UJAWNIAMY! Jarosław Kaczyński - persona non grata na UW? Podwójne standardy wobec spotkań z szefową MEN i prezesem PiS

Fot. Kamilla Kufajew
Fot. Kamilla Kufajew

Wracam jeszcze raz do spotkania z Jarosławem Kaczyńskim na Uniwersytecie Warszawskim. Tym razem nie po to, by odnieść się do tego, co mówił szef PiS - szeroką relację ze spotkania mogą państwo przeczytać na naszym portalu - ale by przybliżyć państwu kulisy organizacji takiego przedsięwzięcia.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jarosław Kaczyński na UW: „Nowa fala kapitalizmu powinna dać szansę ludziom, którzy są o wiele mniej uwikłani”. NASZA RELACJA

A te mogą okazać się więcej niż interesujące. Na pomysł spotkania z Kaczyńskim wpadło stowarzyszenie Młodzi dla Polski (zresztą jako jedno z wielu wydarzeń i bloków konferencji), które chciało przybliżyć młodym ludziom poglądy szefa największej partii opozycyjnej na sprawy związane z nauką. W teorii - nic prostszego. Zgłoszenie tematu spotkania i gościa, wyznaczenie terminu, zarezerwowanie odpowiednio dużej sali (na konferencji z Kaczyńskim aula pękała w szwach) i organizacja wydarzenia. W praktyce tak łatwo już nie było.

Rektor UW od razu odrzucił propozycję zorganizowania spotkania z Jarosławem Kaczyńskim. Choć od początku jasno zakreślono temat spotkania odnoszący się do problemów młodych ludzi (przypomnijmy konferencja odbyła się pod hasłem - „Czy studiowanie się jeszcze opłaca? Młodzi na rynku pracy”), od początku też zarzucono młodym ludziom chęć upolitycznienia UW, a samo spotkanie rektor uznał za polityczną promocję prezesa PiS. Padły tłumaczenia, że mury uczelni są i muszą pozostać niezależne, a spotkanie z politykiem może je upartyjnić i reklamować jego ugrupowanie.

Studenci składali kolejne wnioski i odwołania od decyzji rektora, a cała biurokratyczna przepychanka trwała miesiąc. Początkowy twardy zakaz władze UW wspaniałomyślnie złagodziły, wymagając jedynie, by konferencja odbyła się w ściśle wyznaczonym temacie; podtrzymano też zakaz poruszania kwestii politycznych (jak i wszystkich innych), szczegółowo sprawdzono, kto będzie moderatorem dyskusji.

Młodzi dla Polski wymogi spełnili co do joty. Półtoragodzinne spotkanie było do bólu merytoryczne, pytania od studentów dotyczyły wyłącznie spraw związanych z kondycją polskich uczelni i problemów sytuacji młodych na rynku pracy. Rektor wyraził zadowolenie.

Dlaczego więc o tym piszę, skoro „niezależność polityczna” UW została zachowana? Ano dlatego, że władze uniwersytetu stosują tutaj podwójne standardy.

Tylko w tym tygodniu w murach uniwersytetu odbędzie się kilka spotkań, które - delikatnie mówiąc - przeczą tezie o tak ścisłym pilnowaniu standardów „niezależności” przez władze UW.

Dla przykładu - spotkanie organizowane przez NZS UW (które generalnie wykonuje bardzo dobrą robotę, podaję przykład jednego z wielu spotkań przezeń organizowanych) z Joanną Kluzik-Rostkowską.

W czasie spotkania zapytamy naszego gościa o czasy studenckie, działalność w NZS, pierwsze kroki w karierze zawodowej i o aktualne wyzwania. Poprosimy naszego alumna o charakterystykę i zdradzenie tajników działalności MEN

— czytamy w zaproszeniu na wydarzenie.

Wcześniej gośćmi w tym samym cyklu byli m.in. Grzegorz Schetyna czy Krzysztof Kwiatkowski. Ciężko doszukiwać się w tych wszystkich spotkaniach aspektów naukowości oraz wymogów, jakie uczelnia postawiła studentom chcącym porozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim.

Inna z debat proponowanych nam w tym tygodniu przez Uniwersytet Warszawski organizowana jest przez osławiony innymi wydarzeniami organizację Queer UW promującą wszelkie wynaturzenia seksualne. Panie i panowie będą zastanawiać się nad tym, jak organizować Parady Równości, by te miały sens i odbiły się jak największym echem.

Czy maszerowanie ma sens? Czy zasadnym jest włączanie się ruchów LGBTQ w szersze ruchy prorównościowe? Czy to dobra strategia dla tej mniejszości?

— pytają organizatorzy.

Wśród gości naukowcy, którzy zagwarantują „niezależność” murów uniwersyteckich: Anna Grodzka, prof. Ireneusz Krzemiński i dwójka mniej znanych działaczy z organizacji skrajnie lewicowych. Na marginesie - w trakcie dyskusji obecna będzie tylko strona sporu ideologicznego, co niemal zawsze wywołuje presję na UW ze strony mainstreamowych mediów. Naciski „Gazety Wyborczej” na władze uczelni (i ich skuteczność!) to jednak temat na osobny artykuł, który na pewno powstanie.

Chciałbym być dobrze zrozumiany - ani mi w głowie jakakolwiek forma cenzury na uczelni. Skorą są chętni, by posłuchać przedstawicieli rządu o ich pomysłach na dzisiejsze działanie ministerstw - niech takie spotkania będą organizowane. Skoro studenci chcą przyjść porozmawiać na skrajnie tendencyjnej debacie z Grodzką o Paradzie Równości - niech i tak będzie (nawiasem mówiąc - podobne spotkanie z przedstawicielami narodowców zostało zablokowane).

Ale niech będzie to gra na uczciwych zasadach. Nikt takich kłód jak Młodym dla Polski przy okazji spotkania z Jarosławem Kaczyńskim nie rzucał ani NZS, ani Queer UW. I dobrze, że nie rzucał, bo nie na tym rzecz polega. Pytanie, dlaczego rektor UW postanowił zainterweniować akurat przy spotkaniu z prezesem PiS, pozostawiam otwarte. Odpowiedzi na nie również.

Kwestia nie dotyczy zresztą tylko wyższych uczelni. Wystarczy sprawdzić, jak reagują dyrektorzy liceów na propozycje szkolnych kół, by zorganizować spotkanie z politykami czy publicystami zaszufladkowanymi jako „prawicowi” czy „konserwatyści”. I to nawet nie jest kwestia takich czy innych poglądów, to po prostu kwestia oportunizmu i niewychodzenia bez potrzeby przed szereg.

Ktoś może powiedzieć - to tylko spotkania na uczelniach czy w szkołach, władzę zdobywa się innymi metodami, a do spotkania z Kaczyńskim na UW w końcu doszło, więc nie ma o co się gorączkować. Warto jednak o tym pamiętać, gdy do dyskusji powraca teza o nierównym wyścigu, w którym jedna ze stron ma na plecach worek z kamieniami. I nie chodzi tu tylko o mainstreamowe media - reakcja ze strony uniwersytetów czy szkół na niewygodne nazwiska dobrze oddaje, czym są niektóre z tych kamieni.

CZYTAJ TAKŻE: W 2015 roku zwycięstwo na punkty nie wystarczy. Potrzeba nokautu, a ten prawicy może dać tylko zwycięska debata Kaczyński-Kopacz

PS. Gdy pisałem ten tekst, życie (a w zasadzie Piotr Skwieciński, publikując wpis swojej znajomej) podesłało groteskowo-smutną puentę. W jednej ze szkół z powodu przyznawanej burmistrzowi nagrody za „gminę przyjazną rodzinie”, w szkole nie tylko odwołano część zajęć dydaktycznych, ale zrezygnowano… z obiadu. Dzieci będą więc musiały się najeść w tym dniu niewątpliwym urokiem Pierwszej Damy. Poniżej wpis, jaki znalazł się w dzienniczku jednego z uczniów, a jaki nie wymaga chyba komentarza.

Facebook
Facebook

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.