Kogo Celiński nazywa „przebierańcami” z „flagami od krawca” opłaconymi z budżetu? Czyżby komentował czekoladowy festyn Komorowskiego?

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Do mediów i zaprzyjaźnionego z nimi grona mainstreamu, którzy drwią z obywatelskich inicjatyw, a demokratyczne prawa do demonstracji niezgody na manipulacje władzy nazywają „podpalaniem Polski”, dołączył Andrzej Celiński. Manifestantów nazwał „przebierańcami”. Ciekawe dlaczego milczał, gdy ulice Warszawy przemierzał prezydencki pochód czekoladowego orła, sfinansowany z pieniędzy publicznych.

Wszystkie flagi tutaj były wzięte od krawca. Czyściutkie, nowiutkie, piękne biało-czerwone flagi. Przepraszam, ale to jest dla mnie piekielnie bolesne, że przebierańcy mają zawsze wszystko najlepsze

— tak Andrzej Celiński skomentował Marsz w Obronie Demokracji i Wolności Mediów, zupełnie zapominając, że w żadnym przypadku nie można mówić tak dobitnie o „flagach wziętych od krawca”, jak w przypadku marszu prezydenckiego „Orzeł może”. Pomijam już fakt, że w Dniu Flagi, nie można było tam dostrzec ani jednej polskiej, biało-czerwonej, bo przecież patriotyzm według prezydenta Komorowskiego, ma być nowoczesny – z karykaturą orła i różowo-czekoladową kompromitacją.

Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

Marsz 13 grudnia przysporzył Andrzejowi Celińskiemu wiele przykrych emocji, którymi podzielił się we wczorajszym programie Lisa.

Za wielkie pieniądze z budżetu wywraca się wszystkie te największe wartości, te najistotniejsze wartości, jak na przykład budowanie społeczeństwa wspólnotowego. Takiego, gdzie ludzie poza konfliktami, poza różnicami interesów, poza wartościami, mają coś wspólnego, gdzie mogą się ze sobą w czymkolwiek dogadać. Wkluczania nie wykluczania

— stwierdził Celiński. O jakim finansowaniu mówił? Nie mógł mieć przecież na myśli obywatelskiego zewu, który był odpowiedzią na zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego. Może więc na myśli marsz „Orzeł może”, na który Fundacja Polska Obywatelska otrzymała 100 tys. zł od Narodowego Centrum Kultury. Dlaczego przaśne festyny, w których karykaturyzuje się symbole narodowe nie budziło niczyjej niechęci? Bo robienie z nas idiotów jest władzy niezwykle pomocne.

Andrzej Celiński patrzy na dzisiejszych Polaków z pogardą. Reprezentuje ten coraz bardziej wpływowy nurt, w którym tylko część PRL-owskiej opozycji – dziś należąca do mainstreamu - podejmowała walkę właściwą, bohaterską i ma dziś prawo do posługiwania się znaczkiem „Solidarności”. Nikt przed nimi i nikt po nich nie zdoła tej walce dorównać. Ani Powstańcy Warszawscy, ani przedstawiciele Rzeczpospolitej ostatnich dekad. Dla Celińskiego, ci którzy walczą o prawdziwą wolność w dzisiejszej, pseudowolnościowej Polsce, są ludźmi, którzy „zamiast budować Polskę, podpalają beczki z benzyną”.

Tylko oni - pupile maistreamu - walczyli o Polskę naprawdę. Dzisiejsi Polacy walczą o prawdę na niby. Ot i cała propaganda, której nie sposób wytłumaczyć inaczej, jak tylko histeryczną obroną polityczno-biznesowego układu.

CZYTAJ TAKŻE: Medialna morfina zamieniła Polaków w naród niewolników. Czy ostatnia szansa wytrąci nas z bierności?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.