Miller o politykach PO: „Zachowują się jak zdradzona żona. Tyle, że ja żadnego ślubu z nimi nie brałem”

Fot. paradarownosci.eu
Fot. paradarownosci.eu

Polacy tracą zaufanie do własnego państwa. Ja bronię demokracji. Wybory są jej kwintesencją. Jeżeli wiarygodność wyborów jest podważona, to i demokracja ma się fatalnie– mówi lider SLD Leszek Miller w wywiadzie z „Rzeczpospolitą”.

Jego zdaniem mylą się ci, którzy twierdzą, że kwestionowanie wyborów i nawoływanie do ich powtórzenia jest kwestionowaniem podstaw demokracji.

Odwrotnie. Kwestionowaniem podstaw demokracji jest nawoływanie do akceptacji wyborów, których wyniki są nieuczciwe

—zaznacza lider Sojuszu. I podkreśla, że członkowie PKW nie posłuchali pana prezydenta i sami się odwołali, uznając, że nieprawidłowości mają charakter systemowy, a nie incydentalny.

A co do szaleństwa? Stosunkowo niedawno, bo w 2007 roku, w trakcie wyborów parlamentarnych ówczesny wiceszef PO Bronisław Komorowski domagał się przyjazdu obserwatorów OBWE do Polski. W jego ocenie nieobecność OBWE miała skutkować tym, że „każdy dyktator albo każdy nierespektujący mechanizmów demokratycznych” od tej pory będzie mógł się na to powoływać, odmawiając ich przyjęcia. Tyle tylko, że wówczas nie było przesłanek podważających wiarygodność wyborów, a teraz są

—zaznacza. Według niego prezydent się myli.

Powinien zaprosić wszystkie komitety wyborcze do siebie, odbyć poważną rozmowę i wspólnie z nimi się zastanowić, co z tym pasztetem dalej robić. Przecież uczciwość wyborów to fundament i serce demokracji, dlatego takie spotkanie uważam za zasadne

—mówi Miller. W jego opinii powtórzenie wyborów jest nieosiągalne, ale możliwe jest skrócenie kadencji samorządu, co potwierdza orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 26 maja 1998 roku.

Kiedy zdający na prawo jazdy obywatel popełni dwa błędy, musi ponownie przystąpić do egzaminu. Państwo nie ma do niego zaufania jako kierującego i nie zezwala mu na kierowanie pojazdami. Tu jest odwrotnie, to obywatel uznaje, że państwo w wyniku wielu błędów nie zdało egzaminu

—przekonuje szef SLD. Jak twierdzi, są cztery powody podważające rzetelność wyborów: błędne przygotowanie kart wyborczych, liczba głosów nieważnych, brak zabezpieczeń baz danych i nadużycia wypaczające wynik wyborczy oraz kompromitacja Państwowej Komisji Wyborczej.

Do tego trzeba dodać przerywanie liczenia głosów i brak ich zabezpieczenia, poprawianie protokołów, znikające głosy, brak niektórych komitetów w broszurach do głosowania

—wylicza Miller. Według niego wynik wyborów jest „wypaczony”. I wskazuje na zaskakująco dobry wynik PSL.

PSL w Gdyni skoczył z 800 do 8800 głosów, czyli o 1100 proc. Przesyłam pozdrowienia dla 8800 gdyńskich rolników! Wszyscy jesteśmy zaskoczeni, że jest was tak wielu!

—drwi lider Sojuszu. Według niego, jeśli nic się nie zmieni, ściągnięcie obserwatorów OBWE do polski, stanie się konieczne.

Paweł Kowal, który w sprawach Ukrainy jest biegły, mówi, że według niego skala nieprawidłowości w Polsce w tych wyborach jest większa niż w wyborach na Ukrainie, które obserwował. To wystarczy za komentarz

—uważa Miller. Jego zdaniem wybory zmanipulowali ludzie oraz system, który ci ludzie stworzyli.

To jest splot wielu czynników. Zaczyna się od błędnego przygotowania kart wyborczych. Gdyby chcieć zachować formę książeczki, to na pierwszej stronie powinna się znaleźć informacja o sposobie głosowania i spis treści, żeby wyborca wiedział, na której stronie znajduje się konkretny komitet wyborczy. Bardzo możliwe zresztą, że sama książeczka jest niezgodna z art. 40 kodeksu wyborczego, który mówi o karcie do głosowania, a nie o broszurze. Zobaczymy, co orzekną sądy

—podkreśla. Oraz dodaje, że Polacy tracą zaufanie do własnego państwa i jego zdolności do przeprowadzenia uczciwych wyborów.

Czy może być coś gorszego? Chyba że uznamy zasadność słów ministra Sienkiewicza, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie

—pyta. Jak twierdzi istnieje ryzyko, że wybory prezydenckie i parlamentarne również zostaną „wypaczone”.

Jeżeli jednak zostaną wyciągnięte głębokie wnioski, także takie, o których mówimy, to będzie trudniej manipulować przy kolejnych wyborach

—zastrzega. Oraz podkreśla, że nie podważa wiarygodności SLD, stając w jednym szeregu z Kaczyńskim.

Niedawno stałem ramię w ramię z premier Kopacz, kiedy przyjąłem jej zaproszenie na spotkanie w sprawie samorządowego budżetu obywatelskiego. Czy to oznaczało, że zawiązałem koalicję z PO? Przecież nie. Czy kiedy przyjąłem zaproszenie prezesa Kaczyńskiego w sprawie ważniejszej, bo wiarygodności wyborów, to zawiązałem koalicję z PiS? Także nie. Czy to jest tak, że jeśli spotykam się z premier Kopacz, to jest to objaw odpowiedzialności, a jeśli z prezesem Kaczyńskim, to jest to znak warcholstwa i niedojrzałości?

—zastanawia się. Według niego są takie sytuacje, kiedy prawica i lewica spotykają się w interesie państwa i obywateli.

Nie ma w tym nic nadzwyczajnego

—przekonuje. Według Millera PO i rząd premier Kopacz tolerują SLD tylko wtedy, gdy popiera PO.

W innym wypadku wpadają w jakieś emocjonalne zaburzenia. W histerycznym ataku na mnie zachowują się jak zdradzona żona. Dowiaduję się, jak gorącymi uczuciami mnie darzyli i jak srodze ich zawiodłem. Tyle że ja żadnego ślubu z nimi nie brałem. Nie byłem też ich rzecznikiem. Chcę natomiast razem z SLD być rzecznikiem interesów ludzi i państwa polskiego

—mówi, z naciskiem.

Ryb, Rz

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.