Świece w oknach, czyli hipokryzja pani premier

fot. JK
fot. JK

Byłem na sobotnim Marszu, lecz na jego temat napisano już na portalu wpolityce.pl tyle, że zostawię ten temat. Napiszę tylko tyle, że to był - co trudno pewnie zrozumieć mainstreamowym mediom - radosny marsz wolnych ludzi, patriotów zatroskanych o Polskę.

Wspomnę natomiast o epizodzie nie związanym bezpośrednio z Marszem, który jednak mocno mnie wkurzył. Kiedy marszowa kolumna przybyła pod gmach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, powitał nas nie tylko kordon policjantów (zachowujących się - trzeba przyznać - przyzwoicie), ale także świece w każdym z okien. W ten sposób Kancelaria postanowiła uczcić przypadającą w tym dniu rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.

Wszystko fajnie… jest jedynie jedno, i to duże, „ale”. Tę smutną rocznicę postanowiła uczcić w ten sposób premier wywodząca się z formacji, która do końca usprawiedliwiała „moralne dylematy” Wojciecha Jaruzelskiego, nie widziała niczego zdrożnego w tym, że dyktator został pochowany z honorami, na jakie nie zasłużył, czciła w Sejmie postacie wysługujące się komunistom (Mikulski), a odmówiła uczczenia bohaterów naszej wolności (Świtoń). Mam wrażenie, że PO i osobiście premier Kopacz mają nas za idiotów, którzy - lawinowo bombardowani pojedynczymi faktami - nie potrafią ich zestawiać i odkrywać związków przyczynowo-skutkowych pomiędzy nimi.

Te świece w oknach - w zestawieniu z tym, ile PO zrobiła, by zamazać prawdę o stanie wojennym - to upiorne szyderstwo z jego ofiar. Czystej wody hipokryzja. Tak to wczoraj odebrałem.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.