył.

Po tej odpowiedzi świadka Wojciech Sumliński złożył oświadczenie, że mówili o tym wszyscy wymienieni świadkowie, płk. Leszek Tobiasz został prosto z gabinetu Bronisława Komorowskiego zawieziony do siedziby ABW przez jej szefa, Krzysztofa Bondaryka. Zdaniem dziennikarza, zeznania świadka są sprzeczne z tymi zeznaniami, ktoś tutaj kłamie i nie można tego wyjaśnić bez złożenia wniosku o konfrontację, aby ustalić prawdę.

Bronisław Komorowski odpowiedział, że Wojciech Sumliński wprawił go w konfuzję, mówiąc o gabinecie, bo myślał, że chodzi o jego gabinet marszałka - do takiego spotkania doszło, ale w jego biurze poselskim, a nie w gabinecie marszałka Sejmu. To tam przyjechał Krzysztof Bondaryk, aby zabrać płk. Leszka Tobiasza, i nie była to żadna tajna narada, chodziło o przejęcie płk. Tobiasza zgodnie z procedurami ABW.

Bronisław Komorowski dodał, że płk. Leszek Tobiasz pojechał do ABW, a nie poszedł na piechotę, i że zabierała go specjalna grupa z ABW, a nie pan Bondaryk. Wojciech Sumliński poprosił Sąd o przytoczenie zeznań Krzysztofa Bondaryka w tej kwestii, ale Sąd odpowiedział, że podczas tej rozprawy nie ma takiej możliwości.

Wojciech Sumliński zapytał świadka, co pamięta o tym tajnym spotkaniu - świadek odparł, że powiedział już wszystko, nie była to żadna „tajna narada”, to było umówione spotkanie, aby w bezpieczny sposób płk. Tobiasz został przejęty przez ABW. Sąd zapytał, kto to aranżował - świadek odpowiedział, że chyba Graś i Bondaryk.

Wojciech Sumliński wyjaśnił, w formie oświadczenia, dlaczego używa określenia „tajna narada” - otóż nigdzie po niej nie ma śladu, np. w zeznaniach płk. Leszka Tobiasza, w których Bronisław Komorowski w ogóle nie istnieje. Nie ma po niej śladu także w zeznaniach samego Bronisława Komorowskiego - dlatego uważa, że była tajna.

Następnie oskarżony dziennikarz chciał się dowiedzieć, dlaczego świadek nadal spotykał się z płk. Leszkiem Tobiaszem po tym, jak sprawą przez niego zgłoszoną zajęła się ABW. Sąd poinformował świadka, że może odmówić odpowiedzi na to pytanie, jeśli obowiązuje go w tej kwestii tajemnica państwowa, ale świadek odpowiedział, odnosząc się jeszcze do „tajności” narady, że w prokuraturze nie było pytania o „technikę” przejęcia płk. Tobiasza przez ABW, a płk. Tobiasz przychodził do niego, albowiem był zaniepokojony zbyt wolnym rozwijaniem się tej sprawy.

Mogła też za tym stać troska o los jego syna. Wojciech Sumliński zauważył, że świadek mówił wcześniej, że chciał się jak najszybciej „uwolnić” od tej sprawy, a jednocześnie nadal spotykał się z płk. Leszkiem Tobiaszem - świadek wyjaśnił, że czym innym było przekazanie służbom sprawy korupcji, a czym innym oczekiwania płk. Tobiasza, że będzie monitorował tę sprawę; być może chciał także przynieść jeszcze jakieś inne dowody w tej sprawie.

Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć, dlaczego świadek przez 9 miesięcy sam nie poszedł do prokuratury w tej sprawie - Bronisław Komorowski odpowiedział, że jego zdaniem, zrobił wszystko, co było do zrobienia, aby wyjaśnić sprawę zagrożenia bezpieczeństwa państwa.

