Zgubione 130 tys. głosów i protokoły podpisywane in blanco. Czyli naoczny świadek o kulisach pracy śląskiej komisji wyborczej

fot. TVP Info
fot. TVP Info

Jak w rzeczywistości wyglądało liczenie głosów po pierwszej turze wyborów? Gdzie zginęło 130 tysięcy głosów ze Śląska? O kulisach pracy Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w tym regionie opowiedziała jedna z jej członkiń.

Wypowiedź kobiety, (która poprosiła o ukrycie swojej tożsamości) wyemitowano w programie Jana Pospieszalskiego „Bliżej”.

Na samym początku powiedziano nam tak – musicie państwo zarezerwować sobie tydzień, dwa tygodnie czasu, by bardzo ważnym elementem nadzoru nad uczciwością procesu wyborczego jest wydruk kart wyborczych. Pytaliśmy, czy będziemy jeździć do drukarni jako członkowie komisji wyborczych. Odpowiedziano, że nie, chyba nie trzeba spytać się sędziego. Sędzia odpowiedział, że nie, że nie ma takiej potrzeby, że on się tym wszystkim zajmie razem z urzędnikami.

—opowiadała kobieta. Jak mówiła system informatyczny psuł się od początku.

Urzędnicy rozmawiali między sobą, że nie działa, że trzeba coś w exellu przygotować, jakieś formułki, które mają ułatwić liczenie.

Charakterystyczna była reakcja pracowników komisji na ogłoszenie sondażowych wyników wyborów:

W niedzielę jedna ze stacji ogłosiła wyniki exit polls. Myśmy to oglądali. I nagle się okazało, że wygrał PiS. Urzędnicy zamarli skonsternowani. A potem rozległo się takie zbiorowe: Uuuuu! Taki jęk zawodu. Potem chyba ochłonęli, bo to był szok dla nich.. No i po paru minutach, jeden z nich rzucił takie hasło: No, co prawda wygrał PiS ale wszystko w naszych rękach… I to był taki dobry żart!

—opowiadała kobieta.

A jak wyglądało samo liczenie?

W tych wyborach około pierwszej w nocy zostałam odesłana przez sędziego do domu. Powiedział, żeby przyjechać w poniedziałek rano, kiedy będą sporządzane protokoły. Dopiero w środę PKW pozwoliło sędziemu Czapucie na liczenie ręczne. Pierwszy protokół przyjęliśmy w środę przed wieczorem. Była bardzo duża presja czasu.

W ciągu trzech godzin przyjechały cztery duże miasta. Same Katowice mają 167 obwodów. To było bardzo dużo protokołów. Zniekształcenia mogły się pojawiać w wielu miejscach, tym bardziej, że urzędnicy przepisywali to ręcznie. Zdarzały się po prostu takie czysto ludzkie pomyłki . Ja widziałam coś takiego, że urzędniczka przepisując dane z protokołu zbiorczego do exella, przy którymś kandydacie zamiast 800 napisała 100. Ósemka jej się na jedynkę zamieniła. Tego nikt nie sprawdzał, bo nie było czasu.

Kobieta zauważyła też, że cześć danych w komputerech do liczenia głosów była kodowana.

Była też taka sytuacja, że chciałam spojrzeć ile nam jeszcze zostało do przyjęcia protokołów, chciałam przejrzeć pliki. Na dole był plik zbiorczy, chciałam go otworzyć – zobaczyłam, że tam jest hasło, to mnie zdziwiło. Zapytałam informatyka , przepraszam co to jest?: On odpowiedział: a to tak specjalnie,żeby nam nikt nie namieszał.

Kobietę zbulwersował jeszcze jeden fakt:

Członkowie komisji otrzymywali takie luźne kartki, a tam było nadrukowane imię i nazwisko przewodniczący, wiceprzewodniczący… i pieczątka na tym była. Plik takich pięciu kartek leżał na stole, no i mówią nam – proszę się tam podpisać, bo my tam będziemy uchwałę potem robić po południu. Na tych kartkach tam się podpisał każdy,a to potem podpinano tylko zszywaczem pod teksty uchwały. Zasanowiło mnie to. Zapytałam urzędniczki, co to jest. A ona, że to nic takiego, żeby podpisać, bo nie będziemy przecież jeździć do Urzędu Marszałkowskiego.

