Detektyw Wielowieyska na tropie. Wypatruje Karnowskich i nie widzi…

fot. facebook.com
fot. facebook.com

Nie chce mi się polemizować z tekstem Dominiki Wielowieyskiej „Współczujemy niepokornym dziennikarzom”. Poglądu, że ludzie mediów nie powinni wychodzić na ulice z politykami nielubianymi przez Wyborczą, jeśli są przekonani, że z polską demokracją dzieje się coś niedobrego można naturalnie bronić.

Podobnie jak poglądu, że ludzie mediów powinni pląsać wokół orła z czekolady w święta narodowe z absolutnie niepartyjnym, ba nie politycznym prezydentem Komorowskim. To właśnie robi Wielowieyska i niech się bawi. Zaintrygował mnie wszakże jeden szczegół jej tekstu.

Co prawda Jacek i Michał Karnowski oraz Paweł Lisicki, redaktorzy dwóch prawicowych tygodników, zapisali się do komitetu honorowego marszu, ale nie mogłam ich tam dojrzeć

-– obwieszcza Wielowieyska. Naprawdę? Czy zechce nas detektyw z Gazety Wyborczej nauczyć, jak się wypatruje dziennikarzy w kilkudziesięciotysięcznym pochodzie?

Może się gdzieś schowali w tłumie, żeby ich kamera zarejestrowała?

—snuje dalej swoje rozważania dziennikarka Wyborczej. Która najwyraźniej wierzy, że czego nie pokaże TVN z Polsatem, tego nie ma. Gdyby to napisał Cezary Michalski, pomyślałbym, że nie wziął proszków. Ale Dominika Wielowieyska?

Informuję ją zatem, że Michał Karnowski był na marszu 13 grudnia i nigdzie się nie ukrywał. Zabrał nawet na tę marsz swoją niespełna trzyletnią córeczkę. Widziałem na własne oczy. Z tego co wiem, był tam również jego brat Jacek, choć jego akurat nie spotkałem. Ale ja nie mam wrażenie, że jestem wszystkowidzący. W przeciwieństwie do Wielowieyskiej.

Przy tej okazji wychodzi na jaw, że ja także tam byłem. Piszę tak dlatego, że według Wielowieyskiej Tomasz Terlikowski i Piotr Skwieciński „przyznali się, że byli na marszu”. Oto więc ciąg dalszy gorszącego coming outu. Wszyscy się kompromitowaliśmy i podpalaliśmy Polskę, a przy okazji sprzeniewierzaliśmy się dziennikarskiemu powołaniu, która nakazuje preferować marsze u boku Bronisława Komorowskiego.

Przy okazji, jedna jeszcze uwaga. Wielowieyska narzeka, że dziennikarze, którym dowala (naturalnie pochylając się nad nimi czule) zajmują się tak nieistotnymi i głupimi sprawami jak wybory, które zniekształciły wolę wyborców zamiast pisać o służbie zdrowia i nawet krytykować Bartosza Arłukowicza. Sama jednak zamiast służbą zdrowia zajmuje się tropieniem Karnowskich. Ba, poświęca temu cały długi tekst. Czasy są coraz dziwniejsze.

Następnym razem pomachamy redaktor Wielowieyskiej żeby nas wypatrzyła w tłumie.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.