Nie można zmienić prawa wyborczego przed kolejnymi wyborami? To używanie normy mającej chronić obywateli przeciw obywatelom!

PAP/Jacek Turczyk
PAP/Jacek Turczyk

Prorządowi politycy i komentatorzy żądają od Jarosława Kaczyńskiego dowodów na potwierdzenie tezy o zafałszowaniu wyników wyborów. Uważam, że przykłady powinny się pojawić żeby próbować przekonać wątpiących. Ale mnie one nie są specjalnie potrzebne. Dlaczego?

Ano dlatego, że w tym przypadku trzeba niestety, inaczej niż w prawie karnym, dowodzić niewinności organów odpowiedzialnych za prawidłowość wyborów. Tym organom powierzono zadanie zapewnienia nas, że wszystko jest w porządku. Nie wywiązały się z tego.

Słusznie napisał Paweł Kowal, że sam wydłużony czas liczenia głosów można uznać za wyborczą nieprawidłowość. Zwłaszcza, że – to już uzupełnienie ode mnie – PKW nie zrobiła nic żeby choćby opisać nam krok po kroku swoje działania. Rację ma też Agnieszka Romaszewska zauważając, że czynność liczenia głosów, a na pewno sumowania wyników przez komisje niższych szczebli, była przerywana i wznawiana. To jest poważna podstawa do twierdzenia, że nie zrobiono tego jak należy.

Posłużmy się przykładem. Jakiejś grupie ludzi powierzono pod opiekę dużą sumę pieniędzy. A oni zostawili je w łatwo dostępnym miejscu i poszli balować. Części z tych pieniędzy, przyjmijmy nawet że niewielkiej, brakuje. Ci ludzie nie mogą potem powiedzieć, że nic się nie stało. Nawet jeśli nie wyśledziliśmy złodziei. Naturalnie proces rozliczania wyników tych wyborów wpadł w pułapkę. Nie wolno go podobno oddać samym politykom, i przyznaję, ja także mam wątpliwości co do instytucji powtarzania aktu głosowania na mocy ustawy, bo to zdradliwy precedens.

Ale co jest rozwiązaniem alternatywnym? Powierzenie cząstkowych ocen sądom. One przecież z oczywistych powodów uchylą się od decyzji, które można uznać za polityczne. Czy ocenią książeczkę? Choćby pod kątem tego, że instrukcja dotycząca stawiania krzyżyków znalazła się nie na okładce, a na pierwszej stronie, niejako dołączona do listy PSL. To przecież niewątpliwa nieprawidłowość, ale sędziowie nie poważą się na jej dyskutowanie z politykami. Ale jest coś jeszcze bardziej niepokojącego. Już oznajmiono nam, ustami takich miarodajnych prawników jak Andrzej Zoll (choć i prezydenta Komorowskiego), że nie można zmienić nawet najbardziej oczywistych, a właśnie przetestowanych mankamentów kodeksu wyborczego. Bo obowiązuje zasada niezmieniania zasad wyborów na 6 miesięcy przed nimi. To dodajmy zasada nie zapisana wprost w konstytucji, ale wyinterpretowana przez Trybunał Konstytucyjny.

Po co Trybunał powiedział coś takiego? Aby jakakolwiek większość parlamentarna nie pisała prawa wyborczego w ostatniej chwili „pod siebie”. Na przykład zmieniając wybory proporcjonalne na większościowe (lub odwrotnie). Albo kasując możliwość używania płatnych reklam, bo wynikło im z badań, że to preferuje konkurencję.

Czy jednak ta zasada powinna dotyczyć elementarnych zmian, jeśli mają one zagwarantować większą uczciwość? To też byłoby pisanie prawa „pod siebie”? Zasada kamer w lokalach czy zwiększenie uprawnień mężów zaufania? Przecież to oczywisty nonsens. Trybunał. który by orzekł coś takiego, naraziłby się na śmieszność.

Próbuje się użyć zasady mającej chronić obywateli, na szkodę tychże obywateli. Co więcej, obóz rządzący ryzykuje zarzut, że utrwala złe praktyki po to aby jeszcze raz wygrać – na wiele lat. Potem można się będzie bawić dyskutowaniem prawa wyborczego w nieskończoność. Wszystko zostanie obsadzone. Urząd prezydencki na pięć lat. Samorząd i Sejm na cztery. Widać, że warto tak ryzykować. Nota bene do wyborów sejmowych jest dużo więcej niż pół roku. Nawet jeśli doliczyć trzy miesiące vacatio legis, z wielkim trudem można by próbować zdążyć. Oczywiście wymagałoby to woli politycznej, której nie ma.

Że taką atmosferę tworzą politycy – trudno nie zrozumieć, choć trudno pochwalić. Udział w tym profesora Zolla i generalnie prawniczej korporacji jest skandalem.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.