Czym innym jest stwierdzić, że w tych wyborach skala nieprawidłowości (różnego rodzaju) jest niepokojąca i należy rzecz prześwietlić, a czym innym powiedzieć, że wybory zostały sfałszowane.
Twarde oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie („sfałszowaliście te wybory!”) jest jak surma bojowa. Z kolei liderom PO jest to na rękę, bo podnosi temperaturę sporu i to wedle ulubionego przez PO podziału: my – sam umiar, tamci – oszołomy. Do tego niezbyt trzymający się ich właściwej roli dziennikarze dokładają swoja cegiełkę, oskarżając Millera o spotkanie z Kaczyńskim tak, jak gdyby ten spotkał się Heinrichem Himmlerem, albo z Ławrientijem Bierią. Na to tylko czeka paranoik Niesiołowski i wylewa kolejną porcję pomyj na Kaczyńskiego.
Joachim Brudziński zapowiada, że PiS udowodni fałszerstwa na dużą skalę. Nie twierdzę, że ich nie było, pewne znaki zapytania mogą kryć w sobie także takie odpowiedzi. Ale tego na razie nie wiemy. Więc zachowajmy powściągliwość – nie znaczy bezczynność.
Trzeba rozwiązać ten problem, którego prawdziwej natury jeszcze nie znamy, ale wiemy, że w każdym wypadku rujnuje zaufanie do państwa. Ale nie możemy się zachowywać jak pryszczaci gimnazjaliści. Nadpobudliwość niczemu dobremu nie służy. Mamy z tymi wyborami problem i to znacznie większy, niż się to normalnie zdarza w demokracjach. Musimy coś z tym zrobić. Jak sobie poradzimy, skoro popadamy w jakiś zbiorowy obłęd?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/223675-twarde-oswiadczenie-jaroslawa-kaczynskiego-w-sejmie-jest-jak-surma-bojowa