Szczerski: Wybory samorządowe spełniły europejskie standardy w skali 3,5 na 12 możliwych punktów. To jest katastrofa. NASZ WYWIAD

fot. Wikimedia Commons/Adrian Grycuk/licencja CC BY SA 3.0
fot. Wikimedia Commons/Adrian Grycuk/licencja CC BY SA 3.0

Prof. Krzysztof Szczerski, poseł Prawa i Sprawiedliwości przedstawił wyniki raportu Zespołu Parlamentarnego ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa na temat wyborów samorządowych w Polsce w 2014 r. w świetle standardów Unii Europejskiej.

wPolityce.pl: - Panie profesorze, jaki główny wniosek płynie z państwa raportu?

Krzysztof Szczerski - Na dwanaście możliwych kryteriów, które wybory powinny spełniać, żeby być ocenione jako wysokiej jakości wybory demokratyczne, tegoroczne wybory samorządowe w Polsce otrzymały 3 i pół punktu, czyli jedno kryterium zostało spełnione w całości, pięć w części natomiast 6, w tym główne kryteria, dotyczące jakości prawa wyborczego, zarządzania wyborami, przebiegu głosowania oraz ogłoszenia wyników wyborów - to jest katastrofa.

Oznacza to, że gdyby w Polsce byli obserwatorzy Unii Europejskiej i swój standard oceny do tych wyborów zastosowali, to oceniliby je niedostatecznie, na 3,5 punktu na 12 możliwych.

To które kryterium, jako jedyne, w całości te wybory spełniły?

— Prawa człowieka. W Polsce nie ma dyskryminacji ze względu na płeć, kolor skóry, rasę, czy pochodzenie społeczne. To jest na przykład to kryterium, którego nie spełniają na przykład wybory w krajach Trzeciego Świata. Na szczęście Polska nie jest w Trzecim Świecie, natomiast wszędzie tam, gdzie dotyczy to realnej jakości wyborów w naszym kręgu kulturowym, tam problemy mamy wręcz podstawowe. I to stawia znak zapytania przed jakością demokratyczną tych wyborów.

Nasz zespół jest właśnie od takich ocen - to nie jest proces, to nie jest sąd, to jest zespół ekspertów, którzy oceniają jakość wyborów według kryteriów unijnych i wynik jest jednoznaczny.

Które kryteria zostały najbardziej nagięte?

— Te najważniejsze, czyli zarządzanie wyborami, gdzie się ocenia jakość instytucji odpowiadającej za przebieg wyborów - czy ona buduje zaufanie do procedury wyborczej. Jak wiemy, PKW w całości po tych wyborach podała się do dymisji, więc sama określiła się jako niespełniającą wymogów demokratycznej procedury.

Dalej - przeprowadzenie procedury wyborczej, czyli jakość np. kart wyborczych, przebiegu samych wyborów, kiedy wyborcy głosowali do koszów na śmieci, następnie liczenie głosów, liczonych przez wiele dni, kiedy karty były zostawiane w pomieszczeniach, bez dozoru, walały się po ziemi, następnie chaos związany z całą procedurą wyborczą i to co najbardziej pogłębiło kryzys, czyli procedura ogłaszania wyników wyborów.

Pamiętajmy też, że chociaż PKW podała oficjalne wyniki wyborów samorządowych, to wciąż nie opublikowała ich na swojej stronie, czyli przez siebie zatwierdzonych wyników cząstkowych. Oznacza to, że dzisiaj nie tylko mamy problem z brakiem wyników cząstkowych, ale w konsekwencji także z protestami wyborczymi, które nie mogą być w dużej części składane dopóki nie ma oficjalnych wyników we wszystkich gminach, we wszystkich powiatach, wszystkich obwodach głosowania do sejmików. W ten sposób pozbawiamy obywateli prawa do tego, żeby mogli składać protesty, a to jest w raportach unijnych rzeczą fundamentalną.

Podsumowując chodzi tam, żeby prawo było jasne - nie było, organ, który nadzoruje wybory cieszył się zaufaniem i był efektywny - nie był, żeby procedura nie budziła wątpliwości - tego też nie było, żeby ogłoszenie wyników wyborów budowało zaufanie - i tego nie było i żeby protesty wyborcze były dopuszczalne - i tego też niestety nie ma.

To oznacza de facto, rzeczywiście katastrofę tych wyborów pod względem kryteriów jakościowych.

Jakie mogą być konsekwencje tego raportu? Czy będzie on miał znaczenie np. dla sądów rozpatrujących protesty wyborcze?

— To nie jest formalny protest wyborczy, bo jak powiedziałem, my pracujemy jako zespół ekspertów. My wysyłamy go dzisiaj do prezydenta Komorowskiego, który apelował o tego typu opinie i do pana Andrzeja Dudy, który jest kandydatem na prezydenta. Oczekujemy na reakcje tych dwóch osób, bo one będą w przyszłym roku decydowały, w procedurze kolejnych wyborów, o tym, kto będzie głową polskiego państwa. Będziemy o nim też dyskutowali w Sejmie i wyślemy go też do opinii publicznej, żeby ten raport miał charakter otwarty, żeby można było dopisywać do niego kolejne przykłady tych naruszeń jakości. Bo jak powiedziałem, to nie jest formalny protest wyborczy, to nie jest pismo procesowe, to jest opinia ekspercka.

Gdyby taki raport powstał w innym kraju Unii Europejskiej, co by on oznaczał?

— On by oznaczał, że kraje unijne uznały wybory przeprowadzone w tym kraju za niedemokratyczne i pewnie by wyciągały konsekwencje wobec kraju, który tego typu wybory przeprowadził.

W tym sensie, rzeczywiście to jest nasz wewnętrzny audyt, ze względu na kryteria, które sami chcemy stosować za granicą. To jest bardzo ważne, bo dopóki my nie uporamy się z jakością wyborów w Polsce, to tracimy także bardzo ważny instrument działania na zewnątrz. Bo jak teraz polscy przedstawiciele będą jeździć, uczyć innych demokracji i procedur, skoro w naszym kraju PKW podała się do dymisji a procedura wyborcza spełniła 3,5 punktu na 12 możliwych? Dlatego przez taki a nie inny kształt wyborów i ich przebieg, Polska traci możliwość oddziaływania na swoje otoczenie. Traci atut w postaci wysokiej jakości wyborów.

Czy Pana zdaniem, gdyby te argumenty, które wynikają z raportu przyjęły polskie sądy, mogłoby to doprowadzić do unieważnienia wyborów, przynajmniej w niektórych regionach, województwach?

— Oczywiście tak. Problem jednak polega na tym - i tego naprawdę najbardziej się obawiam - że poszczególne sądy okręgowe w Polsce będą różnie interpretować te same zjawiska. Bo problem np. art 40. Kodeksu wyborczego, czyli określenia „karta wyborcza”, jest podstawą także licznych protestów. I możemy dojść do sytuacji, że na terytorium jednego państwa, różne sądy różnie rozstrzygają ten sam problem wyborczy.

Dlatego uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest, żeby ponowne wybory samorządowe odbyły się za pół roku, po skróceniu kadencji sejmików, na tych samych zasadach, z jasnym przeglądem procedury i Kodeksu wyborczego, żeby nie pogłębiać chaosu.

Dlatego na końcu raportu bardzo wyraźnie mówimy o krokach, które należy podjąć, żeby naprawić proces wyborczy w Polsce. To są rzeczy, które można szybko przeprowadzić - zaczynając od przejrzystych urn, przez prawną ochronę mężów zaufania po obowiązek pracy komisji wyborczej bez przerwy, bez wychodzenia z lokali. te rzeczy, które są proste do zrobienia i w sposób oczywisty powinny być zagwarantowany.

Mam też nadzieję, że ten raport zmniejszy ciśnienie polityczne i zmniejszy też tę nagonkę na tych, którzy te wybory kwestionują, a przywróci merytoryczną dyskusję o tych wyborach, bo ona teraz jest najważniejsza. Może przestaniemy okładać się kijami, a zaczniemy dyskutować o tym, że to jest naprawdę problem społeczny, już nie tylko państwa. Społeczeństwo widzi ten problem i dostrzega tę słabość, skoro już nawet w programach popkulturowych z tego się kpi - np. gdy się zlicza uczestników jakiegoś obozu SMS-ami, pada żart, a kto zliczy te SMS-y…

To jest dzisiaj powszechne przekonanie w Polsce - mamy problem z liczeniem głosów. I instytucje państwa muszą odpowiedzieć na to naprawą, sanacją procesu wyborczego w Polsce, bo nie możemy iść stale w kierunku pogłębienia tego problemu.

not. kk

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.