Brudziński: "Na 50 wytycznych OBWE, odnoszących się do prawidłowości wyborów, ponad połowa została naruszona!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce/ansa
fot. wPolityce/ansa

Ja nie tylko myślę, ja wiem

– odpowiedział z przekonaniem Joachim Brudziński z PiS na pytanie, czy wybory samorządowe zostały sfałszowane. **

Jak zapewniał w radiowej Trójce – może tak mówić choćby na przykładzie tego co działo się w jego okręgu  na Pomorzu Zachodnim.

Np. pierwszy komunikat Państwowej Komisji Wyborczej w Szczecinie był taki, że wygrał kandydat, którego w szczecinie nikt na oczy nie widział.

— przypomniał. I wyliczał dalej:

PKW wydała komunikat, że w Zachodniopomorskiem było więcej uprawnionych do głosowania niż jest w ogóle mieszkańców.

Jak podkreślił takich fenomenów – które PKW ogłaszała i wciąż ogłasza jest znacznie więcej. A drobiazgowych danych na stronie internetowej wciąż nie ma.

Utrudnia to m.in. składanie protestów wyborczych. Mimo to PiS – składa je do sądów w całym kraju.

Ich liczba sięga setek. Na pewno złożymy protesty w 16-tu województwach Sądów Okręgowych.

— zapewnił Brudziński. Na pytanie kto ponosi odpowiedzialność za sfałszowanie wyborów odpowiedział:

Za patologie i fałszerstwa w wymiarze politycznym odpowiada koalicja PO-PSL.

Jak tłumaczył, Prawo i Sprawiedliwość wielokrotnie protestowało przeciw umożliwiającym takie patologie zmianom Kodeksu wyborczego.

W 2010 roku, kiedy zorientowaliśmy się jakie on zawiera niebezpieczeństwa – złożyliśmy wniosek do TK. Trybunał potwierdził 3 z pięciu zgłoszonych zastrzeżeń.

— powiedział.

Na czym polega odpowiedzialność PO?

PO wyraziła zgodę by taki system wadliwy – umożliwiający patologie i ułatwiający fałszerstwa żywym ludziom

— mówił Brudziński.

Bo to konkretny żywy człowiek musiał dosypać głosów do urny jeśli wyciągnięto z niej kilkaset głosów więcej niż zostało wydanych. A takie przykłady mieliśmy nawet w Brukseli przy okazji wyborów 2010 kiedy to w konsulacie wyciągnięto więcej głosów niż komisja wydała

—dodał.

Jak tłumaczył fałszerstwa udokumentowane w tych wyborach polegały m.in na dosypywaniu kart, na dostawianiu przez członków obwodowych komisji - dodatkowych krzyżyków oraz na kupowaniu głosów.

Mamy oświadczenia ludzi. Podpisane imieniem i nazwiskiem. Składamy je do sądów

—zapewnił.

Jak tłumaczył polityk do tak dużej liczby głosów nieważnych przyczyniły się też słynne „książeczki” do sejmików wojewódzkich.

Gdyby na pierwszej stronie zamiast listy PSL- u była karta informacyjna na pewno byłoby ich mniej

—powiedział.

Brudziński przyznał, że PiS miał kłopot w obsadzeniu wszystkich komisji mężami zaufania, bo ogromna liczna działaczy tej partii kandydowała w tych wyborach.

Nawet tam , gdzie byli przedstawiciele – mamy wiele zgłoszeń od mężów zaufania, ze coś było nie tak.

— powiedział. Jak zaznaczył głosy były często liczone w podgrupach, wbrew zaleceniom PKW. A karty podczas tygodniowego przeliczania – pozostawały niezabezpieczone.

Mimo to widzi sens ponownego przeliczenia głosów. Jak tłumaczył:

W moim okręgu było 27 tys głosów nieważnych. A do drugiego mandatu PiS zabrakło 156.

Zdaniem Brudzińskiego członkowie komisji często traktowali głosy – na PSL jako ważne, gdyż w książeczkach nie sprawdzano dalszych stron, na których były również krzyżyki. A to czyniło je nieważnymi.

Na 50 wytycznych OBWE odnoszących się do prawidłowości wyborów - ponad połowa została naruszona

— stwierdził polityk.

Ten kabotyński krzyk, żeby nie powiedzieć jazgot ze sfer rządowych, że złożyliśmy donos do Brukseli - może tylko śmieszyć.

To po co jesteśmy członkiem UE i OBWE? Nie chcemy być Białorusią!

— stwierdził. Odnosząc się do komunikatu PKW, że w drugiej turze wyborów zostanie zastosowany ten sam system komputerowy,  co w pierwszej, Brudziński powiedział:

Członkowie PKW natychmiast powinni rozpisać przetarg na liczydła i kalkulatory.

ansa/ polskie radio/ Program III

Śledź NASZ RAPORT z przebiegu wyborów! Kliknij i bądź na bieżąco!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych