Kolenda-Zaleska w oparach „dobrobytu wolności”: porównuje retorykę PiS do komunistycznej propagandy i wzywa do boju z Kaczyńskim

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Wikimedia Commons/ Plogi/lic. cc. 3.0
fot. Wikimedia Commons/ Plogi/lic. cc. 3.0

Katarzyna Kolenda-Zaleska wzięła na swe barki wielką misję, bynajmniej nie dziennikarską. Wskoczyła na barykadę „Gazety Wyborczej” i proklamowała mobilizację przeciwko PiS.

Według publicystki, retoryka partii Jarosława Kaczyńskiego jest tożsama z propagandą czasów PRL.

PiS, tak jak wtedy tamta władza, chce wmówić Polakom fałsz. Ale to się nie uda, bo ludzie pamiętają. I dlatego tej obecnej pisowskiej propagandzie, tak jak wtedy komunistycznej, trzeba się zdecydowanie przeciwstawić

— zagrzewa do boju na łamach „Wyborczej”.

Zdaniem Kolendy-Zaleskiej, ugrupowanie Kaczyńskiego poluje na nieświadomych, młodych wyborców.

PiS liczy na to, że ci młodzi, nieświadomi historycznie, na których mu teraz tak bardzo zależy, złapią się na jego propagandowy lep: że w Polsce nie ma demokracji, fałszuje się wybory, nie ma wolnych mediów, a opozycja jest gnębiona

— pisze publicystka.

Kolenda-Zaleska, używając podobnej metaforyki jak Ewa Kopacz (z wyjątkiem sugestii o lojalce), snuje rozważania jak to w stanie wojennym policja pałowała demonstrantów, a marsz PiS w rocznicę stanu wojennego przebiegał w komfortowych warunkach.

Wtedy za głupi dowcip można było się znaleźć w więzieniu. Dziś nikt nikomu niczego nie zabrania. Nikt niczego nie chce ukrywać. O tym już PiS woli nie przypominać, bo zestawienie tamtych ponurych czasów z obecnym dobrobytem wolności pokazywałoby fałsz pisowskiej propagandy

— stwierdza Kolenda-Zaleska.

Mainstreamowa publicystka nie może ścierpieć, że PiS zaprosił ludzi na ulice w obronie demokracji i wolnych mediów.

Gdyby naprawdę trzeba było bronić demokracji i gdyby naprawdę nie było wolności mediów, to taki marsz zostałby brutalnie rozpędzony, a państwowe media (prywatnych przecież by nie było) informowałyby jedynie o elementach kontrrewolucyjnych

— oburza się Kolenda-Zaleska.

Niestety nie wyjaśnia jakim prawem odmawia Polakom demonstrowania swoich poglądów. Czy „dobrobyt wolności” ma być dostępny jedynie na kartki drukowane w „Gazecie Wyborczej”?

JUB/”GW

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych