Brukselska kartkówka Donalda I wypadła celująco. Kto nie rozumie, ten kiep!

Fot. PAP/Supernak
Fot. PAP/Supernak

Tak właśnie można było przypuszczać! Ledwo nasz były premier rozprostował w nowym gabinecie nogi, natychmiast został obrzucony złym słowem. Ponoć nikomu nie podobają się cztery kartki, które w pocie czoła przygotował na zbliżający się summit.

Jak prawdziwy dobry szef, dał wolne większości pracowników jego kancelarii, by ostatnie godziny przed przedstawieniem swych przemyśleń spędzić, jak zwykle, z pracowitym Grasiem. Te europejskie cymbały, a w ślad za nimi polskie, nie rozumieją najważniejszego – Donald Tusk nie objął swej nowej posady po to, by być marnym naśladowcą swych poprzedników. On nie będzie fatygować swych komórek, by wyręczać z tego obowiązku szefów rządów! Czegoż więc spodziewali się brukselscy urzędnicy i jakieś gryzipiórki? Nowego „Traktatu o dobrej robocie”? Nie wystarczy im kilka prostych wytycznych, że problem ukraiński nabrzmiewa i trzeba się nim zająć?

Wszyscy przyczepili się do tych czterech kartek. Że jest ich mało, że nie zawierają głębszej analizy itp. Jak kiedyś w Brukseli przez całe dwadzieścia minut nawoływał, by w Europie było więcej Europy – też znaleźli się krytycy. Czy, weźmy choć pierwszy z brzegu przykład, taki Euklides dowodził rozwlekle? Przecież jego pięć pewników da się zmieścić na kawałku małej karteczki. I choć ten słynny Ateńczyk, poprzednik Tuska, mądrości swe ogłaszał tyle wieków temu, do dziś są aktualne. Czy ktoś może podważyć, że wszystkie kąty proste są równe? Albo, że dowolny odcinek można wydłużać w nieskończoność? „Więcej Europy w Europie” czeka ten sam los. Do historii przejdą także omawiane cztery kartki. Od teraz wszystko w Brukseli przedstawiać się będzie inaczej. Historia Unii znaczona będzie cezurą – przed Tuskiem i po Tusku. I żadne tam wymyślanie dziwolągów. Jako obowiązkowe, wprowadzone zostaną też zajęcia sportowo – ruchowe, osobliwie haratanie w gałę. Wszak Ateńczycy ćwiczeniom fizycznym nadawali prawie boskie znaczenie, dlaczego więc Bruksela nie miałaby tętnić rytmami sportowymi?

Niech nad większymi opracowaniami posiedzi taka Angela ze swoimi, niech je dobrze przemyśli, a potem przedstawi przewodniczącemu Rady do zatwierdzenia. Taka jest kolejność rzeczy. I próby kpin z najlepiej zorganizowanego urzędnika w Europie niczego tu nie zmienią. Kto nie wierzy, niech popatrzy na najbardziej krytyczne w Polsce łamy. Te, co im nie jest wszystko jedno. I ich mutacje, prasowe i telewizyjne. Czytać i uczyć się, nikczemnicy!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych