Bronisław Wildstein: „Walczą wszelkimi sposobami, bo wiedzą, że jak władza się zmieni, to ktoś rozliczy ich za Smoleńsk”

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Gośćmi Jacka Karnowskiego „Salonie dziennikarskim Floriańska 3” w Radiu Warszawa byli ks. Henryk Zieliński, red. nacz. tygodnika „Idziemy”, Bronisław Wildstein, publicysta tygodnika „Do Rzeczy” i Piotr Zaremba z tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce.pl.

Mamy ciszę wyborczą, ale można mówić o tym, co się dzieje, nie można tylko nawoływać do popierania konkretnych kandydatów. Zastanówmy się, czy te wybory były uczciwe, czy sfałszowne

— rozpoczął dyskusję Jacek Karnowski.

A czy można nawoływać do popierania np. kandydatów uczciwych, czy to tez będzie złamanie ciszy wyborczej

— zastanawiał się Bronisław Wildstein.

Obecna retoryka mediów głównego nurtu do złudzenia przypomina propagandę z czasu PRL

— ocenił dziennikarz „Do Rzeczy”.

Nam się teraz sufluje absurdalną tezę, która ma jednak siłę, ale tylko z powodu wielokrotnego powtarzania, że jeśli chcemy sprawdzić, czy były jakiekolwiek nieprawidłowości przy tych wyborach, to zachowujemy się niedemokratycznie

— dodał.

Piotr Zaremba dodał, że „nie trzeba przecież złapać fałszerza za rękę, aby mówic o nieprawidłowościach wyborczych”.

W tym przypadku mieliśmy liczenie głosów przez tydzień, co mogło sugerować, że wynik był wypaczony. Inną sprawą jest, czy od razu powinniśmy podnosić tezę, że wybory zostały sfałszowane

— mówił Zaremba przypominając zaostrzającą się retorykę wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego.

Najpierw, kiedy Jarosław Kaczyński wystąpił wspólnie z Leszkiem Millerem to mówiono o zafałszowaniu wyniki, potem samodzielnie mówił już o sfałszowaniu wyborów. Oby miał na to silne argumenty. Ja rozumiem jego strategię, że jeśli teraz nie będzie głośno krzyczał i reagował, to już żadne wybory nie będą uczciwe. Ja jestem przekonany, że w jakimś stopniu te wybory zostały bezpośrednio sfałszowane, ale jako dziennikarz mogę pisać wszystko, grozi mi co najwyżej proces. Prezes PiS jako polityk powinien to udowodnić

— mówił publicysta „wSieci”.

Jacek Karnowski dodał, że nie można „dać się nabrać na mówienie, że wybory są trochę sfałszowane - albo są uczciwe, albo nie”.

Piotr Zaremba stwierdził, że można mieć pewne zarzuty wobec opozycji.

Moim zdaniem PiS nie skorzystał z okazji przypilnowania tych wyborów do końca. Mówił najpierw, że trzeba stworzyć armię mężów zaufania, a potem z tego nie skorzystał. Znam sytuację z Małopolski, pewna kobieta była tak mężem zaufania z ramienia PiS. Nie wiedziała jak się zachować w momencie, kiedy widziała ewidentne nieprawidłowości w działaniach przewodniczącego komisji. Ostatecznie protokół podpisała i wtedy sobie zdała sprawę, że nie będzie już miała możliwości protestowania. Stało się tak, bo ona nie była przeszkolona, okazało się, że tam akurat nie było szkoleń dla mężów zaufania. Gdzieniegdzie, np. w Wielkopolsce były, ale tam, w Małopolsce nie

— opowiadał Piotr Zaremba.

Ksiądz Henryk Zieliński zwrócił uwagę na język jakim posługuje się Jarosław Kaczyński.

To stwierdzenie, kiedy Jarosław Kaczyński wspólnie z Leszkiem Millerem mówił, „że wypaczono wynik wyborczy” jest zręczniejsze niż mówienie wprost o fałszerstwach. Bo to pozwala w łatwy sposób umiejscawiać Kaczyńskiego na pozycji skrajnej, na pozycji człowieka który podpala Polskę

— powiedział redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”. Dodał także, że „być może lepiej byłoby przy obecnej atmosferze ważyć słowa niż dawać pretekst do ataków”. Duchowny zwrócił także uwagę, na wyniki badania exit poll, które wskazywało na bardziej zdecydowane zwycięstwo PiS, niż później wskazały wyniki podane przez PKW.

Czyżby doszło do tak ogromnej zmiany, że ludzie przechwalają się tym, że głosują na PiS? Do tej pory było odwrotnie

— zauważył ksiądz Zieliński.

Bronisław Wildstein zgodził się z tezą, że mediom zależy na tym, aby ustawiać Jarosława Kaczyńskiego na pozycji skrajnej.

Ale nie zgadzam się z tym, że on powinien pewne sprawy przemilczać. Jeśli znamy przypadki, choć kilka, że wybory sfałszowano, to należy głośno mówić, że zostały sfałszowane

— stwierdził kategorycznie Wildstein. Częściowo zgodził się z nim Piotr Zaremba.

Tak, ma prawo i powinien o tym mówić, ale ja czekam na dowody, niech je wyłoży na stół. Nie wiem też, na ile ta ostra retoryka może zaszkodzić kandydatom startującym w drugiej turze, teraz w niedzielę. Może należałoby teraz mówić lżej, jak Miller, a po niedzieli zaostrzyć wypowiedzi?

— zastanawiał się Zaremba.

Zwróćmy uwagę, na jeszcze jedną kwestię. Obóz władzy nie świętuje, nie mamy Janusza Piechocińskiego, który mówi na prawo i lewo o przełamaniu duopolu PiS i PO. Trochę mówi, ale nieśmiało, jakby się czegoś wstydził**

— dodał Jacek Karnowski.

Nie jest największym dramatem tych wyborów to, że będzie taki czy inny wójt rządził. Problemem jest to, że władza zdobyta w takich okolicznościach nie ma legitymizacji społecznej. I oni to wiedzą, być może będą musieli szukać innych, brutalniejszych sposobów, aby wymóc sobie posłuszeństwo. Bo jesteśmy w sytuacji, że ludzie mają poczucie, że karta wyborcza nic nie zmienia. Jeśli tak, to należy szukać innych sposobów wpływania na rzeczywistość. Dyskusja przenosi się na ulicę, dla porządku publicznego stało się źle

— powiedział ks. Henryk Zieliński.

Jesteśmy w trudnym momencie, mobilizacja wyborcza przywieliście może nie wystarczyć. Ale co dalej? Czyżby rodził nam się jakiś Majdan?

— pytał Wildstein. Jego wątpliwości budzi analiza zachowania społeczeństwa po katastrofie smoleńskiej

Wtedy myślałem, że coś spektakularnego się stanie. Potem jednak Polacy dali się zagonić w ślepą uliczkę i większość odmówiła wyjaśniania tej sprawy

— stwierdził ze smutkiem publicysta „Do Rzeczy”.

Piotr Zaremba dodał, że fałszerstwa wyborcze, co ciekawe, nie są kojarzone z główną partią rządzącą, czyli PO, a raczej z koalicjantem - PSL.

PSL robił to jakby samodzielnie, bez udziału koalicjanta. Główna partia poparła to trochę dla zasady. Wykorzystała to do tego, aby główną partie opozycyjną zepchnąć jeszcze bardziej do defensywy. (…) Warto zwrócić uwagę, że PSL zwiększył swój stan posiadania także kosztem PO, ale Platforma nie reagowała, bo w generalnym rozrachunku niewiele to zmieniło, w sumie w większości sejmików władza zostaje przy koalicji PO-PSL

— mówił Zaremba.

Do pójścia na głosowanie w drugiej turze wyborów zachęcał ks. Zieliński.

Trzeba pójść na wybory, bo ta druga tura będzie traktowana propagandowo. Ważne jest kto wygra w sytuacji, kiedy pełnego obrazu nie da się zaciemnić okolicznościami wielu kart wyborczych i wielu kandydatów. Teraz to będą pojedynki „jeden na jeden”. W 1989 roku, kiedy przepadła lista PZPR to był jednak silny sygnał dla władzy. Niech teraz sygnał będzie tak silny, żeby ci, którzy konstruują ten system się zastanowili, czy warto dalej w to brnąć

— powiedział duchowny.

Bronisław Wildstein zaapelował, żeby nie zapominać, że w tle tej morderczej walki o władzę, gdzie dopuszcza się wszelkie metody, także oszustwa widnieje sprawa Smoleńska.

Jeśli władza się zmieni, to ktoś zacznie wyciągać to co mówili i to co robili wtedy, że ktoś ich za to rozliczy. Oni to doskonale wiedzą. Dlatego warto zauważyć, ze zdezorientowane media głównego nurtu najpierw podawały informacje o nieprawidłowościach. O dosypanych głosach, niedodrukowanych kartach itd. Aż tu nagle wyszedł pan prezydent i w ty swoim przemówieniu o odmętach szaleństwa przywołał te media do prządku. Od tego czasu o nieprawidłowościach prawie się nie mówi

— podsumował Bronisław Wildstein.

źródło radiowarszawa.com.pl/Wuj

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.