Jaka partia rządząca, takie "święto demokracji"... Czy jeszcze należymy do rodziny państw cywilizowanych?

PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Wybory samorządowe ‘2014. Miały być „świętem demokracji”, kolejnym krzepiącym dowodem na istnienie u nas demokracji prawdziwej, a nie malowanej, przynależność naszego kraju do rodziny państw cywilizowanych. A wyszło - jak zawsze. Po tygodniu nerwowego liczenia, ręcznie, elektronicznie, Pan Bóg wie wreszcie jak, ogłoszono wyniki, które mocno różnią się od exit polls. Wczoraj w świat poszła informacja, że wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość, ale że więcej radnych będzie jednak miała Platforma. I że w wyborach do sejmików wojewódzkich oddano aż 17.93% głosów nieważnych! Historia polskich wyborów samorządowych nie notowała dotąd tak wielkiej ilości - dobrze ponad 2 mln – głosów nieważnych. Prasa pełna jest alarmujących tytułów: ”Szczyt absurdu PKW! Sędzia Jaworski pomylił dane i dodał 2 mandaty PSL, odejmując je PiS!” „W Lublinie zaginęło, po wyjściu z urn, kilkadziesiąt kart wyborczych! To wystarczyło, żeby zwyciężyła PO!” Albo „Jedną nogą w komunizmie, a drugą w kosmosie!” – to z kolei Paweł Kukiz podczas ulicznego protestu przeciw możliwemu fałszerstwu wyborów we Wrocławiu.

Zewsząd słychać okrzyki, to paniczne, to znów frenetyczne, jedni doradzają powtórzenie wyborów, inni twierdzą, że nie ma powodu, jeszcze inni, że przyczyny owszem, są, ale nie ma pieniędzy. Słowem, awantura na 24 fajerki. Jednak faktem jest, że do nadużyć doszło, że są tego liczne dowody, i nawet do prezydenta Komorowskiego dotarło, że należy coś z tym zrobić. Ale co? A wszystko, co proponują rozgniewana opozycja, PiS, SLD, publicyści z niezależnych mediów, przedstawiciele organizacji pozarządowych jak Solidarni 2010 oraz wkurzeni obywatele. Bardzo mnie te wszystkie wyrazy niezgody na kombinacje wyborcze cieszą, bo to znaczy, ze oto na naszych oczach powstaje społeczeństwo obywatelskie, które nie godzi się na głupstwa i przekręty władzy, i że robimy kolejny krok w stronę demokracji, prawdziwej, a nie fasadowej.

Przy okazji dwie uwagi: po pierwsze, Prawu i Sprawiedliwości nie wolno przejmować się komentarzami „PiS nie powinien włączać się do akcji z SLD”. Właśnie, że powinien. Bo w całym cywilizowanym świecie, kiedy dochodzi do malwersacji czy korupcji w obozie władzy, czyli o wartości - w tym przypadku czystość i transparentność wyborów – wszystkie opozycyjne partie oraz media, z prawa i z lewa, działają razem. Bo chodzi o ratowanie całego systemu. Po drugie, w Wielkiej Brytanii wybory samorządowe odbywają się co roku, zawsze w pierwszy czwartek maja, i jakoś jej nie żal wydatkowania tych grubych milionów funtów. Chodzi o krótkie kadencje, rotacyjność władz lokalnych, aby zapobiec tworzeniu się klik, układów, o które tak łatwo. Więc, w obliczu takiego skandalu, gdzie istnieje domniemanie, dowody na nieprawidłowości proceduralne, a nawet świadome fałszowanie wyników, cóż jest ważniejszego niż ocalenie wiarygodności systemu, zaufania ludzi do tego „święta demokracji”?

A więc, tak, odwoływać się do sądów okręgowych, prowadzić akcję na forum międzynarodowym, akcje medialne w kraju, pokazujące łamanie prawa, a 13 grudnia zorganizować manifestacje niezadowolenia społecznego, nie tylko w Warszawie, ale wszędzie tam, gdzie się da, a im więcej, tym lepiej. W tym wyborczym skandalu widać jak na dłoni cały puzzel demokracji w sytuacji jej zagrożenia, i - które części u nas zardzewiały i nie działają. Opozycja – zaczyna pełnić swoją konstytucyjną rolę, ale jest jeszcze słaba, nie ma właściwych narzędzi, i działa w próżni. Media niezależne – nieliczne, o zbyt małym zasięgu, a więc niezbyt skuteczne w formowaniu opinii publicznej. Niezawisłe sądy? – śmiej się pan z tego! W demokracji, zwłaszcza jeśli casus dotyczy korupcji w aparacie władzy, czy procesów jakie nadzoruje, sądy zwykle stają po stronie opozycji lub mediów niezależnych – patrz: komisja ds. badania samobójstwa dr Kelly, który ujawnił kłamstwo premiera Tony Blaira dot. obecności broni bakteriologicznej w Iraku, czy przypadki nadużyć finansowych przez 43 posłów w 2009 roku.