Sąd zapytał, dlaczego świadek formalnie nie złożył zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - Bronisław Komorowski odparł, że poinformował odpowiednie służby o tej sprawie, i wydaje mu się, że zrobiła to ABW. Sąd uchylił kolejne pytanie Wojciecha Sumlińskiego, dlaczego Bronisław Komorowski odmówił stawienia się w październiku 2007 r. przed Komisją Weryfikacyjną WSI.

Na kolejne pytania do świadka, które dotyczyły okoliczności jego zapoznania się z aneksem, świadek odpowiedział, że tego typu informacje naruszają tajemnicę państwową, a on może tylko powiedzieć, że jeżeli zapoznał się z aneksem, to tylko w zgodzie z polskim prawem.

Wojciech Sumliński zapytał Bronisława Komorowskiego, czy wie, jakie były dalsze losy płk. Leszka Tobiasza - świadek odparł, że nie wie, poza tym, że nie żyje. Kolejne pytanie dziennikarza, który pytał, czy świadek wie, że uchylone zostały sprawy prowadzone przez Prokuraturę Garnizonową przeciwko płk. Leszkowi Tobiaszowi, po złożeniu przez niego zawiadomienia o rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, zostało uchylone przez Sąd, jako nie mające związku ze sprawą.

Następne pytanie, czy świadek wiedział, że przeciwko płk. Leszkowi Tobiaszowi są prowadzone sprawy karne przez Prokuraturę Garnizonową, zostało przez Sąd dopuszczone - świadek zaprzeczył, aby miał o tym wiedzę, nie wiedział również, że płk. Leszek Tobiasz był planowany do wyjazdu na placówkę dyplomatyczną do Uzbekistanu.

Wojciech Sumliński zapytał, czy świadek rozmawiał o płk. Tobiaszu z szefem SKW, płk. Reszką - świadek odpowiedział, że chyba tak, bo pierwotnie to SKW miała przejąć Leszka Tobiasza, ale nie pamięta żadnych szczegółów tej rozmowy.

Odpowiadając na pytanie dziennikarza, jak długo trwały kontakty z płk. Leszkiem Tobiaszem, świadek zeznał, że ustały, kiedy sprawa „ruszyła”. Świadek powiedział także, że nie spotykał się z innymi oficerami WSI w okresie październik-grudzień 2007 r. - spotykał się z nimi, jak był ich przełożonym, a potem tylko z gen. Rusakiem w sprawie raportu.

Pytanie Wojciecha Sumlińskiego o znajomość świadka z Krzysztofem Winiarskim zostało przez Sąd uchylone, choć przekonywał on Sąd, że wg posiadanych przez niego informacji, w 2007 r. jeszcze co najmniej kilka osób docierało do świadka prowadząc z nim takie rozmowy, jak Aleksander L. czy płk. Leszek Tobiasz. Sąd uchylił również pytanie, czy na świadka były jakieś naciski ze strony WSW czy WSI.

Wojciech Sumliński przywołał zeznanie świadka, że ten go osobiście nie znał i przytoczył sprawę wywiadu, jaki miał przeprowadzić w grudniu 2006 r. ze świadkiem o działalności WSI. Po zadaniu pytania świadkowi o fundację „Pro Civili”, świadek opuścił swój gabinet, nie odpowiadając na zadane mu pytanie. Reportaż o tej fundacji ukazał się w początkach 2007 r.

To był okres, kiedy płk. Leszek Tobiasz montował już swoją prowokację. Wojciech Sumliński oświadczył, że w swojej linii obrony stara się wykazać istnienie motywu współpracy pomiędzy Bronisławem Komorowskim i płk. Leszkiem Tobiaszem i jego zdaniem są na tę okoliczność pewne poszlaki. Wojciech Sumliński zwrócił uwagę, że w swoich zeznaniach w prokuraturze, płk. Leszek Tobiasz mówi o wszystkim, tylko nie o Bronisławie Komorowskim; także Bronisław Komorowski nie występuje w tej sprawie przez 9 miesięcy. Oskarżony dziennikarz zauważył również, że płk. Leszek Tobiasz został objęty parasolem ochronnym - zawieszono prowadzone przeciwko niemu postępowania.

Następnie Wojciech Sumliński próbował zadawać Bronisławowi Komorowskiemu pytania dotyczące fundacji „Pro Civili”, ale pytania te każdorazowo były uchylane przez Sąd, jako nie związane ze sprawą. W związku z tym dziennikarz złożył kolejne oświadczenie, mówiąc, że pytając o „Pro Civili” próbuje wykazać, że to, co dotyczy tej fundacji, w tym również jego niedoszły wywiad z Bronisławem Komorowskim, oraz szereg kolejnych wydarzeń, doprowadziły go do sali sądowej i te pytania o „Pro Civili” miały właśnie wykazać ten związek.

Sąd nie przyjął jednak argumentacji dziennikarza, mówiąc, że przedmiot postępowania jest zakreślony i uchylił jego kolejne pytanie, o znajomość przez świadka Siergieja Kobylowa. Wojciech Sumliński wygłosił więc kolejne oświadczenie, stwierdzając, że chciał przekonać Sąd do tego, że jego spotkanie (niedoszły wywiad) z Bronisławem Komorowskim było praprzyczyną tej całej sprawy, choć najważniejszą osobą w tej sprawie był płk. Leszek Tobiasz.

Następnie dziennikarz zapytał, czy świadek zna Krzysztofa Borowiaka, który przychodził do niego wskazując na działania przestępcze na WAT, za co został stamtąd usunięty. Sąd uchylił to pytanie oraz stwierdził, że zdaniem Sądu wywiad z Bronisławem Komorowskim o „Pro Civili” nie znajduje oparcia w faktach, są to tylko przypuszczenia oskarżonego, poparte zbieżnością czasową tych wydarzeń. Kolejne pytania Wojciecha Sumlińskiego dotyczące fundacji „Pro Civili”, były przez Sąd uchylane, w związku z czym oświadczył on, że nie ma więcej pytań do świadka.

Bronisław Komorowski poprosił o głos i na zasadzie wolnej wypowiedzi świadka powiedział, że nie zapamiętał oskarżonego Wojciecha Sumlińskiego jako dziennikarza, odnosząc się do sprawy niedoszłego wywiadu. Oświadczył także, że jego kontakty z oficerami WSI były zawsze oficjalne i wynikały z jego zwierzchnictwa w MON. Bronisław Komorowski powiedział także, że o ile wie, to WSI rozpracowało nielegalne operacje na WAT.

Po tej wypowiedzi świadka, sąd zapytał go, czy spotykając się wiedział, że płk. Leszek Tobiasz był byłym oficerem WSI. Bronisław Komorowski odpowiedział, że miał wiedzę, że jeden pułkownik WSI oskarża drugiego pułkownika WSI. Sąd zapytał, czy w tamtym czasie (spotkań - przyp. aut.) świadek pełnił jakąś funkcję w MON - świadek zaprzeczył.

Mecenas Puławski zapytał jeszcze świadka, czy podczas tej rozmowy była podana informacja, że ktoś żąda jakieś pieniądze lub oferuje jakieś pieniądze - Bronisław Komorowski odpowiedział, że w prokuraturze nie pytano go o „technikę” przejęcia płk. Leszka Tobiasza i jego dowodów, nic więcej, poza tym, co zeznał, nie pamięta, tym bardziej jakichś kwot.

Po tej odpowiedzi, wobec braku kolejnych pytań, świadek został zwolniony. Po jego wyjściu Wojciech Sumliński złożył jeszcze krótkie oświadczenie, że WSi wcale nie rozpracowały „Pro Civili”, sprawa tej fundacji nigdy nie trafiła do Sądu, a WAT straciła na nieprawidłowościach ponad 300 mln zł. Na tym rozprawa została zakończona. Kolejna odbędzie się w dn. 11.02.2015 r. w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Woli.

Relację przygotował bloger ander

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych