Zakończone wybory samorządowe - pomijając fałszerstwa - dają opozycji powody do optymizmu. W skali kraju przyniosły pierwsze od lat zwycięstwo nad Platformą, którego nie starły nawet cuda nad urną. Z kolei w miastach, co pokazała zakończona druga tura, PiS poważnie podminował dominację Platformy. Wyniki Jacka Sasina w Warszawie, Andrzeja Jaworskiego w Gdańsku, Marka Lasoty w Krakowie czy zwłaszcza Mirosławy Stachowiak-Różeckiej we Wrocławiu (47,3 proc!) pokazują, że coś drgnęło. To jednak inna epoka niż jeszcze 4 lata temu, gdy i Gronkiewicz-Waltz, i Adamowicz, i Dutkiewicz wygrywali w pierwszej turze (Majchrowski zdobył wówczas w II turze 60 proc.; dziś jednak mniej).
Szkoda, że zabrakło jakiegoś spektakularnego sukcesu, który pokazałby wyraźnie tę zmianę; najbliżej był Wrocław, dzięki ciekawej osobowości Mirosławy Stachowiak-Różeckiej. Mam nadzieję, że ta energiczna kandydatka nie zniknie teraz ze sceny, że podejmie wyzwanie i już teraz zacznie kampanię z myślą o roku 2018.
Niestety, te dobre wyniki nie zmieniają ani o jotę układu sił w strukturach samorządowych: PiS będzie rządził tylko w jednym sejmiku, i jedynie w kilku miastach średniej wielkości. W przypadku samorządów wojewódzkich utrzymanie swojej dominacji koalicja PO-PSL zawdzięcza wyborczym oszustwom; gdyby nie one, sprawa nie byłaby tak prosta w co najmniej kilku kolejnych regionach. A opozycja potrzebuje dziś zaplecza instytucjonalnego jak powietrza; po 7 latach „głodnych i chłodnych” potrzebne są punkty zaczepienia. Tym większe zresztą obowiązki - wobec całości - spoczywają na tych przedstawicielach prawicy, którzy władzę zdobyli.
Niepokoją sukcesy kandydatów radykalnej lewicy, w tym Roberta Biedronia w Słupsku czy też zerkającego w tę stroną Jacka Jaśkowiaka w Poznaniu. To zły prognostyk.
W sumie Lody nieco drgnęły, ale zima trzyma się jeszcze mocno. Wciąż nie można jeszcze mówić o przełamaniu, które pozwoliłoby na zmianę fatalnej sytuacji w Polsce. System reprodukuje się skutecznie, a nawet bierze w jasyr kolejne grupy społeczne. Bo przecież wyniki tych wyborów to mniej refleks poglądów Polaków, a bardziej odzwierciedlenie quasi-feudalnego systemu, w którym by żyć, trzeba podpierać układy. I te lokalne, i te centralne.
Ale przełamanie w końcu nastąpi. Polska zmierza ku nicości, a znając jej dzieje wiemy, że w końcu następuje zryw. Często za późno, ale jednak.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/224154-lody-nieco-drgnely-ale-zima-trzyma-sie-jeszcze-mocno