Największe zamieszanie w Komisji powstało jednak wokół zaginionych 130 tys. głosów. Kobieta odpowiada tak:

Ja się dowiedziałam, że coś jest nie tak z mediów dopiero. Bo w piątek 21 -go listopada podpisałam protokół ok. 21 z minutami i pojechałam do domu. W sobotę rano zadzwoniono do mnie z Urzędu Marszałkowskiego . Oddzwoniłam po pewnym czasie i zapytałam czy trzeba przyjechać do urzędu. I pani powiedziała:już proszę nie przyjeżdżać, już nie trzeba. Jeden z portali internetowych podał, że na Śląsku w WKW jest coś nie tak z ilością głosów. Że gdzieś zaginęło 130 tys. głosów.

Rozmówczyni Pospieszalskiego próbowała wyjaśnić sprawę:

Wersja oficjalna była taka,że doszło do jakiejś pomyłki, że PiS ma 14 mandatów, a PSL ma siedem. I żeby to naprawić PKW wydała jakieś sprostowanie podając między innymi ile było głosów ważnych na Śląsku. I to się bardzo różniło,  bo tam był 1 mln 400 tys głosów z kawałkiem, a w tym protokole komisji wojewódzkiej był milion trzysta tysięcy. W tym momencie zerknęłam do kopii protokołu, który otrzymałam. No i tam był ewidentnie milion 400 tys. z kawałkiem. Różnica była rzędu 130 tys. głosów, więc była bardzo duża. Tym bardziej, ze chodziło o głosy ważne. Nagle zmniejszyła się ta liczba o 130 tys. Zauważyłam jeszcze inną rzecz. Protokół WKW to był inny protokół niż ten, który ja podpisywałam. Nie było ani podpisu mojego, ani wiceprzewodniczącej. Dlaczego to zrobiono bez mojej wiedzy? Bez zgody jakiejkolwiek? Przecież ja też pracowałam nad tym protokołem…

Dalsze indagacje nie przyniosły jednoznacznego wyjaśnienia. Pojawiły się za to kolejne wątpliwości:

Wysłałam sms-a do sędziego Czaputy, pytając czy coś złego stało się w sobotę. Ale on mi odpowiedział, że nic się nie dzieje. Że to było jakieś drobne niedopatrzenie…

Rzekomą przyczyną, którą oddano oficjalnie było zdublowanie okręgu pszczyńskiego. Że ktoś dwukrotnie podliczył protokół. Ale niemożliwe, żeby jeden obwód pszczyński dał 130 tys. głosów ważnych. To przecież największe miasta nie mają tyle głosów ważnych. Bytom ma 130 tys. mieszkańców, to ile może być głosów ważnych, przy takiej frekwencji? 60 - 50 tys. ? Drugie tłumaczenie jakie do mnie dotarło, to że to były jakieś dane śmieciowe z exella.

— mówiła członkini WKW.

Biorąc pod uwagę chaos, jaki tam panował, to ja jestem w stanie uwierzyć, że któryś z pracowników niekontrolowany, zmęczony mógł dopisać gdzieś 130 tys głosów. Trzeba zobaczyć jak to wszystko funkcjonuje. Jak nie ma nad tym nadzoru. Wszytko jest na żywioł. Urzędnicy się spieszą coś wpisują nikt tego nie sprawdza.N ie było żadnych mężów zaufania. To jest dla mnie niezrozumiałe. Dużym partiom powinno zależeć, żeby był nadzór, żeby ktoś wychwytywał takie pomyłki.

Czy te wybory były uczciwe? No według mnie były nienormalne. Były po prostu …Tak nie wygląda normalne państwo demokratyczne. Obawiam się, że tak jest przy każdych wyborach…

— podsumowała rozmówczyni Jana Pospieszalskiego.

Cały program można obejrzeć tutaj

ansa/TVP Info

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.