Zdecydowanie za mało widać inicjatyw organizacji pozarządowych, które w Polsce są jeszcze nieliczne i słabe, oraz oddolnych, obywatelskich. W tej pierwszej konkurencji jesteśmy dopiero na początku drogi. Najbardziej dramatycznie sytuacja przedstawia się z tym, co się nazywa świadomością obywatelska ludzi, tzn. wiedzą o naszych prawach i odwagą w ich egzekwowaniu. Tu jesteśmy dopiero w pozycji startowej. Wciąż króluje świadomość post-kolonialna, stosunek obywateli do władzy jak z „Rewizora” Gogola, albo z „12 krzeseł” Ilfa i Pietrowa, i na zmianę relacji władze – obywatel będziemy potrzebować co najmniej jednego pokolenia. Tymczasem nad Wisłą dominuje postawa, aby się za bardzo nie wychylać, nie stawiać, bo jeszcze pan kierownik/policjant/ poseł, etc. się odwinie i zdzieli po łbie, a do popularniejszych porzekadeł należy to o „pokornym cielęciu, które dwie matki ssie”. I tylko z rzadka słychać oburzone głosy: władza to tylko urzędnicy państwowi, wybierani przez nas w wolnych i niezależnych wyborach na 4 lata po to, aby nam służyć. I właśnie dlatego prawidłowy przebieg tych wyborów jest dla nas tak ważny.

A tymczasem prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński łaje opozycję za to, że „anarchizuje państwo” i kpi z jej wątpliwości, dotyczących wyborów. „To był dobry moment – powiedział do szefa SLD Leszka Millera – żeby odejść, ale nie został wykorzystany”. Powtarzając niemal słowo w słowo arogancki komentarz Jacquesa Chiraka do któregoś z polskich przywódców. I powiedział to Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego, który winien strzec praworządności i zapisów naszej ustawy zasadniczej. Czy trzeba lepszego dowodu na brak niezależności, gorzej, na zaangażowanie polityczne TK i jego prezesa? Kiedy Donald Tusk nawoływał do obywatelskiego nieposłuszeństwa, wspierając „białe miasteczko” pielęgniarek pod Sejmem czy do niepłacenia abonamentów telewizyjnych, to było dobrze, a kiedy takie akty organizuje opozycja, to źle? A niby dlaczego?

Platforma, generalnie, broni się przed demokracją jak diabeł przed święconą wodą. Walczy z nią zaciekle, odmawiając PiS zwyczajowych praw legalnej opozycji, kumulując w jednym ręku władzę – patrz: wrogie przejęcie CBA, ABW, NIK, mediów misyjnych, sądy, Trybunał Konstytucyjny, rzecznicy praw, bagatelizując afery korupcyjne, a teraz jeszcze kryjąc nieprawidłowości procesu wyborczego. A przecież wszystkie te instytucje, to stabilizatory demokracji, i jeśli partia przejmuje jeden ośrodek kontroli władzy po drugim, efekt może być tylko jeden, koniec demokracji. Zwłaszcza gdy uderza w serce systemu – akceptując przekręty podczas samej procedury wyborów. Jednak ta społeczna próżnia dookoła opozycji, dziennikarzy niezależnych powoli się wypełnia. Ze świata płyną informacje, że jeśli wybory zostały sfałszowane, to trzeba je powtórzyć, bo koszty demoralizacji społeczeństwa i kontaminacji systemu są wyższe niż powtórzenie wyborów. Rośnie świadomość tego, że – jak w innych krajach Europy, świata – politycy winni być rozliczani za naruszenie political code, czyli korupcje czy nieobyczajne zachowania.

Powoli do politycznego programu wraca punkt najważniejszy, ”wartości”. I, być może już niedługo nadejdzie czas, gdy wybory znowu staną się „świętem demokracji”. Ale ile czasu musi upłynąć, jedna, a może nawet dwie generacje?

Tekst ukazał się w serwisie SDP.PL.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.