Jarosław Gowin: Prezesi sądów oburzając się na Kaczyńskiego popełnili błąd. Mamy problem oportunizmu "trzeciej władzy". NASZ WYWIAD

fot. wPolityce/ansa
fot. wPolityce/ansa

wPolityce.pl:Czy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego mieli prawo poczuć się oburzeni słowami Jarosława Kaczyńskiego wypowiedzianymi 13 grudnia podczas marszu? Jak Pan odbiera ich oświadczenie?

CZYTAJ WIĘCEJ: „Trzecia władza” oburzona słowami Kaczyńskiego. Prezesi SN, TK i NSA wydali specjalne oświadczenie

Jarosław Gowin, Polska Razem, były minister sprawiedliwości: Prezesi tych trzech najważniejszych z punktu widzenia wymiaru sprawiedliwości instytucji, popełnili ciężki błąd występując na konferencji prasowej wraz z czynnym politykiem, czyli Bronisławem Komorowskim. I przedwcześnie, bez zweryfikowania jakichkolwiek zarzutów przesądzając o prawidłowości wyborów. Trudno zatem dziwić się nam politykom opozycji, że krytycznie oceniamy zachowanie tej trójki prezesów. Słowa Jarosława Kaczyńskiego były bardzo ostre w formie, ale co do treści w pełni się z nimi zgadzam i się pod nimi podpisuję. Za błąd uważam także wdawanie się prezesów tych trzech instytucji w taką publicystyczną polemikę z jakimkolwiek politykiem, w tym przypadku z Jarosławem Kaczyńskim.

Istnieje w Polsce problem apolityczności środowiska sędziowskiego?

Mamy problem oportunizmu. I w środowisku sędziowskim i prokuratorskim. Mam świadomość, że jest wielu wspaniałych sędziów, zresztą im młodsi sędziowie, tym lepsze mam o nich zdanie. Wielu jest też wspaniałych prokuratorów. Natomiast równocześnie są takie mechanizmy awansu i tak silna presja korporacyjna, że to promuje postawy oportunistyczne.

Czy aby doprowadzić do zmiany tego stanu rzeczy potrzebna jest zmiana systemowa, czy pokoleniowa?

Zmiana pokoleniowa sama w sobie nie rozwiąże żadnego problemu. A to dlatego, że młodzi sędziowie wchodzą w ten kierat, który funkcjonuje w wymiarze sprawiedliwości i szybko nabierają złych nawyków. Dlatego potrzebne są nowe rozwiązania instytucjonalne.

Ja,  na przykłąd jeśli chodzi o prokuraturę, proponowałem bezpośredni wybór Prokuratora Generalnego. Bo taki Prokurator Generalny miałby wtedy bardzo silny mandat, niezależny od polityków, z drugiej strony byłaby nad nim kontrola obywateli, narodu. Taki Prokurator Generalny byłby kimś w rodzaju wiceprezydenta odpowiedzialnego za bezpieczeństwo obywateli i walkę z przestępczością.

W przypadku sędziów uważam, że należałoby wprowadzić zasadę wyboru już nie powszechnego, ale normalnych konkursów – jeśli chodzi o prezesów sądów. Żeby nie było tak, jak to się dzieje dzisiaj, że mamy system kooptacji. Prezesi sądów apelacyjnych dobierają prezesów sądów okręgowych, ci z kolei wskazują prezesów sądów rejonowych. To jest system, który promuje ludzi których postawa streszcza się w słynnych trzech literkach: b – m-w…

Minęły trzy dni od marszu w obronie demokracji. Co pana zdaniem było jego największym sukcesem? Czemu on posłużył?

Po pierwsze byłem pod wrażeniem frekwencji, po drugie - atmosfery: atmosfery spokoju, determinacji i jednocześnie wiary w zwycięstwo. Tam się spotkali ludzie, którym zależy na Polsce, aby Polska była państwem, z którego będziemy mogli być dumni.

Ale czy z tej manifestacji coś wynikło? Poza tym, że ludzie się spotkali, policzyli, być może podnieśli na duchu?

Ten marsz zdyskredytował taki ton powszechny w mediach mainstreamowych, przedstawiający obóz prawicy, jako obóz radykałów, podpalaczy z nożami w zębach. Okazało się, że to była bardzo spokojna manifestacja. Stąd widzę zazdrość i lęk w oczach polityków koalicji rządowej.

Rozmawiała Anna Sarzyńska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych