Biedroń to przyszłość polskiej lewicy. I to przyszłość, która może nas zaskoczyć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Jan Dzban
Fot. PAP/Jan Dzban

Ekscytacja, która ogarnęła nie tylko rodzime media na wieść, że oto w ciemnogrodzko-katolskiej Polsce prezydentem miasta zostaje gej, powoli opada. Z Roberta Biedronia zdążono już zrobić cudowne dziecko polskiej polityki, które z powiatowego Słupska sięgnie po najwyższe stanowiska w Warszawie. Spokojnie, nie tak prędko, na razie proponuję szklankę zimnej wody.

Jednak przypadkowi Biedronia warto się przyjrzeć z jednego powodu – ten człowiek wykonał gigantyczną, naprawdę imponującą pracę nad sobą. A jego determinacja każe przypuszczać, że to dopiero początek i pracy, i kariery.

Przypominam sobie jesień 2011 roku. Do Sejmu z hałastrą Palikota przychodzi początkujący celebryta Biedroń. To był ambarasujący widok: szeroki uśmiech na twarzy, kompletna pustka w głowie (doktorant politologii nie wiedział czym jest sejmowy Konwent Seniorów) i żenujące słowa o pupach posłów, które (te sempiterny) zrobiły na nim największe wrażenie, o wyrywaniu co przystojniejszych polityków. Swoją drogą już widzę co zrobiono by z posłem prawicy, który rozprawiałby o biustach i pośladkach posłanek oraz ślinił się na ich widok przed kamerami…

Później było nie lepiej: coraz więcej wywiadów, coraz głupsze programy telewizyjne, coraz więcej blichtru. Tak rósł Biedroń – polityk znany z tego, że jest znany, ultrapostępowy, uśmiechnięty i uwielbiany przez mainstreamowe media. Coś jednak zaczęło się zmieniać.

Przede wszystkim Biedroń okazał się posłem pracowitym i dość kompetentnym – komisje sprawiedliwości oraz spraw zagranicznych są prestiżowe, ale młody poseł na tym nie poprzestał i faktycznie angażował się w ich prace. I choć nadal gros jego zainteresowań koncentrowało się wokół tematów politycznie poprawnych i praw gejów (nimi zajmował się też w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy), to zabierał również głos w sprawie gazu łupkowego czy podatku na książki.

Nie wiem czemu Biedroń zdecydował się kandydować na prezydenta Słupska, ale chyba wiem czemu wygrał. Nie, nie tylko dlatego, że jest celebrytą – do drugiej tury wczołgał się ledwo, ledwo pokonując kandydata PiS i poważnie przegrywając z posłem PO. Biedroń harował jednak jak dziki przez całą kampanię – to w połączeniu ze zniechęceniem lokalnymi elitami dało efekty. Tak to warszawiak dał pstryczka w nos lokalnym elitom.

Najciekawsze jednak przed nami. Na razie Biedroń kilkakrotnie ofuknął dziennikarzy dopytujących czy zdejmie ze ściany swego gabinetu krzyż i portret św. Jana Pawła II. Pytany czy wspomoże edukatorów seksualnych w szkołach wypalił, że ani myśli się tym zajmować. Widać, że usilnie stara się pozbyć etykiety skandalisty i ekscentryka. Jak daleko posunie się ta ewolucja? To bardzo dobre pytanie…

Nie mam pojęcia czy Biedroń będzie dobrym prezydentem, na razie nic nie wiadomo o jego menadżerskich talentach. Na pewno z biednego Słupska trudno będzie mu się wybić. Widać jednak, że bardzo się stara.

A prawicowi rywale zamiast zajmować się seksualnymi preferencjami Biedronia mogliby wziąć przykład z jego imponującej pracowitości.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych